
-
Zgodnie z założeniem, że film ma się składać tylko z ujęć kręconych przez samych Beksińskich, w zasadzie pominięty został wątek śmierci Tomka i Zdzisława. I dobrze, gdyż w przeciwnym wypadku film byłby emocjonalnie nie do zniesienia i bardzo ostrzegałabym przed jego obejrzeniem tak jak ja - w deszczowe piątkowe popołudnie.
-
Po prostu dobre kino - nie dłuży się, wciąga w zasadzie od pierwszej sceny i trzyma w napięciu przez niespełna dwie godziny. Jest tylko jedno 'ale': film nie zostawia widza z żadną refleksją, poza rozwikłaniem znaczenia ostatniej sceny.
-
Wszystko tu jest koherentne - od pięknych zdjęć kontrastujących z przeciętnością samego miasta, przez nastrojową muzykę oraz wiersze czytane z offu, aż po psa dwójki bohaterów, który odgrywa zaskakująco dużą rolę w filmie. A do tego typowy dla Jarmuscha humor oraz błyskotliwe dialogi. Uczta dla oczu i ducha!
-
W zasadzie wszystko, począwszy od nastrojowej scenografii oraz zdjęć Marcina Koszałki, po akordeonową muzykę Janusza Wojtarowicza z Motion Trio, idzie w parze i doskonale się dopełnia.
-
Szkoda, że film został przemilczany i pominięty w szerszej dyskusji. Temat, który poruszył Bugajski jest o wiele istotniejszy, zarówno społecznie, historycznie jak i etycznie, niż ten w Ostatniej Rodzinie, a i artystycznie Zaćma w niczym jej nie ustępuje.
-
Nie chcę też całkowicie dyskredytować ani filmu, ani reżysera. Z pewnością sposób nakręcenia "Wszystkich nieprzespanych nocy" jest dla polskiego kina nowatorski, można się w nim dopatrzeć nawiązań do Nowej Fali, a aktorzy-amatorzy to postaci z krwi i kości.
-
Gorzka, a jednocześnie konieczna diagnoza dla Starego Kontynentu.
-
Pomimo całego uznania dla osiągnięcia twórców "Ostatniej rodziny", nie potrafię uznać jej za film wybitny.
-
Godny polecenia, jeśli nie za walory artystyczne, którymi moim zdaniem się szczególnie nie wyróżnia, to przynajmniej za ciekawe spojrzenie na współczesnych młodych ludzi i ich sposób funkcjonowania.
-
Czym innym jest awangarda, która, wykraczając poza naszą filmową "strefę komfortu", jednocześnie inspiruje, a czym innym ten film, którego "nowatorskość" opiera się na szokowaniu tanimi, wulgarnymi i obrzydliwymi ujęciami wplecionymi w niewyrazisty i, powiedzmy to szczerze, nudny scenariusz.
-
Nie powiem, że film uważam za objawienie, ale na pewno przyznam, że zrobił na mnie wrażenie swoim niewymuszonym charakterem i delikatnym podejściem do tematu, pewne sprawy po prostu przemilczając. Historia inicjacyjna z wątkiem miłosnym w tle, ale zrobiona z klasą i wyczuciem.