Szanujemy Twoją prywatność i przetwarzamy dane osobowe zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych. Razem z naszymi partnerami wykorzystujemy też pliki "cookie".
Zamykając ten komunikat potwierdzasz, że zapoznałeś się z polityką prywatności i akceptujesz jej treść.
6.9 10.0 0.0 9
Pozytywnie oceniony przez krytyków
6.6
Pozytywnie oceniony przez użytkowników

Fotografik Anthony próbuje rozwikłać tajemnicę Candymana, upiora, o którym krąży wiele makabrycznych historii w dzielnicy Cabrini-Green, gdzie właśnie zamieszkał.

  • Recenzje krytyków

  • Recenzje użytkowników

    • Mam problem z odbiorem filmu.Z jednej strony rzemieślniczo to perła-montaż,reżyseria,świetne zdjęcia i niezwykle hipnotyzująca muzyka.DaCosta podchodzi do pierwotnego materiału z należytym ukłonem-nawiązań jest tu sporo.Ciekawie też tu z psychologią postaci-to jak cienka granica jest między artyzmem a obłędem.Niestety mam wrażenie,że scenarzyści za mocno skupili się na polityczno-rasowym przekazie.Dużo odwołań jest do sytuacji ostatnich lat.Mocno akcentowane są różnice koloru skóry.Na razie 6.5

    • Utrzymany w duchu oryginału, ciekawie rozwijający temat miejskich legend i zanurzony w aktualnych problemach społecznych. O poszukiwaniu sprawiedliwości za dawne krzywdy oraz cienkiej granicy między artystyczną inspiracją a obsesją. Bywa gęsto i intensywnie, choć horror wyszedł z tego co najwyżej poprawny.

    • To czego potrzebowałem czyli równie aktualny film co swego czasu jedynka z 1992 i udane przedłużenie tematów poruszonych w tamtej produkcji. Oczywiście nie brakuje mu problemów jak parę zbędnych scen czy dość dziwny zwrot akcji w zakończeniu, ale generalnie wyszedłem zadowolony z seansu.

    • BLM & ACAB: the Movie. Poprawnie nakręcony, ale to główna zaleta. Poza tym: słaba propagandówka, słabe kino eksploatacji, słaby horror. 3x nie, dziękujemy!

    • Nie porusza i nie angażuje emocjonalnie tak jak oryginał z 1992 roku z Virginia Madsen.
      Nie przeraża tez równie mocno co obraz Bernarda Rose'a (ach ten głos Tonyego Todda i muzyka P.Glassa) Nia da Costa ma jednak swoj własny unikalny styl i wizję, kilka mocnych scen , dla których warto dac sie " nadziać na hak " nowej opowieści.

    • Rozumiem pomysł na reinterpretację, jednak współczesny sposób narracji odziera całą historię z magii i atmosfery, którą stoi oryginał. Nie jest ani w procencie tak interesujący i przerażający w swojej niedoslowności. Raczej banalny i silnie dosłowny zarówno na płaszczyźnie wymowy i samej warstwie grozy, która nie działa praktycznie w ogóle. Ma kilka kreatywnych pomysłów, którym nie daje naturalnue wybrzmieć. Zbyt "horrorowy" w rozumieniu współczesnego, prostego straszaka. Przegadany.