Baza recenzji
-
Pokręcony eksperyment filmowy naginający granice między dziwnym teatrem postmodernistycznym, a kinem. Przy okazji prawdopodobnie najwierniejsza adaptacja poematu rycerskiego i legendy arturiańskiej w historii kina. Wymagający seans, ale ostatecznie warto było przebrnąć.
-
Nigdy nie zapomnę jaki to był hit w swoich czasach -prawdziwy fenomen i jedno z dzieł życia Camerona, który filmy kręci co prawda rzadko jak na hollywoodzkie standardy, ale jak już nakręci to klękajcie narody! Wszystko tu jest absolutnie kultowe-sceny, ujęcia, muzyka, dialogi no i sam statek, na początku gloryfikowany jako doskonałość ludzkiej potęgi, a w środku filmowej feralnej nocy mała kropeczka na środku oceanu. Duet Winslet-Di Caprio-niezapomniany.
-
Trampolina do sławy dla Julki i jej najlepszy filmowy duet z Richardem, a jednocześnie wzorcowa romantyczna historia o współczesnym Kopciuszku. Warto pamiętać, że względu na świetne aktorstwo nie tylko głównej pary, ale i drugiego planu-niektóre sceny są kultowe do dziś (zakupy na Rodeo Drive czy jazda Lexusem przez Beverly Hills). I ach te stylówy z lat 90-tych!
-
Do dziś się dziwię, dlaczego tak został zniszczony przez krytykę i widzów?
Nie jest to klasa "Taksówkarza", ale to wciąż świetny film!
Na podstawie relacji Joe'ego Conelly'ego, który przepracował 10 lat w nowojorskim ER.
I Schrader, super zawęził to do 56 godzin, a wcześniej sam udał się na kilka nocnych eskapad, razem z ratownikami.
Trzy noce i dwa dni, gdzie ratownik medyczny popada w obłęd.
Chyba najbardziej niedoceniony film Scorsese'ego! -
"Czasami czuję się jakbym widział wszystko naraz, a moje serce miało za chwilę pęknąć.
I wtedy się rozluźniłem, przestałem próbować to zatrzymać.
I wtedy to przeze mnie przepłynęło, niczym deszcz - i poczułem wtedy wdzięczność za każdą pojedynczą chwilę mego krótkiego, głupiego życia.
Nie masz pojęcia o czym mówię. Nie przejmuj się - pewnego dnia zrozumiesz".
Ja zrozumiałem dopiero zbliżając się do 40-tki.
Dzięki Lester! -
Ciekawostka - Williamson odniósł sukces pisząc scenariusz do Krzyku, ale już kolejny jego autorski scenariusz i próba reżyserii, spaliły na panewce.
Może nigdy nie był dobrym scenarzystą, a tamten sukces to wyłączna zasługa Wesa Cravena? -
Z całym szacunkiem dla Kennetha Branagha, który znakomicie przenosił Szekspira na wielki ekran, to Gibson jest lepszym Hamletem niż on.
Branagh kojarzy mi się ze stoickim spokojem, dystynkcją, ale na pewno nie udawanym hamletowskim szaleńcem, do czego Gibson jest wymarzony.
Przy czym jego szaleństwo jest wyważone, w żadnej minucie nie czuje się przesadnej szarży.
Hamlet doskonały!
Tak właśnie widziałem go, czytając w szkole arcydzieło Szekspira. -
Hoskins świetny.
Jestem Bogiem i co mi zrobicie?
Skazali go na 40 lat, a później i tak złagodzono wyrok. A później i tak wrócił do ojczyzny.
Jestem Bogiem i co mi zrobicie?
Złapaliśmy Cię, może masz już dość?
Jestem Wybrańcem Boga... -
Fenomenalny Pacino w filmowym arcydziele.
Szkoda, że ostatecznie sprawiedliwości nie stało się wszystkim zadość.
Życie... -
Niesamowita narracja.
30-minutowe wesele, godzinna wojna i godzinne "powojnie".
Mistrzowsko to wszystko zostało zainscenizowane.
Szkoda, że później Cimino, na własne życzenie, przegrał swą karierę... -
Jeśli człowiek ma prawo do życia, ma też niezaprzeczalne prawo do śmierci. Zalegalizowane zostanie prawo do odbierania życia, a całość kontrolują Oddziały Życiowe - korporacja pozbawiająca ludzi życia.
