Natalia Grabka
Krytyk-
Razem z moimi współ-widzami i współ-widzkami w sali kinowej moczyłam chusteczki nad opowieścią Kyi i wygrzewałam się w słońcu Karoliny Północnej. A jeśli ziewnęłam, to tylko dlatego, by odwrócić uwagę od mokrych policzków.
-
Nie jest pozbawiony wad i uchybień, szczególnie gdy sprawia wrażenie nadmiernie wydłużonego. Jest on za to wypełniony dobrymi momentami i to właśnie one zostają w pamięci najdłużej. Ostatecznie to film o bólu, samotności i strachu na wróble, którego seans może sprawić, że będzie wam niedobrze.
-
Kunsztowna i zachwycająca układanka elementów dobrze nam znanych i lubianych - z popkultury, historii animacji czy bajki magicznej - dzięki którym zarówno młodszy, jak i straszy widz może odbyć terapeutyczną podróż w głąb siebie i na nowo spojrzeć na współczesne, ale i odwieczne problemy naszego świata.
-
Jest sprawnie połączoną układanką, dzięki czemu platforma HBO może pochwalić się kolejną wartą obejrzenia produkcją, której nie sposób wymazać z pamięci. Seans miniserialu okazuje się wyjątkowo satysfakcjonującym czasem prowadzonego przez widza na własną rękę śledztwa.
-
Kto wie, może zagadek i intryg przygotowanych przez twórców jest znacznie więcej, a kolejne sezony dowiodą, co łączy Stephena Kinga z "Zagubionymi"? Z pewnością warto się o tym przekonać, bez względu na to, czy jest się fanem prozy Kinga czy nie - nie ma to większego znaczenia, bo "Castle Rock" nie stanowi wyłącznie zlepka easter eggów, ale ma ambicję kontynuowania tego, co u Kinga najlepsze - w miarę ekranowych możliwości.
-
To bowiem szczególne kino, które albo się lubi, albo nienawidzi, jednak w przypadku, gdy jest ono udane, jego estetyka oraz jakość pozostaje szczególnie imponująca. I w tym Netflix dorównał BBC, co wcale nie było tak oczywiste, jeśli wziąć pod uwagę coraz więcej jakościowych "wtop" jednej z najpopularniejszych platform streamingowych. "The Crown" można zatem polecić każdemu, przede wszystkim zaś tym, których rozczarowało kinowe "Downton Abbey".
-
"Niesamowite historie" często są zatem istotną lekcją, godną takich autorskich projektów Spielberga, jak "Kolor Purpury" czy "Amistad", które pod płaszczykiem kina rozrywkowego wciąż uczą, bawią i wzruszają. Fakt, że odcinki są dość nierówne, zarówno pod względem długości czasu trwania, jak i wartości samej historii. Wieloautorskiej antologii nie przeszkadza to jednak, by zachować spójność i zatrzymać widza przed ekranem.
-
Sam w sobie jest wizualnym majsterszykiem. Doznanie szerokiej gamy emocji zawdzięczamy jednak nie tylko operatorom, ale również reżyserowi i scenarzystom. Dzięki ich skrupulatności powstał spójny i wyważony serial, którego seans z pewnością nie pozostawi widza bez refleksji.
-
Podobnie jak ubiegłoroczny "La La Land", "Kształt wody" ilustruje zarówno pasję do oglądania filmów, jak i zamiłowanie do tworzenia kina. Choć patchwork del Toro uszyty jest z wielu materiałów o różnych wzorach oraz kolorach, a momentami coś się w nim pruje, to wizualnie wciąż bardzo dobry film.
-
Choć trwająca ponad dwie i pół godziny droga głównej bohaterki może nie przyciągnąć przed ekrany młodych i dzikich, którzy przemierzają kolejne miasta i sypiają w przydrożnych motelach, to po "American Honey" z pewnością sięgną ci, którzy współczują próbującej przebić się przez szybę ćmie, zarejestrowanej przez wspaniałego operatora Robbiego Ryana lub pragną poczuć wiatr we włosach.
-
Choć adaptacja McGregora czyni z tego zwykły, mało wnikliwy dramat, jest to na pewno dramat niezwykle estetyczny i precyzyjnie wygrany.
-
Stosunkowo lekki ton opowieści utwierdza nas w przekonaniu, że reżyserka z premedytacją nie podąża za Andriejem Tarkowskim, zaś w połączeniu ze spuścizną Resnaisa pozwala odświeżyć klasyczną już historię. Na szczęście Doris Dörrie nie rezygnuje z powolnego tempa narracji. Choć wielbiciele zawrotnej akcji mogą czasami ziewnąć, kontemplacja doskonałych zdjęć Hanno Lentz sama w sobie sprawia prawdziwą przyjemność.