Andrzej Marzec
Krytyk-
Niesamowicie formalny, całkowicie zrywający z tradycją kina narracyjnego.
-
Doskonale pokazuje, że to kobiety, niczym współczesne wiedźmy, posiadają dzisiaj w swoich rękach twórczy ogień, którego nie zawahają się użyć, domagając się natychmiastowej i autentycznej zmiany oraz rozpadu stosunków władzy.
-
Wydawało się przez chwilę, że Lanthimos jako twórca kina niezależnego chciał wyjść poza granice klasycznie rozumianego kina. Jednak jego hermetyczna estetyka i niezrozumiały styl paradoksalnie pomogły mu dostać się na salony, gdzie nagrody, podobnie jak królewskie zaszczyty, rozdaje bardzo kapryśne i nieprzewidywalne jury, któremu "Faworyta" nieśmiało, lecz konsekwentnie się podlizuje.
-
Niezwykle zabawny, prześmiewczy film o ludzkiej małości i małostkowości, która przyjmuje najczęściej gigantyczne, by nie powiedzieć monstrualne rozmiary.
-
Bohaterowie Lanthimosa to przede wszystkim zmęczeni, pokiereszowani, oszpeceni walką z nadludzką siłą ludzie, a ich zwycięstwo zawsze okupione jest najwyższą ceną. Podobnie czuję się po obejrzeniu filmu, zmęczony podróżą, mając nieodparte wrażenie, że Lanthimos w "Zabiciu świętego jelenia" nie mierzy się z mitem greckim, lecz ze swoim własnym, opowieścią o wielkich, męskich twórcach filmowych.
-
Obraz ten zamyka pewien etap w karierze reżysera, który sam, jako artysta dorasta i w niezwykle spektakularny sposób wchodzi w wiek dojrzały kinematograficznej działalności. Jestem przekonany, że najciekawsze obrazy w twórczości Czekaja są jeszcze wciąż przed nami, a już niebawem będziemy mogli obejrzeć jeden z nich.
-
Należy do nielicznych filmów, które zmieniają punkt widzenia, stawiają trudne pytania, zmuszają do działania i przede wszystkim wyznaczają zupełnie nowe perspektywy.
-
Reżyser, posługując się surową, wyblakłą estetyką, w znakomity sposób przedstawia trudną, nieprzyjazną i pozbawioną uczuć rzeczywistość modernistycznego blokowiska wczesnych lat 90.
-
Lanthimosowi udało się zrobić film o miłości bez miłości i to ona jest wielkim nieobecnym nowofalowego obrazu prawdopodobnie dlatego, że zostaje unicestwiona przez obowiązujący język, przytłoczona przez zestaw norm, stłamszona przez porządek symboliczny - będąc fenomenem pozajęzykowym, po prostu nie może się w nim wydarzyć i uobecnić.
-
A Ghost Story można potraktować jak historię o trzymającej nas przy życiu miłości, która wytwarza przywiązanie do ludzi, miejsc oraz rzeczy. To niezwykłe uczucie możemy żywić w stosunku do innych - ujawnia się ono w postaci tęsknoty i troski, jak również do siebie samych - wówczas przyjmuje postać przywiązania do własnego istnienia, które chcielibyśmy dalej kontynuować wbrew czekającej nas śmierci.
-
Otrzymujemy misternie utkaną oraz przede wszystkim trudną do odgadnięcia filmową zagadkę, przypominającą skomplikowane, niesamowite labirynty Davida Lyncha, opowieści w opowieści Leosa Caraxa czy też szkatułkowe kompozycje Luisa Buñuela.
-
Zgodnie ze swoim tytułem nie ucieka od dydaktyzmu, co więcej, można traktować ją jako współczesną przypowieść o długu, w który zawsze jesteśmy już uwikłani.