Początkujący DJ próbuje zaistnieć na scenie muzyki elektronicznej.
- Aktorzy: Zac Efron, Wes Bentley, Emily Ratajkowski, Jonny Weston, Shiloh Fernandez i 15 więcej
- Reżyser: Max Joseph
- Scenarzyści: Max Joseph, Meaghan Oppenheimer
- Premiera kinowa: 28 sierpnia 2015
- Premiera DVD: 2 grudnia 2015
- Premiera światowa: 11 sierpnia 2015
- Ostatnia aktywność: 14 stycznia
- Dodany: 28 grudnia 2017
-
Jeśli ktoś nie ma pogardliwego czy niechętnego stosunku do muzyki elektronicznej, to seans wyreżyserowanej przez Maxa Josepha produkcji zleci takiej osobie z przyjemnością i lekkością.
-
Momentami trudno opędzić się od tęsknoty za czymś bardziej nieokiełznanym. "We Are Your Friends" mogło stać się optymistyczną wersją "Spring Breakers" - poetyczną, trochę dziką, ale szlachetną. Pozostał tylko ten ostatni element, co oczywiście cieszy, ale bardziej cieszyłaby satysfakcja w sensie filmowym, a nie edukacyjnym.
-
Znaleźli się jednak tacy, którzy z We Are Your Friends nie byli zadowoleni. Nazywali go stereotypowym, odzierającym pracę z etosu i przedstawiającym ją jako narkotyczny pościg za hitem i związanym z nim pieniędzmi. Czepiano się nawet, że bohater często chodzi ze słuchawkami, podczas gdy w rzeczywistości nikt tego nie robi.
-
Jeśli nie jesteście wielbicielami muzyki elektronicznej, jeśli nie porywają Was sety, omijajcie tę produkcję z daleka. Jednak jeśli lubicie ten rodzaj muzyki, a przynajmniej od czasu do czasu chcecie się w nim zanurzyć, możecie śmiało sięgnąć po "We Are Your Friends". Tym bardziej, że Zac Efron, pewna doza patosu, nudne i żenujące schematy, wcale w tym filmie nie przeszkadzają.
-
Piękne obrazy i doskonałe prowadzenie kamery, do tego idealnie dobrana muzyka i niebanalna fabuła z ciekawymi bohaterami sprawiają, że tego filmu nie powinno się pominąć.
-
To fabularnie nic nowego, podane jednak w nieogranej formie i przy akompaniamencie wpadającej w ucho muzyki. Ta ostatnia czyni zresztą w filmie cuda: w jej takt nawet Zac Efron rusza się tak, jakby nie był z drewna.
-
Ma to coś, co każe nie tylko się zastanowić nad trybem życia młodych utracjuszy, ale wejrzeć głębiej w model funkcjonowania melodii w klubach. To, co proponuje w filmie reżyser, to jak wejrzenie w "Pięknym umyśle" Rona Howarda w postać Johna Forbesa Nasha Jr. To wrażenie pozostaje i nie daje się odpędzić.
-
Szkoda, bo potencjał tu był, a kilka scen jest tu znakomitych. Tyle, że toną one w zalewie filmowej przeciętności.