Nowy Jork, rok 1922. Milioner Jay Gatsby spotyka po pięciu latach swoją wielką miłość, Daisy, z którą wcześniej rozdzieliły go koleje losu.
- Aktorzy: Leonardo DiCaprio, Tobey Maguire, Carey Mulligan, Joel Edgerton, Isla Fisher i 15 więcej
- Reżyser: Baz Luhrmann
- Scenarzyści: Baz Luhrmann, Craig Pearce
- Premiera kinowa: 17 maja 2013
- Premiera DVD: 27 września 2013
- Premiera światowa: 1 maja 2013
- Ostatnia aktywność: 10 marca
- Dodany: 28 grudnia 2017
-
Pozostaje po prostu wciągającym melodramatem. Dobra gra aktorska, zwłaszcza Leonarda DiCaprio i Joela Edgertona, urzekające kostiumy i scenografia oraz znakomity materiał źródłowy sprawiają, że film - nawet jeżeli już doskonale znamy historię - ogląda się z dużym zainteresowaniem.
-
W ekranizacji znakomitej powieści Francisa Scotta Fitzgeralda "Wielki Gatsby", przygotowanej przez Baza Luhrmanna, pobrzmiewa nostalgia za urokiem i niezwykłym nerwem lat 20. ubiegłego wieku w Ameryce. Nostalgia to przekonująca, nawet jeżeli wiemy, że ów powab zakończył się katastrofą.
-
Dzieło Luhrmanna nie jest kinematograficznym mistrzostwem świata. Nie zmienia to jednak faktu, że tchnął w tę klasyczną opowieść nowego ducha.
-
Nawet jeżeli dzieło Luhrmanna jest zbyt klasyczne, by być skandalizujące, i zbyt błyszczące, by usatysfakcjonować miłośników klasyki, to wciąż szacunek budzi smakowicie eklektyczny gust reżysera. Nie da się wszak wiecznie być innowacyjnym czy rewolucyjnym. Gatsby mówi, że możemy cofnąć przeszłość i Luhrmann stosuje się do jego wskazówek. Serwuje widowni melodramat w rozkosznie starym stylu.
-
Nie oglądało się tego źle i nie żałuję czasu, który poświęciłem na obejrzenie tego filmu. Uważam jednak, że biorąc pod uwagę materiał źródłowy i talent zaangażowany w produkcję można było z tego zrobić naprawdę wielki film.
-
Tekst Fitzgeralda winien być raczej badany metodami psychoanalizy, wszak "Wielki Gatsby" to w ocenie krytyków powieści raczej pewne wyobrażenie czy metafora. Reżyser potraktował tę postać bardziej dosłownie, skupił się na przydomku "wielki" i całej otoczce "glamour", pomijając jego prawdziwą tożsamość.
-
Obejrzeć można, ale tak naprawdę zachwycać się nie ma specjalnie czym.
-
Kosztował olbrzymie pieniądze i nie spełnił oczekiwań.
-
Zmarnowano według mnie ogromny potencjał, zarówno jeśli chodzi o środki przeznaczone na jego produkcję, jak i wybitną kreacji Leonarda DiCaprio. Całości nie mogą nawet uratować - ani zrehabilitować - doskonałe elementy, których w filmie naprawdę nie brakuje.
-
Może się spodobać, pod warunkiem, że podejdzie się do niego jak do zwykłego filmu, nie szukając tam dziesiątego dna powieści, metafizycznych doznań lub sensu życia.
-
Luhrmann co prawda początkowo kłuje w oczy szaleństwem, jednak później, jakby wyczuwając to, z czym obcuje, tonuje nastrój, a parada barwnych fajerwerków zostaje zastąpiona przez obrazowanie relacji między bohaterami i spokojną narrację.
-
Film zachwyca, ale równocześnie tłumi samą historię, która po raz pierwszy w przypadku filmów Australijczyka jest czymś więcej, aniżeli prostą opowiastką o miłości.