Aleksandra Krajewska
Krytyk-
Uczy się nas, żeby nie oceniać książki po okładce, ale jeśli koncept dorosłego żyjącego w roli psa wydaje Wam się dziwny, to taki właśnie jest "Dobry piesek!". Film śmiało korzysta z przywilejów niskobudżetowych produkcji, wchodząc w rejony, które "poważnym" studiom wydawałyby się prawdopodobnie zbyt osobliwe i ryzykowne. Najzabawniejsze jednak, jak w ostatecznym rozrachunku ten naprawdę szalony horror skręca w stronę całkiem konserwatywnego morału.
-
Choć dotyka drapieżnej strony przemysłu pornograficznego, nie ma ambicji epatowania wulgarnością. Stara się za to z wrażliwością pokazać świat człowieka żyjącego w stanie chronicznej izolacji.
-
Rozumiem, że promujące film hasło "One lubią na pieska" to niekoniecznie dowcip najwyższych lotów, ale prymitywny humor "Spuszczonych ze smyczy" naprawdę bawi. Greenbaum opowiada, co pieski sądzą o obowiązku zbierania ich odchodów, czekoladzie, obrożach elektrycznych, skąd bierze się lęk przed fajerwerkami i czyją twarz przyjmuje szatan w pieskim świecie. Bez upiększania, za to ze sporą dozą dystansu. Aż chciałoby się rzec: dogs will be dogs.
-
Bohaterowie horrorów nazbyt często przekonują się, że nie warto otwierać zapieczętowanych kopert, wyważać zabitych deskami drzwi i przede wszystkim - że trupów nie należy wskrzeszać. Cronin, doskonale zaznajomiony z gatunkowymi prawidłami, postanowił jednak sprowadzić "martwe zło" z powrotem na kinowe ekrany. Na jego szczęście okazał się to całkiem udany seans spirytystyczny. A przynajmniej na tyle, by nie prześladowały go złośliwe widma krytyki filmowej.
-
Czarny humor, efektywne kopniaki i udany casting złożyły się na pozbawiony zadęcia, dowcipny obraz. Nie jest to na pewno najbardziej ambitne dzieło o wampirach, jakie zobaczycie, ale przecież nie każdy film musi być murnauowskim "Nosferatu". Przepraszam za trywialne porównanie, ale seans z "Renfieldem" był dla mnie jak ten energetyk - niby mogłam wziąć z półki coś lepszego, ale po co, skoro właśnie to mi smakuje?
-
Całość niezła, i tyle. Pewnie powinnam się teraz czepiać twórców poszczególnych epizodów, ale ostatecznie to nie oni sygnują całość przedsięwzięcia swoim imieniem. Po takim dyrygencie można chyba było oczekiwać czegoś znacznie bardziej spektakularnego.
-
W filmie Kormákura nie ma miejsca na niuanse i akademickie rozważania. Zamiast tego zapewnia uczciwą rozrywkę - zapierające dech w piersiach krajobrazy sawanny, rzewne sceny rodzinne i dynamiczne sekwencje zmagań człowieka z naturą. "Bestia" jest dokładnie tym, co obiecuje zwiastun.
-
Mimo wszystko "Własnymi rękoma" warto wybaczyć drobne potknięcia. Twórczyni serialu zdaje się naprawdę dobrze rozumieć istotę i znaczenie sukcesu Walker.