Marzący o karierze filmowej chłopak postanawia rzucić wszystko i zacząć studia w Paryżu.
- Aktorzy: Andranic Manet, Diane Rouxel, Jenna Thiam, Gonzague Van Bervesseles, Corentin Fila i 15 więcej
- Reżyser: Jean-Paul Civeyrac
- Scenarzysta: Jean-Paul Civeyrac
- Premiera kinowa: 19 października 2018
- Premiera światowa: 18 lutego 2018
- Dodany: 5 września 2018
-
Z jednej strony z ekranu regularnie płyną interesujące treści, mądre cytaty, odczytywane przez bohaterów z książek, które licznie pojawiają się w rękach wszystkich postaci, ale z drugiej strony wiele scen jest absolutnie nieznośnych, topornych i sprawiających, że widz ma ochotę porzucić oglądanie w jednym momencie. W jaki sposób da się zrobić film głęboki i miałki jednocześnie, wie tylko francuski reżyser.
-
Paradoksalnie Civeyrac stworzył dzieło z jednej strony niezrozumiałe, być może nawet niestrawne dla ludzi niezaznajomionych z Nową Falą, do której z pewnością trzeba dojrzeć, a z drugiej - Z perspektywy Paryża to obraz intrygujący, idealnie nadający się na nowofalową inicjację, będącą wyrazem dojrzałości artystycznej odbiorcy.
-
Antypatyczny główny bohater, grupa zblazowanych przyszłych artystów i odwieczne dyskusje o ideałach. Wielokrotnie przemielony już temat, w "Z perspektywy Paryża" wypadł bardzo płasko.
-
Kino francuskie w pigułce: romantyczne uniesienia, egzystencjalne dylematy, bohaterowie dyskutujący o polityce, sztuce i filozofii, a wszystko to ukazane w stylu kojarzącym się z Nową Falą.
-
Piękna widokówka z kilkoma mądrymi cytatami na odwrocie, ale nie napisanymi odręcznie. Nie ma tutaj żadnej osobistej i personalnej perspektywy. Pacynki mówią mądrze, ale wrażenia z filmu można tylko zanotować.
-
Szkoda, że te piękne momenty giną w dłużyznach i gadaninie.
-
Jest w tym czarno-białym filmie pewna trudna do sprecyzowania siła, która sprawia, że warto przeboleć prawie sto czterdzieści minut oglądania zagubionych we własnych światach młodych-gniewnych, ale po zakończeniu seansu trudno zapomnieć o bólu tyłka.
-
Jest historią o wiecznie niezadowolonym, zagubionym francuskim chłopcu w wielkim mieście. Pod pretekstem zmagań reżyserskich przypomina zapomnianych klasyków i stare myśli filozoficzne. Chwilami wydaje się być przemądrzałe, jednak nie niszczy to odbioru całości, jako całkiem przyjemnego "umilacza" wieczoru o spokojnym tempie.
-
Co istotne, Civeyrac nie ma ambicji stworzenia arcydzieła na miarę przywołanych powyżej mistrzów. Z pokorą, ale także nieodpartą fascynacją, pochyla się nad tym kinem i hołduje mu w najprostszy, a zarazem najszczerszy sposób - zarażając swoją obsesyjną miłością do kina wszystkich bohaterów filmu, aby następnie pozwolić im wejść we wspólny dialog.
-
Civeyracowi udało się stworzyć film ważny, dla niektórych może nawet skłaniający do prędkiej wewnętrznej przemiany. A najzabawniejsze jest to, że zrobił to prawdopodobnie przez przypadek.
-
Obraz wielowymiarowy. Mnogość tematów czyni go interesującym, a jednocześnie rozbieżność wątków nie szkodzi spójności produkcji.
-
Istnieje cienka granica między artyzmem a śmiesznością. Civeyrac nie potrafił jej od samego początku zlokalizować, co zakończyło się wielokrotnym jej przekraczaniem.
-
Jest jedno słowo-klucz pasujące do tego filmu: nostalgia. Nostalgia wobec czarno-białych francuskich filmów Nowej Fali, filmów o specyficznym klimacie, w których niewiele się dzieje, za to dużo rozmawia, w których piękni młodzi ludzie przerzucają się książkami, ale nie byle jakimi, tylko dziełami filozofów. Ale - uwaga! - to trop trochę błędny.