-
Film, z którego możesz wyjść na papierosa i niczego nie przegapić, stonerski samograj, stworzony do oglądania na kampusach i seansach o północy, kinofilska selekcja obrazów, które wciąż kształtują nasze wyobrażenia o powojennej Ameryce - dodaj, co chcesz, The Movie Orgy przyjmie wszystko.
-
W scenie otwierającej zawiera się wszystko, co istotne dla filmu: zmysłowa sztuczność świata, dosadna, ale i oniryczna skojarzeniowość, wreszcie poczucie, że nic nie jest tym, czym się wydaje. Gwałt, który okazuje się perwersyjną grą,rozpoczyna blisko dwugodzinną serię prowokacyjnych zmyłek. Nieokreśloność płci i związane z nią zaskoczenie to zabieg charakterystyczny dla filmów francuskiego reżysera.
-
W jednym z wywiadów Bertrand Mandico porównał surrealną erotykę Waleriana Borowczyka do igły wbitej w brzoskwinię. To obrazowe skojarzenie - zestawiające delikatność, okrucieństwo i zmysłową fizyczność - można z powodzeniem przyłożyć do filmów obu reżyserów. Nic dziwnego więc, że w Boro in the Box, wywrotowej, fikcyjnej biografii polskiego prowokatora, czuć głębokie zrozumienie składowych jego twórczości.
-
Naszpikowany dowcipnymi, błyskotliwymi dialogami film La Cavy działa jak dobrze naoliwiony mechanizm - cięte języki bohaterek mogłyby krzesać iskry.
-
Na motyw przewodni filmu urasta niezręczność, która naznacza nie tylko ataki bohatera, ale w jakimś stopniu właściwie wszystkie relacje międzyludzkie.
-
Kameralny horror pandemiczny jest tu jedynie gatunkowym wytrychem, punktem wyjścia do opowiedzenia o potrzebie komunikacji, językowych pułapkach i ograniczeniach ludzkiej percepcji.
-
Mimo lżejszych tonów próżno tu szukać optymizmu. Perwersyjny klimat filmu nie pozostawia złudzeń - to nie żadna radosna opowiastka o akceptowaniu siebie.
-
"Strefa" przypomina o pierwotnym uczuciu olśnienia i grozy w bezpośrednim, niczym niezakłóconym kontakcie z naturą.
-
Choć mami powykręcanym body horrorem, najzacniej wypada jako przepalony snujek, towarzyszący głównej bohaterce w monotonii życia na wiecznym gazie.
-
Z miłości Janka zaczyna rosnąć, dorastać do kanonu - sylwetka jej się wyciąga, twarz odmienia, flirt wstępuje na usta. Tymczasem w Morce budzą się niezaleczone kompleksy.
-
Sprawność twórców nie uchroniła jednak filmu przed popadnięciem w oczywistości. Z czasem produkcja coraz pewniej podąża koleinami typowego dla tej historii pojedynku między parą opozycji dobra i zła. Jekyll/Hyde zaczyna jawić się jako groteskowa kreatura, w której coraz mniej widać intrygującego niedopowiedzenia.
-
Mimo brutalności produkcja Van Peeblesa unika radosnej pokazówy. Tym samym staje w kontrze do większości późniejszych blaxploitów. Jest od nich surowsza, może mniej przystępna, ale pod wieloma względami bardziej radykalna.
-
Wygląda na to, że nadszedł czas na zmiany. Patryk Vega oddala się od dotychczasowej twórczości, jednocześnie zachowując eksploatacyjny trzon, za który kocha się go albo nienawidzi.
-
Bidgood konsekwentnie trwa w obrębie unikalnie gejowskiego doświadczenia swoich czasów, poruszając się w sferze queerowych symboli i fetyszy wczesnych lat siedemdziesiątych.
-
Tajemnice Silver Lake są konsekwentnie usłane szczelinami. To film pełen zbijających z tropu momentów, w których fantazja protagonisty boleśnie rozmija się z rzeczywistością.
-
Willie Dynamite rysuje paralelę między kapitalizmem a monopolem zachłannego alfonsa, nie rezygnując przy tym z aspektów rozrywkowych tego charakternego, toczonego tłustym funkiem nurtu kina eksploatacji.
-
Kontakt ze Spermulą wywołuje głęboką fascynację. To film równie kuriozalny, co jego tytuł, słodko nieprzewidywalny i stale zawieszony między beką a zachwytem.
-
Choć reżysera interesuje głównie pewien fetysz, to jednak udaje mu się uchwycić specyficzny spleen dorastania, tę zmysłowość ciepłego lata przejechanego na rowerze i dziwne pomysły wyrosłe na pożywce z gęstej, zawiesistej nudy.
