Bartosz Bartosik
Krytyk-
Realizacyjnie W lesie dziś nie zaśnie nikt zaskakuje bezkompromisowością. Polskie kino nigdy nie słynęło z efektów specjalnych, charakteryzacji czy nadmiernego epatowania ohydą i turpizmem w sferze wizualnej, ale Kowalski nic sobie z tego faktu nie robi, dostarczając dosłowne, groteskowe i silnie nacechowane komediowo gore. Humor również odgrywa w filmie niebagatelną rolę, wkładając całe makabryczne widowisko w potężny cudzysłów.
-
Seans Kosmicznych maszyn jest doświadczeniem jedynym w swoim rodzaju i każdemu, komu dobrze życzę, życzę właśnie takiej projekcji.
-
Prawdziwy masterclass z narracji wizualnej.
-
Bardzo dużo można Dusicielowi zarzucić, bo mimo entuzjastycznych zdań powyżej czasami zdarza mu się osiąść na mieliźnie żenady, żarty nie bawią, a całość z lekka się ciągnie, ale chwile szaleństwa, w które popada Oślizgły dusiciel w zupełności je wynagradzają.
-
Nie stoi nawet obok podium filmów mistrza Carpentera, jednak zapewnia coś, czego nie uświadczy się, siedząc jak na szpilkach, kiedy Michael Myers morduje opiekunki albo kiedy McCready testuje próbki krwi na obecność kosmicznej paskudy - mianowicie nostalgiczny, nienarzucający się nastrój, ponieważ o ile wspomniane wcześniej dzieła są ponadczasowe, o tyle filmów takich jak "Wielka draka" już się po prostu nie robi.
-
Dostaliśmy film przystosowany do naszych czasów, spinający całość zarówno fabularną, charakterologiczną, jak i wizualną klamrą, seans którego serdecznie polecam zarówno fanatykom oryginału, jak i po prostu miłośnikom jakościowego kina grozy.
-
Poroniony był filmem z potencjałem na zostanie ważnym przedstawicielem nowej fali kina grozy, stanął jednak w rozkroku między próbą ukazania w horrorowej formie ciężkiego dramatu psychologicznego, a popcornowym straszeniem fanów Obecności i Naznaczonego, a wszystko to na dodatek zostało wzięte w będący nie do końca na miejscu nawias złożony z cytatów z klasyki. Szkoda.
-
Bardzo widoczną inspiracją dla reżysera Zabij i Żyj było Funny Games, do którego zresztą niejednokrotnie jest puszczane oczko. W zdecydowanej większości przypadków jestem fanem takich intertekstualnych zagrywej, jednak tutaj zdecydowanie lepiej wyszłoby, gdyby Zabij i żyj był po prostu sobą.
-
Gniot, ale gniot zabawny, na którym nie sposób się nudzić.
-
Fabularne zawiązanie filmu kazałoby spodziewać się filmu w formule rape and revenge, gdzie główna bohaterka tropi i odpłaca się pięknym za nadobne ludziom, którzy fizycznie bądź psychicznie ją skrzywdzili. Ferrara rozciąga jednak schemat zemsty jako dania najlepiej smakującego na zimno do zatracenia się w morderczej serii, która sama w sobie staje się celem życia Thany.
-
Opowieść o przejmującej samotności, która zabrnęła już tak daleko, że nie ma z niej odwrotu.
-
Wpisuje się w modną ostatnio niszę horroru feministycznego. Z reguły elementy horrorowe ograniczone są w nich do minimum lub też pełnią rolę czystej ikonografii, bez zamiaru skupiania na sobie przesadnej uwagi w trakcie seansu.
-
W "Terrifierze" nie uświadczymy poetyki czy przełomowych rozwiązań narracyjnych. Zamiast tego dostaniemy obleśną, brudną i chorą fantazję zboczonego psychopaty, względnie plastyczną laurkę dla śmieciowego kina lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych.
-
-