-
To niesamowite, że już w pierwszych słowach jakie padają w filmie, postać Olgi recenzuje to, co będziemy oglądać przez najbliższe 111 minut. - Nowy dom, a burdel ten sam - mówi bohaterka, która tym razem także pełni rolę komediową, istniejącą dla równowagi do irytująco poważnie rysowanej relacji między dwojgiem głównych bohaterów.
-
Jest źle, bardzo źle. Nawet kiedy nie jest to tak szkodliwe społecznie jak jedynka, to wciąż mowa o tragicznie napisanym i zrealizowanym filmie. Gdzie wszystko woła o pomstę do nieba, a głupota historii sięga kolejnego szczytu.
-
Seans tego filmu to zmarnowane dwie godziny. Nie sądziłem, że twórcy mogą jeszcze bardziej obniżyć loty, ale udowodnili mi, że się myliłem.
-
To duża sztuka zjechać poziom niżej w stosunku do tego, co przedstawiono nam w kinach przy okazji pierwszych 365 dni. Tamten film bowiem, przy odrzuceniu zwyczajnie szkodliwej społecznie otoczki, w odbiorze robił się paradoksalnie oglądalny, w ironicznym podejściu mogąc stanowić guilty pleasure, które dało mu szeroko komentowaną globalną popularność. Sequel nie ma zielonego pojęcia, po co jest na ekranie.
-
Głupota drugiej części "365 dni" sięga jednak zenitu, gdy obraz próbuje przeistoczyć się w kryminał i wychodzi na jaw fabularna enigma. Przyrządzony przez twórców plot-twist jest tak infantylnym i leniwym rozwiązaniem, że już w tym momencie możemy przestać martwić się o kolejną Złotą Malinę. Pod względem reżyserii nie zmieniło się tutaj wiele - filmowy odpowiednik literatury Lipińskiej pozostaje teledyskowo-reklamową wariacją cichych fantazji seksualnych silnej w założeniu kobiety.
-
1.728 kwietnia 2022
-
-
To film, na którym nie można zostawić suchej nitki.
-
W tym momencie powinienem napisać coś o fabule "365 dni: Tego dnia". Niestety, film Barbary Białowąs i Tomasza Mandesa jest dziełem niemal afabularnym, składającym się w większości ze sklejek montażowych, okraszonych kiczowatą muzyką i scen symulowanego seksu, jakby wyjętych z przeciętnego soft porno.
-
Pani Blanka prezentuje obraz Polki, która potrzebuje luksusów, siedzi na fotelu, pachnie, wygląda i nic nie robi poza odhaczaniem wszystkich pozycji z Kamasutry. Płytko, płycej, najpłycej - to Rów Mariański kobiecej osobowości. Bohaterów nie da się lubić, romans przepleciony gangsterką nie działa tak jak powinien, a sceny erotyczne zamiast pobudzać krążenie krwi, wywołują chęć pójścia do sklepu po piwo lub kawę, aby nie usnąć.