Kinomisja
Źródło-
Jest filmem, którego serce znajduje się w odpowiednim miejscu, ale który nie potrafi w pełni wykorzystać posiadanego potencjału. Jako start nowego uniwersum jest nieco rozczarowujący, lecz równocześnie wystarczająco intrygujący bym chciał obejrzeć jak potoczą się dalsze losy bohaterów BCU.
-
Jest on jednak doskonałym przykładem na to, jak można w ciekawy i oryginalny sposób eksploatować przedstawione już wcześniej tematy. Przede wszystkim zaś jest to reprezentant pulpy zaangażowanej, która chce zaoferować coś więcej, niż półtorej godzinny relaks przed telewizorem. I z tego zadania, jak jestem przekonany, wywiązuje się znakomicie.
-
Noc Lepusa byłaby o wiele lepszym filmem, gdyby tylko nie traktowała się tak poważnie. Jeśliby twórcy bardziej świadomie zagrali na tym, jak kuriozalnie wygląda umazany sztuczną krwią króliczy pyszczek, zapewne otrzymalibyśmy produkcję o wiele lepszą. Finalnie zostajemy z okolicznościową ciekawostką, która choć nie dostarcza zamierzonych przez studio i twórców celów, idealnie nadaje się na dalece niezobowiązujący seans przy jajku i jakimś umilaczu.
-
Największą bolączką filmu jest zdecydowanie brak konkretnej wizji, w końcu scenariusz był kilkukrotnie przepisywany z myślą o położeniu nacisku na różne wątki. To trochę tak, jakby ktoś chciał nakręcić kolejną Carrie, ale w roli ofiary/oprawcy użył postaci z kreskówki. Jeśli przebrniecie przez pokłady kłującego w oczy aktorstwa, wszechobecnej głupoty i realizacyjnych potknięć, otrzymacie jednak, mimo wszystko, naprawdę przyjemny film.
-
Jest oglądalny, ale polotu w nim nie uświadczymy. Fajnie, że powstał, tylko dlaczego taki?
-
W jednym z wywiadów Kowalski miał powiedzieć, że w Polsce nie ma widowni na poważny horror. Rozumiem decyzję o pójściu w lżejszy ton, ale na próżno szukać tu błyskotliwej meta-gry pokroju Krzyku czy Domu w głębi lasu, czy choćby komediowej zabawy Porąbanych. W najlepszym wypadku W lesie dziś nie zaśnie nikt jest spóźnionym o 20 lat meta-slasherem pożenionym z kiepskim dramatem, w najgorszym cynicznym pastiszem i wyrachowanym ćwiczeniem stylistycznym.
-
Seans W lesie dziś nie zaśnie nikt udowadnia, że da się, może nie doskonale, ale na pewno bez wstydu!
-
Co prawda W lesie dziś nie zaśnie nikt kopiuje wiele scen z serii Piątek 13-tego czy Droga bez powrotu. Ale po seansie wiem, że śmiało postawiłbym ten film na półce obok typowej "amerykańskiej klasy średniej" slasherów.
-
Jedno jest jednak pewne: jeżeli nie potraficie znieść Glenna, kiedy jest najgorszy, to cholernie pewne, że nie zasługujecie na niego, kiedy jest najlepszy! Tym bardziej, że kolejne spotkanie majaczy już na horyzoncie.
-
Jak okazało się w moim przypadku, już podczas drugiego seansu cały urok Verotiki gdzieś prysnął, jej nieporadność przestała zadziwiać, a ja musiałem męczyć się z po prostu bardzo złym filmem.
-
Film Balagueró kierowany jest głównie do tych, którzy lubią główkować i bawić się w kanapowego detektywa. Pojawiająca się na początku nawałnica pytań znajduje w końcu swoje rozwiązanie. Czy satysfakcjonujące? Film przynosi pewną frajdę, jednak może wyparować z waszej głowy zanim jeszcze zdążycie nacisnąć przycisk na pilocie.
-
Choć dużo tutaj reżyserskiej walki z własnymi słabościami pod przepiękną partyturę Bruno Nicolai, to momentami produkcja ta wybija się do miana prawdziwej celuloidowej perły.
