Rok 480 p.n.e. Ateńczyk Temistokles próbuje zjednoczyć Greków do walki z królem-bogiem Kserksesem i Artemizją, żądną zemsty przywódczynią perskiej floty wojennej.
- Aktorzy: Sullivan Stapleton, Eva Green, Lena Headey, Hans Matheson, Rodrigo Santoro i 15 więcej
- Reżyser: Noam Murro
- Scenarzyści: Kurt Johnstad, Zack Snyder
- Premiera kinowa: 7 marca 2014
- Premiera DVD: 12 września 2014
- Premiera światowa: 4 marca 2014
- Dodany: 28 grudnia 2017
-
Rzecz wydaje się przy tym lżejsza niż "300", co częściowo wynika z mniej masywnej ścieżki dźwiękowej. Dobrze się też ogląda. Poza przegadaną ekspozycją akcja wciąga, mimo wpisaną w fabułę przewidywalność.
-
Wali w pysk swoją jakością. Niesamowite, wręcz piękne sceny morskich bitew i abordaży, wypełnione białe plamy w historii starcia Leonidasa z perskimi wojskami oraz unoszący się nad grekami duch braterstwa i męstwa tworzą coś, co prawdopodobnie szybko przyćmi splendor pierwszej części filmowej trylogii.
-
Duża słabość "300: Początek imperium" tkwi właśnie w monotonni - przemoc staje się tutaj celem samym w sobie, pozbawiona wszelkiej otoczki ideologicznej, a nawet zwykłej logiki.
-
Na pierwszy rzut jakby typowy sequel, a po bliższym przyjrzeniu okazuje się, że posiada znamiona prequela, a nawet reboota.
-
Należy do grupy tych filmów, obok których przechodzimy obojętnie. Nie posiada on nowatorskiej wizualnie formy przekazu, jaką mógł pochwalić się obraz Zacka Snydera, a także daleko mu do wybitnych przedstawicieli gatunku, w których napięcie nakazuje nam z zapartym tchem śledzić kolejne zmagania bohaterów.
-
Wierzcie mi jest na co patrzeć, jest się czym zachwycać.
-
Murro bardzo chce, a przynajmniej tak zakładam, ale wszędzie widać kopię poprzednika, a najdobitniej pokazuje to scena seksu, która jest tak wymuszona i wciśnięta w fabułę, że aż żenująca.
-
Widowiskowe kino pseudohistoryczne, sprawnie nakręcone, dynamiczne i emocjonujące. Niestety, jednocześnie wtórne i monotonne, a scenariusz okazuje się jeszcze bardziej płaski niż w części pierwszej.
-
Dosyć udana produkcja, która jest godną kontynuacją Snyderowskiego dzieła. Podobnie jak część pierwsza, nie wymaga od nas emocjonalnego zaangażowania, a wszelkie braki fabularne rekompensuje efektowną stroną wizualną oraz świetnie zrealizowanymi scenami walk.
-
Ci, którzy czekają jedynie na latające w powietrzu kończyny i napakowanych facetów masakrujących się białą bronią, najprawdopodobniej wyjdą z kina zadowoleni.