Filologika
Źródło-
Mimo tych wszystkich braków, niedociągnięć i chwilami wręcz idiotyzmów drugą część nowej serii ogląda się zdecydowanie lepiej niż pierwszą.
-
Fascynujące jest, że choć wiemy, jak kończy się historia Beksińskich - film zatytułowano Ostatnia rodzina nie bez powodu - ta opowieść niezwykle wciąga, niezależnie od tego, czy jest się fanem Zdzisława, Tomka, obu z nich czy żadnego.
-
Nie gustuję w filmach czy książkach erotycznych, film Sam Taylor-Johnson obejrzałam raczej z badawczej ciekawości oraz dlatego, że był dostępny na Netflixie, a my z chłopakiem akurat byliśmy w nastroju, żeby się pośmiać. W trosce o wasze zdrowie psychiczne seans jednak odradzam.
-
Ten pojedynek niezdrowo fascynuje.
-
Ridley Scott nakręcił film, który mimo upływu dwudziestu sześciu lat wciąż ogląda się z przyjemnością. Thelma i Louise ma świetną obsadę, przepiękne zdjęcia i dobrą muzykę. Jedyne, co sprawia przykrość podczas oglądania tego filmu, to świadomość, że do chwili, gdy jego przesłanie się zdezaktualizuje, jest wciąż jeszcze przed nami bardzo daleka droga.
-
Mieszanie gatunków samo w sobie nie jest niczym złym, pod warunkiem, że umie się to robić. Nie umiała tego niestety zrobić Olga Tokarczuk i jej błędy powieliła Agnieszka Holland, czemu w sumie trudno się dziwić, biorąc pod uwagę, że razem pracowały nad scenariuszem. Film ma o tyle przewagę nad książką, że zamiast czytać literki, możemy oglądać przepiękne krajobrazy Kotliny Kłodzkiej i słuchać świetnej muzyki Antoniego Łazarkiewicza. To jednak zdecydowanie za mało, by uznać film za udany.
-
Ogląda się dosyć dobrze, ale w pamięci zostają tylko impresje, pojedyncze sceny. Można by rzec, że choć film dwoi się i troi, by oczarować sobą widza, ekipie zabrakło jednak dawki Felix Felicis.
-
Reżyser nie był też chyba pewny, dla kogo ten film kręci: młodszym widzom mogą się przyśnić potwory i makabryczne sceny, a dorośli po pięciu minutach będą wiedzieć dokładnie, jak się potoczy akcja. To wszystko sprawia, że Osobliwy dom pani Peregrine rzeczywiście przypomina trochę zbieraninę osobliwości - tyle tylko, że akurat w tym domu nie wszystkie elementy odnalazły właściwe sobie miejsce.
-
Historia jest banalnie prosta, ale to postacie przykuwają widza do ekranu.
-
W One More Time Feeling nieobecność Arthura została wyraźnie zaznaczona, ale przy tym wszystkim film nie jest w ogóle rozdzierający. Jego siła leży raczej właśnie w chłodnym, pozornym opanowaniu i spokoju Susie oraz Nicka, w tym, że nikt nie szlocha rozpaczliwie i drżącym głosem opowiada, jakim cudownym synkiem był Arthur. Szkoda tylko, że w ogóle zaistniała potrzeba nakręcenia takiego filmu.
-
Dzieło ani złe, ani wybitne. Jego największa wada to fakt, że wbrew zapowiedziom nie mówi nam nic o Milesie Davisie. Nie można tej produkcji jednoznacznie skreślić, bo nic tu nie jest jednoznacznie złe - aktorstwo do przyjęcia, reżyseria do przyjęcia, scenariusz do przyjęcia. Ale tylko tyle - do przyjęcia.
-
Hannibal Lecter to jedna z najbardziej rozpoznawalnych i interesujących fikcyjnych postaci w kulturze, w dużej mierze dzięki roli Anthony'ego Hopkinsa.
-
Za pierwszym razem oglądało mi się go bardzo dobrze, a za drugim o mało nie zasnęłam, mimo że lubię filmy Hitchcocka, a akurat słabo pamiętałam akcję. Brytyjski mistrz suspensu dążył raczej do trzymania widza w napięciu, więc mam nadzieję, że przynajmniej was opowieść o policjancie z zawrotami głowy nie przyprawi o nudności tak jak mnie.
-
Świetny kryminał, w którym wprawdzie wszystko dzieje się tak, jak zażyczył sobie jego twórca, ale nic nie dzieje się tak, jak życzyliby sobie tego bohaterowie.
-
Narzekam, ale spójrzmy na film z dystansem. Jeśli ktoś nie lubi romansów, ale ma ochotę pójść na coś lekkiego do kina ze swoim wyjątkowo cierpliwym chłopakiem, prawdopodobnie będzie się doskonale bawił, nawet jeśli nie w taki sposób, o jaki chodziło autorce książki i scenariusza.