Dostajesz 300 tysięcy dolarów, a za rok musisz się grzecznie stawić w siedzibie firmy, co by odebrali ci życie, a twe organy poszły na przeszczep.
Pomysł poroniony, bo po rocznych szaleństwach (z 300 setkami baksów w kieszeni) nasza wątroba (i inne organy) pewnie do niczego się już nie nadadzą. -
Aż dziw, że Bacon zagrał w tym główna rolę.
Ja rozumiem, że chciał się sprawdzić w komedii i pokazać, że umie grać "w kosza", ale jednocześnie szybko zrozumiał, że takie role, lepiej sobie odpuścić. -
Piękne nawiązanie do włoskich filmów z lat 60.
Damon fantastyczny!
Poszukiwanie własnej tożsamości seksualnej i próba wbicia się w elitę.
Przyznajcie się bez bicia - nie marzyliście kiedyś, by zająć miejsce gościa, który miał wszystko - kasę, pozycję, dziewczyny?
Nie odpowiadajcie.
To było pytanie retoryczne. -
Szkoda talentów Harrelsona i Banderasa.
Ale morał słuszny - jak już zarobicie jakąś kasę, to nie idźcie do kasyna. To najgłupsze co możecie zrobić, po obiciu swojego ryja. -
Wyjątkowo żałosna komedyjka romantyczna.
I jeszcze ten pomysł, że zjawiska pogodowe (oryginalny tytuł filmu), mają powstrzymać bohaterów przed niepotrzebnym związkiem.
Ja wiem, że Sandra jest przeurocza, że jest aktorką od romantycznych komedii, dziewczyną z sąsiedztwa, ale filmowe dziadostwo w jej wykonaniu, to jednak wciąż filmowe dziadostwo... -
Film powstał w oparciu o książkę Jurka Beckera. Zdjęcia kręcono m.in w Łodzi. Niestety Jurek nie doczekał premiery filmu. Zmarł 6 miesięcy wcześniej (marzec, rok 1997) przed rozpoczęciem zdjęć.
Kassovitz też widział Holocaust na własne oczy - miał kilka lat, jak jego rodzice wyjechali do obozu zagłady.
Przeżył, dzięki polskiej rodzinie, która go ukryła.
Cudem - jego rodzice też przeżyli i zostali wyzwoleni z obozu na czas.
To ładny hołd dla wszystkich ocalałych. -
monotonnie o porachunkach mafijnych
-
Do dziś nie mogę przeboleć, że to Julia zgarnęła Oscara, zamiast wybitnej Ellen Burstyn za fenomenalną rolę w "Requiem dla snu".
Świetny Albert Finney na drugim planie też był lepszy od Julii.
Ale, ale - to i tak, obok "Eat the fish, eat the fish..." jej najlepsza rola.
Wygrywa komediowym sznytem.
I nie przeprasza, za to, że jest ładną dziewczyną. I rozstawia innych po kątach. Słodkie.
Plus szlachetna walka z system, rodem ze starych filmów Franka Capry, a to podobać się musi! -
Prawdopodobnie najbardziej wartościowy film w temacie aborcji, gdzie możemy wysłuchać "za" i "przeciw" - i żadna strona nie będzie tu skrzywdzona, bo argumenty obu stron są sensowne, a twórcy nie stają po żadnej.
Oglądaliśmy to nawet z księdzem na religii w liceum (to był cool-kapłan!), po czym później, dyskutowaliśmy o tym filmie.
Plus znakomity Garcia! -
Najfajniejszy jest Matt Craven w roli nieudacznika o przerośniętych ambicjach.
Poza tym, całość jest bezmyślnie głupia. -
-
Mam nadzieję, że nikt z was nie wpadł na obejrzenie wersji pokolorowanej dla Hollywood (te ich kredki).
Ciekawostka - prawdziwy "Generał", czyli Martin Cahill (zamordowany w 1994 roku w Dublinie) miał kiedyś spotkanie z reżyserem Johnem Boormanem.
W 1990 roku Cahill włamał się do jego domu i ukradł złota płytą zespołu 'Deliverance', którą następnie... wyrzucił do kosza.
Koncertowe aktorstwo Gleesona!