-
Cenić The First King możemy przede wszystkim za jego ambicje oraz mocno uwydatnienie swoich gatunkowych korzeni. Myślę, że owe historyczne widowisko można spokojnie postawić obok netflixowego Króla. Oba filmy cechuje wyrazista wizja autorska, staranne oddanie realiów epoki oraz garść naprawdę emocjonujących sekwencji walki.
-
Bo z pozoru film wygląda jak niczym niewyróżniający się obraz z telewizyjnej ramówki. Choć dzisiaj trudno dokopać się do jakichkolwiek informacji na temat budżetu The Baby, domyślić się możemy, że ten nie był za wysoki. Jednak ograniczone fundusze nic nie odejmują produkcji, a psioczyć możemy jedynie w dość oszczędnym w epatowanie brutalnością finale.
-
Uznaje wręcz za jeden z ostatnich, dużych, udanych filmów swojego ojca. Idąc tym tropem, można więc nazwać go humorystycznym podsumowaniem trwającej kilkadziesiąt lat barwnej kariery aktora, który na ekranie łączył styl, szyk, humor i makabrę.
-
Luźna, niezobowiązująca zabawa, będącą świetną odskocznią od bardziej wymagającego kina. Pozycja nadająca się zarówno do seansów w samotności, jak i w towarzystwie.
-
Podobnie jak wiele innych horrorów z tamtego okresu, również Istota z innego świata nie jest z perspektywy dnia dzisiejszego szczególnie przerażająca. Jednak to prowokujące i zmuszające do refleksji okno na wyjątkowy rozdział w historii USA.
-
Nic więc dziwnego, że film złotymi zgłoskami zapisał się na niesławnej liście Video Nasties. Jego największym triumfem są przecież spektakularne sceny śmierci! I właśnie jako taki powinien zostać zapamiętany, gdyż, mimo wspomnianych mankamentów, wciąż dostarcza masę niskogatunkowej rozrywki.
-
To film o mocnym klimacie, szybkim tempie i konsekwentnie budowanym napięciu. Opowiadając ambitną historię pozostaje dziełem kameralnym i minimalistycznym. Horror służy mu jedynie za punkt wyjścia i bardzo szybko się z niego wyłamuje. Na pewno nie zasługuje na krytykę, z jaką się zwykle spotyka i jaka zdaje się być wyłącznie rezultatem jego niezrozumienia.
-
Niewiele jest chyba filmów, w których samo wywoływanie niepokoju jest czymś tak pięknym, jak tutaj.
-
Charakteryzujący się luźną konstrukcją scenariusz, choć ciekawy, dopracowany dramaturgicznie i nieprzewidywalny, jest w gruncie rzeczy pretekstem do jednego wielkiego popisu rzemiosła twórców. A ten jest imponujący.
-
Luźna adaptacja, z kilkoma interesującymi pomysłami i przepięknymi zdjęciami i scenografiami. Perełka, którą bez dwóch zdań warto odkurzyć.
-
Nietuzinkowy obraz, który, choć czasem uderzy łopatą w głowę, to swoją ambicją i charakterem przykuwa do ekranu, a po samym seansie wciąż będzie nas dręczyć i niepokoić.
-
Phoenix doprowadza aktorstwo do punktu, do którego docierają nieliczni, a Phillips opowiada tę swoją niezwykłą historię, która mimo komiksowego rodowodu, bardzo mocno dotyka tego co w każdym z nas tkwi: potrzeby bliskości i zrozumienia, które tak często jest trudne do znalezienia.
-
Gdy już wyszedłem z kina, to byłem pod niesamowitym wrażeniem.
-
Trudno jest odmówić najnowszemu dziełu Todda Phillipsa bycia filmem, który ma wszelkie zadatki na stanie się kultowym. Znajdziemy tutaj przecież imponującą kreację aktorską Joaquina Phoenixa, zapierające dech w piersi i niezwykle klimatyczne zdjęcia Nowego... Gotham oraz całą masę łopatologicznie wyłożonego morału, wpisującego się idealnie w dzisiejszą modę na bycie smutnym i antyspołecznym introwertykiem.
-
Pomijając to jedno techniczne uchybienie Habit jest filmem zadziwiająco udanym, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę, że jest to produkcja bądź co bądź amatorska. Aktorzy dobrani zostali perfekcyjnie i niemożliwym jest chyba znaleźć tu słabą kreację - co też jest imponujące, wszak wielu zaangażowanych nie miało wówczas żadnego doświadczenia na tym polu.
