
-
Zapowiada epokę równouprawnienia i solidarności w miejscu pracy. Film zasłynął nie tylko świetnymi kostiumami w stylu power dressingu. Opowiada też o amerykańskim śnie z perspektywy kobiet.
-
W ciepły i dowcipny sposób pokazuje, że różnice i starcia są nieuniknione, ale nie wyklucza to dobrego i zgodnego życia. Lubię takie życzeniowe morały, bo mam wrażenie, że zapotrzebowanie na nie z dekady na dekadę, zamiast maleć, wzrasta.
-
Działa dziś przede wszystkim jako interesująca próba wpisania baśniowości w burzliwą i pełną paradoksów nowoczesność, oferując przy tym intrygującą perspektywę na znaczenie mody.
-
Pełnometrażowy debiut Adiny Pintilie jest tym, co na festiwalu Nowe Horyzonty - bo tam miała miejsce polska premiera filmu - lekko pobłażliwie określa się mianem "doświadczenia". Pobłażaniem, bo z tradycyjną narracją "Touch Me not" ma niewiele wspólnego, więcej: traktowanie filmu Rumunki w klasycznych kategoriach znacznie ograniczyłoby wielowymiarowy odbiór tego kinowego eksperymentu.
-
Bardzo poprawna historia kojąca smutki jak cukier, chociaż tak naprawdę składa się głównie z goryczy.
-
-
Na szczęście reżyser Ari Aster nie zadowala się ciasnawą formą dreszczowca, szyjąc art-house'owy dramat z ambicjami o ponadczasowym znaczeniu, ładnie wpisujący się w nurt współczesnych horrorów próbujących przełamać ograny schemat, żeby dać za przykład chociażby "Coś za mną chodzi", "Zło we mnie" czy nawet "Babadook".
-
"Zimna wojna" wrze. "Zimna wojna" parzy. "Zimna wojna" rozpala zmysły i uśpione tęsknoty: za dawno niesłyszaną melodią, dzikim tańcem o świcie na barowej ladzie, pewnym typem kina, którego schyłek już niejednokrotnie głoszono. I w końcu - powiedzmy to wprost - za miłością, za namiętnością która zwala z nóg, do diabła!