Wybitny filmowiec wyrusza do Meksyku, by za pieniądze komunistycznego agenta nakręcić film.
- Aktorzy: Elmer Bäck, Luis Alberti, Maya Zapata, Lisa Owen, Stelio Savante i 3 więcej
- Reżyser: Peter Greenaway
- Scenarzysta: Peter Greenaway
- Premiera kinowa: 12 lutego 2016
- Premiera światowa: 11 lutego 2015
- Dodany: 18 lipca 2016
-
Eksperymentacyjny film o eksperymentatorze, z charakterystycznymi dla Greenawaya dopiskami o śmierci.
-
Greenaway przekroczył wiele granic.
-
Polecam ten film nie tylko fanom brytyjskiego reżysera, ale także tym, którzy pragną odkrywać nieznane oblicza filmowej Europy.
-
Kto nie boi się intelektualnych wyzwań w pięknej oprawie wizualnej - powinien koniecznie obejrzeć.
-
Reżyser manipuluje kolorem, komponuje zapętlone panoramy, inscenizuje wirujące jazdy kamery, tautologicznie dubluje obraz i słowo, dzieli ekran na trzy. Ale ten montaż kinowych atrakcji jest manieryczny i jałowy.
-
Mimo że całościowo "Eisenstein w Meksyku" wydaje się być raczej zbiorem atrakcyjnych koncepcji i frapujących myśli niż pełnoprawnym dziełem filmowym, obraz ten warto obejrzeć.
-
Anachronicznie awangardowy, balansuje między pastiszem kina niemego, wykładem o seksie, śmierci i imitacji w sztuce oraz gejowskim melodramatem.
-
O nowym Greenawayu zapomina się dziesięć minut po seansie.
-
Peter Greenaway wraca na ścieżkę sukcesu wraz z "Eisenstein in Guanajuato".
-
Niekonwencjonalna opowieść para-biograficzna. Meksyk, legenda radzieckiej kinematografii, egzystencjalne dylematy i erotyczne peregrynacje. Za kamerą Peter Greenaway - znowu w formie.
-
Fantazja oparta na zaledwie dziesięciu dniach z życia radzieckiego mistrza.
-
Jedyną zaletą "Eisensteina..." pozostają wysmakowane kadry i wizualne eksperymenty. Zmienne nasycenie barw i momentami wręcz teledyskowy montaż pozwalają nie nudzić się w trakcie seansu, ale nie da się ukryć, że mamy do czynienia z mało udaną i nie do końca planowaną farsą.
-
Nawet to wizualne piękno zaczyna powoli męczyć, jak każda tak obfita, bądź co bądź, uczta.
-
Błazenada, ale poza tym - typowy Greenaway.
-
Powstał film bardzo typowy dla Greenawaya, który nieustannie obwieszcza koniec kina, a jednocześnie szuka dla niego nowego języka.
-
Jest filmem niemalże rewolucyjnym w dorobku Greenawaya. Reżyser nie tylko częściowo porzuca dotychczasową składnię ujęć, ale też otwiera się na agresywny montaż.
-
Gruby bicz zgrabnie ukręcony na poczciwy, naiwny biopic. Jego zwoje splecione zostały przede wszystkim z popularnego dziś queerowania wielkich zmarłych i dojmującego, równie powszechnego, braku wiary w tzw. prawdę historyczną.