Sara wyjeżdża do Japonii, aby odnaleźć swoją siostrę, która zniknęła w tajemniczych okolicznościach. Amerykanka wyrusza do owianego złą sławą, ze względu na popularność wśród samobójców, lasu Aokigahara. Pomimo ostrzeżeń tubylców, Sara zbacza z trasy, aby odkryć prawdę o losach zaginionej. Kobieta nie podejrzewa, że wkraczając do lasu, ściąga na siebie gniew wściekłych i udręczonych dusz zmarłych, którzy polują na każdego, kto się tam pojawi.
- Aktorzy: Natalie Dormer, Taylor Kinney, Yukiyoshi Ozawa, Eoin Macken, Yûho Yamashita i 15 więcej
- Reżyser: Jason Zada
- Scenarzyści: Nick Antosca, Sarah Cornwell, Ben Ketai
- Premiera kinowa: 8 stycznia 2016
- Premiera światowa: 6 stycznia 2016
- Dodany: 18 lipca 2016
-
Niezobowiązujący horror, na którym można jednak parę razy podskoczyć ze strachu - oto właśnie "Las samobójców" z przykuwającą uwagę rolą Natalie Dormer.
-
Podobnego kina jest naprawdę dużo, jeśli jednak szukacie czegoś, przy czym można parę razy podskoczyć na krześle, gdy na pierwszym planie pojawi się kolejna przerażająca gęba, uwzględnijcie ten tytuł wśród innych branych pod uwagę.
-
Posklejany z klisz, krztuszący się narracyjnymi unikami i skrótami, zmontowany "na kolanie" - wtórny do bólu.
-
Chociaż całość wydaje się zrealizowana poprawnie, a do warstwy aktorskiej naprawdę trudno się przyczepić, to w ogólnym rozrachunku "Las samobójców" okazuje się produkcją pozbawioną wyrazu i irytującą za sprawą psychologicznej płycizny i wątpliwych motywacji dla fabuły scenariusza.
-
Nie sprawdza się jako horror. Ma mało scen obliczonych na straszenie, a jak już sceny takie się trafiają, to przypominają wyświechtane jasełka, zebrane trochę od sasa do lasa z różnych mniej lub bardziej znanych produkcji.
-
Nie trzyma w ogóle w napięciu, a jedyne jego symptomy odnajdujemy na samym końcu tego rozwleczonego do dziewięćdziesięciu minut "dzieła".
-
Intrygująca przestrzeń w filmie Jasona Zady została sprowadzona do roli pierwszego lepszego miejsca akcji horroru ze straszydłami wyskakującymi z regularnością rozkładu miejskiego metra.
-
Może i "Las samobójców" do wybitnie udanych nie należy, ale też zupełnie obojętnym nie czyni.
-
Nie ma absolutnie żadnych szans, aby Las Samobójców was wystraszył. Nie ma żadnych szans, aby banalny scenariusz zrobił na was wrażenie.
-
Z uwagi na podejmowaną tematykę oraz fakt jego istnienia w rzeczywistości wydawał się ciekawym i niejednoznacznym wątkiem, przybliżającym japoński folkor, wierzenia w yokai, kult góry Fuji. Niestety stał się jedynie lekkim straszakiem, starającym się wyjaśnić motywację bohaterki za pomocą wydarzeń z jej młodości.
-
Z dobrą obsadą, ciekawą grą aktorską, ale niewyróżniający się w morzu innych strasznych produkcji.
-
Horroru jest tu tylko tyle, ile jump scare'ów, czyli niewiele. Nawet te co są, w myśl nowego nurtu kręcenia horrorów, pozbawione są jakiegokolwiek napięcia, bo ujęcia kilka sekund wcześniej jasno sygnalizują nam, że zaraz powinniśmy się wystraszyć.
-
Historii wyszłoby na zdrowie, gdyby reżyser zrezygnował z horrorowego sztafażu, którym nie umie się posługiwać, co okazuje się zabójcze dla filmu, a zamiast tego skupił na historii bliźniaczek i mistycznym japońskim lesie. Nie stworzyłby wtedy kolejnego słabego straszaka, który w finale osiąga takie apogeum tanich sztuczek i żenujących pomysłów, że z kina można wyjść już tylko lekko zirytowanym i bardzo zniesmaczonym.
-
W dobie produkowanych taśmowo, kiepskich filmów grozy, "The Forest" posiada znaczek jakości. Chociaż nie wyróżnia się niczym szczególnym, wszystkie elementy są tutaj na swoim miejscu.
-
Bardziej od potworów i duchów bałem się panującej niepewności, nad tym czy to co widzę na ekranie jest prawdziwe czy nie, oraz czy bohater podejmie dobrą decyzje, czy może doprowadzi się do ostatecznej zagłady. Szkoda tylko że reżyserzy stawiając głównie na surrealistyczne przedstawienie strachu, zaniedbują strefę ludzkiej psychiki i naszych pierwotnych lęków.
-
Podobnie jak zdecydowana większość współczesnych przedstawicieli gatunku horroru amerykańskiego głównego nurtu, "Las samobójców" ujawnia objawy znacznej większości schorzeń, które trawią tenże gatunek w ostatnich latach.
-
Nie wykorzystuje swojego potencjału. Z pomysłem wyjściowym można było zrobić naprawdę wiele, a dostaliśmy tylko przewidywalny spacer po lesie - popłuczyny po "Blair Witch Project".
-
Jest zbiorem wyświechtanych schematów gatunku horroru, których debiutujący w pełnometrażowym kinie fabularnym reżyser nie potrafił przekuć na filmowe złoto ani nawet srebro.