-
Szalenie nudny film. Co prawda jest tutaj kilka udanych gagów, w których bryluje Ola Adamska, ale przewidywalność i nijakość fabuły tak wszystko psuje, że to aż niepojęte. Chyba najbardziej nieudolny film świąteczny ostatnich lat. Nudne, miałkie, bezbekowe. Nawet najgorsza część "Listów do M." jest lepsza od tego filmu.
-
Wszystkie wątki przeplatane zostały z rzemieślniczą precyzją - reżyserii podjął się wszak ceniony producent, okazjonalnie także reżyser, Michał Kwieciński. Lubiani aktorzy w większości nie rozczarowują, a chociaż na pewno nie mówimy o tytule który zmieniłby losy świątecznej romantycznej komedii w Polsce, film ogląda się sympatycznie, a po seansie doceniamy stymulowaną filmową energią, świąteczną aurę życzliwości.
-
Ciekawy pomysł na świąteczną, nie-do-końca-romantyczną komedię z gorzkawym posmakiem. Jednak niesztampowe pomysły nie zostają w pełni zrealizowane, a ironiczny dystans zalał lukier.
-
Podejrzewam, że otrzymując tak marny materiał w scenariuszu, aktorzy skoncentrowali się na obronie powierzonych im postaci i własnych występów, zabrakło przy tym mocy na pracę nad jakością współdziałania z partnerami. Świetnych ról nie znajdziemy tu nawet z pastorałem, ale kilku artystom udało się uratować warsztatem, świeżością lub zaangażowaniem.
-
Mimo posługiwania się dobrze znanymi schematami "Miłość jest wszystkim" dokłada swoją cegiełkę do poprawiania wizerunku polskich komedii romantycznych.
-
Z filmem Michała Kwiecińskiego jest trochę tak jak z wigilijną kolacją, podczas której spodziewamy się wyrazistego barszczu i pysznych pierogów, a dostajemy zafiksowane wariacje na temat każdego z dań, które nie smakują już tak dobrze, a i najeść się nie da. W dodatku przy stole siedzi więcej gości niż jest miejsc.
-
Choć Miłość jest wszystkim trwa ponad 2 godziny to pierwsza połowa filmu zlatuje w mig. Na ekranie pojawia się wiele niewymuszonych żartów.
-
Niewymagający zbyt wiele od kina widzowie, chcący po prostu się odprężyć i pogrążyć w świątecznym nastroju, powinni być zadowoleni z seansu. Reszta może poczekać do przyszłorocznych świąt, gdy puszczą tę produkcję w telewizji.
-
Miłość jest wszystkim pozbawiona jest werwy i świątecznej energii. Dookoła jest biało, po ulicach biegają Mikołaje, ale brak w tym jakiegoś spójnego sensu.
-
Nawet Paweł Adamowicz nie "ratuje" tej komedii. "Miłość jest wszystkim", a film... o niczym.
-
Dobrzy aktorzy, fajne zdjęcia, nie najgorsze dialogi, ciepełko... problemem tego filmu są naciągane historyjki.
-
Jednak na tle innych Polskich komedii romantycznych to całkiem znośny film. Średni, ale mam wrażenie, że lepszy od Planety Singli 2. Na święta jak znalazł.
-
Całość ogląda się bez bólu zębów, lecz w starciu z konkurencją - zarówno polską, jak i zagraniczną - film Kwiecińskiego wypada blado.
-
Kliniczny przypadek nieśmiesznego filmu, gdzie grają prawdziwe gwiazdy: Agnieszka Grochowska, Joanna Kulig i Olaf Lubaszenko.
-
Z polskimi komediami romantycznymi ostatnio było mniej więcej tak, jak z naszą ekstraklasą piłkarską. Duże to, ładnie opakowane, jednak jakość za specjalnie nie powala. Zachowując to porównanie, Miłość jest wszystkim jest w tej Ekstraklasie taką Legią Warszawa. W dodatku tą sprzed dwóch lat, która coś tam nawet pograła w Lidze Mistrzów.
-
Nie dostarczy emocji takich jak świąteczne hity z zagranicy. Nawet tytuł w filmie potraktowany jest pretekstowo, by pokazać banalność sytuacji z których nawet ta "cukierkowość" wychodzi później bokiem.