-
Można powiedzieć, że Ukryty bierze pewien schemat kina sensacyjnego i doprowadza go do perfekcji. To film niby nieszczególnie oryginalny, a jednocześnie unikalny. Bierze przemaglowany przez mnóstwo filmów koncept i robi z nim coś prostego, a jednocześnie coś, na co nikt inny nie wpadł.
-
Dopracowana historia, rozbudowana scenografia i utalentowani aktorzy, a do tego jazz w tle - to wszystko sprawiło, że Wiadro krwi z pewnością mocno wyróżniało się na tle zazwyczaj około godzinnych historyjek, w których Corman eksperymentował z przeróżnymi gatunkami na początku swojej kariery.
-
Piękny miks rzeczywistości i fantazji. Najspokojniejszy, najwolniejszy i najprzyjemniejszy film w dorobku Tarantino, który wyrzucił samozachwyt do śmietnika, aby napisać pierwsze w swojej karierze naprawdę naturalnie brzmiące dialogi oraz postaci, które nie są po prostu cool, lecz zdają się żyć własnym życiem.
-
Aż dziw bierze, że nie jest to finalny, dziesiąty film Tarantino. Ciężko jest sobie wyobrazić pełniejsze podsumowanie jego kinofilskiej drogi.
-
Reżyser postanowił całkowicie odciąć się od kultu Rodziny Mansona, w efekcie tworząc wzruszającą laurkę dla Sharon i kina, które już nie wróci. Kochajmy je, bo jeżeli rzeczywistość wiąże się z traumą, tylko kino może nas uratować.
-
To, być może, jeden z najlepszych filmów Tarantino, jednak już teraz mogę powiedzieć, że mamy tutaj do czynienia z najbardziej dojrzałą pozycją w jego filmografii.
-
Zdecydowanie najbardziej dojrzały i przemyślany film, jaki wyszedł spod ręki Tarantino. Jednak bądźcie spokojni, w odpowiednim momencie zaatakuje Was niczym górska żmija, a finał rozpali nie tylko pokłady śmiechu, ale również nadziei. Bo choć może ludzie umierają, aktorzy i filmy są wieczne.
-
Szczerze, byłem zahipnotyzowany. Jeden z filmów roku.
-
Bardzo chciałem pokochać ten film. Naprawdę. Jestem miłośnikiem zarówno Hereditary, jak i horrorów traktujących o różnorakich folkowo-zabójczych kultach. A jednak coś mi tutaj nie do końca zagrało.
-
Brawurowo sfotografowany, słoneczny, kwiecisty, narkotyczny, jawi się Midsommar jako spektakl na wskroś hochsztaplerski, równie efektowny, co pusty w swoim efekcie. Niby jest w nim ruch, taniec, seks, ale potu i ciała tyle, co na wakacyjnym obrazku w słonecznych barwach.
-
Mój problem z Midsommar polega na tym, że mimo naprawdę heroicznych prób, nie potrafię wyciągnąć z tego filmu nic dla siebie. Lubię hajowe kino, ale tu dostaję bad trip, który, mimo tego, że jest rozegrany bardzo wiarygodnie, nie prowadzi do niczego interesującego.
-
Świetna pożywka dla estetów, którzy kochają długie i piękne zdjęcia, zabawę formą i psychodeliczne efekty wizualne. Całość w swej naturze jest mocno mantryczna i próżno tu szukać chociażby dynamicznych zwrotów akcji, co mi akurat pomogło w złapaniu odpowiedniego nastroju i wciągnięciu się w świat filmu.
-
Jest jednym z tych dzieł, które można albo pokochać, albo znienawidzić. Czy nowy film Astera będzie z nami rezonował, zależy tylko od naszego osobistego bagażu doświadczeń i wrażliwości.
-
To, że Mroczny anioł nie kryje się z tym, czym jest, tylko wychodzi mu na dobre. Nie boi się także pokazać swoich inspiracji, a te zaczerpnięte są z żelaznych klasyków gatunku.
-
Zdecydowanie jeden z najbardziej stylowych i wyróżniających się filmu giallo, jakie zrodziła nam włoska ziemia.