-
To przykład kina drugsploitation, które, choć korzysta z pulpowego skansenu, jedną nogą stoi poza. W rytm rozedrganej ścieżki dźwiękowej zstępujemy w iście piekielne odmęty metropolii, prosto na deski frenetycznie roztańczonego hipisowskiego klubu. Mimo to Walk the Walk nie umie uciec od własnego kameralnego charakteru.
-
Po seansie można poczuć się brudnym, rozbawionym, zaniepokojonym, zadziwionym, wymęczonym - a prawdopodobnie wszystko to na raz. Fantom kiler jest paskudnie seksistowski, monotonny i zły w każdym znaczeniu tego słowa. Trudno go polecić czy odradzić, ale z pewnością nie pozostawia obojętnym, ba, dla admiratorów i admiratorek złego smaku może stanowić pyszną zabawę!
-
Mieszają się tu kinoobsesje, narkotyczne odurzenia, seksualne napięcie i artefakty z psychodelii dzieciństwa. Nastrój dyktuje niedopowiedziana wampiryczność, najpierw Pedra, potem samej materii filmowej.
-
Jonathana z powodzeniem można stosować jako antybiotyk na monotonię filmowych adaptacji Draculi.
-
W pewnym sensie to film o terapeutycznej roli kina i przyjemności płynącej z teatralizacji codzienności.
-
Na liście video nasties "Siekiera" wylądowała prawdopodobnie za sprawą silnych inspiracji głośnym "Ostatnim domem po lewej" Wesa Cravena, bo faktycznie, oba filmy uderzają w podobnie minorowe tony i bezkompromisowo babrzą się w przemocy.
-
W najlepszych momentach klimat obcowania z pełzająco przerażającą, choć wciąż atrakcyjną siłą kładzie się zimnym dreszczem na karku, a baśniowe mięcho nabiera odpowiednio paskudnej realności.
-
Trąci strychem, dziecięcym lękiem przed jego ciemnymi kątami, twarzami brzydkich, starych lalek wyłaniającymi się z mroku, walającymi się stertami folii bąbelkowej, które zmieniają zwykłe poddasze w osobny świat, jak gdyby wyjęty z niepokojącego snu. Taka przestrzeń rodzi potwory odmienne od swoich klasycznych, wycyzelowanych odpowiedników, bardziej zdziwaczałe, z wyglądu tanie, na wzór otoczenia, które zamieszkują.
-
Morgiana, choć osadzona w bezczasie, wygląda jak ekstrawaganckie skrzyżowanie estetyki przełomu wieków z bliższymi nam już latami sześćdziesiątymi. Ma twarz Siouxsie Sioux. Syci.
-
Jest jednym z tych filmów, który trudno ometkować - czuć w nim zarówno urok eurotrashu, jak i złożoność kina wampirycznego "z wyższej półki".
-
Jajcarskim Nieustraszonym pogromcom wampirów Polańskiego świetnie wyszedł klimat słowiańskiej grozy, Zamek w Karpatach całkowicie rezygnuje z podobnych miksów. I to działa. Chociaż im bliżej końca, tym bardziej czai się z tyłu głowy tęsknota za odrobiną zmiany tonu. Ale to z przyzwyczajenia.
-
Jest solidnym bałaganem, ale w ten pociągający sposób, który sprawia, że trudno nie czuć fascynacji tym przedziwnym obrazem.
-
Rzeczywiście, jest erotyka, broń, nieudane morderstwo, nagość - na równi mężczyzn i kobiet - ale wszystko zostaje potraktowane z pewną przewrotnością. Może nie polecałabym Dziewczyn Pracujących na początek przygody z filmografią Rothman, ale szkoda by było pominąć tę niepozorną produkcję.
-
Trudno pobić atmosferę jego fantasmagorycznych filmów, ale po Schoolgirl Hitchhikers żałowałam, że w filmografii reżysera nie figuruje więcej podobnych produkcji, bo miał rękę do pełnej nonsensów rozrywki.
-
Estetyczne rozdarcie pokrywa autentyczna filmowa fascynacja twórców. Wszyscy tam mają dobrą zabawę, znają pulpowe klasyki, do których się odwołują, a ich dziełko pozostaje przyzwoitą rozrywką i smakowitą ciekawostką dla fanów eurohorroru. Dawno nie widziałam, żeby ktoś tak się cieszył z możliwości przywdziania plastikowych kłów.
-
Całość to raczej nieudolna, ale przyjemna wizualnie ciekawostka zaludniona przedziwnymi bohaterami.