Rok 1958. Młody prokurator usiłuje pociągnąć do odpowiedzialności sprawców cierpienia w Auschwitz.
- Aktorzy: Alexander Fehling, André Szymanski, Friederike Becht, Johannes Krisch, Johann von Bülow i 15 więcej
- Reżyser: Giulio Ricciarelli
- Scenarzyści: Elisabeth Bartel, Giulio Ricciarelli
- Premiera kinowa: 22 stycznia 2016
- Premiera światowa: 6 września 2014
- Ostatnia aktywność: 2 stycznia
- Dodany: 18 lipca 2016
-
Pomysł, by przedstawić historię poprzedzającą procesy oświęcimskie bez pokazywania ich samych nie jest banalny.
-
Szczery i pozbawiony złudzeń. Choć z wieloma uproszczeniami w zakresie czysto filmowej materii.
-
Solidna strona wizualna nie jest niestety w stanie przyćmić przeciętnego scenariusza.
-
Porządny, ale schematyczny film.
-
Trochę zabrakło, żeby ten tytuł był nominowany do Oscara w kategorii najlepszego filmu nieanglojęzycznego, ale kandydatura była. Może to zbyt przesłodzony obraz, może gra aktorska bez przytupu - przesadnie wyrzeźbione ciała, brak czegoś charakternego, z pazurem, wszystko wygładzone.
-
Produkt wysokiej jakości. Aktorsko film stoi na solidnym poziomie. Momenty ckliwe równoważą elementy humorystyczne, wynikające ze sporej naiwności życiowej bohatera.
-
Interesujący i przyjemny w odbiorze. Mimo że właściwie cały opiera się na dialogach, nie staje się przez to nudny.
-
Giulio Ricciarelli przeplata w "Labiryncie kłamstw" kilka gatunków, co nie zawsze wychodzi na dobre samemu filmowi. Nie unika banałów, ale ostatecznie z opowieści o prokuratorskim śledztwie w Niemczech lat 50. można wyciągnąć kilka interesujących momentów.
-
Bardzo dobrze pokazano całe to uwikłanie narodu, a nie tylko jednostek, całe to pudrowanie pamięci, także przez Amerykanów.
-
Uszyty został na wzór hollywoodzkiego kina gatunkowego, co wyszło mu na dobre. Co prawda, w drugiej połowie "Labirynt kłamstw" nieco się rozłazi, ale i tak nie udaje mu się zepsuć pozytywnego wrażenia.
-
Pewien moralny impet, ale też waga tematu, sprawiają, że często łatwiej przymyka się oko na toporność i nieporadność filmu. Tym niemniej, nawet jeśli momentami emocjonuje, daleko mu do kina wysokiej klasy.
-
Jest w filmie napięcie, jest dramatyzm, jest i porcja romantyzmu, jest nawet niemal sensacyjny wątek pogoni za doktorem Mengele - ogląda się to dobrze, temat jest ważny, zmuszający do dyskusji i przemyśleń na temat honoru narodu, grzechów przekazywanych z pokolenia na pokolenie i odpowiedzialności zbiorowej.
-
Obraz z niewykorzystanym potencjałem. Debiutujący reżyser zdecydowanie nie udźwignął ciężaru, z jakim przyszło mu się mierzyć.
-
Mimo że nie jest to poziom "Upadku", "Życia na podsłuchu" czy "Sophie Scholl", emocje i refleksje gwarantowane.
-
Prawda, choć czasami wstrząsająco podana, nie budzi już takich emocji.
-
Pełen jest patetyczności oraz trywializmu i daleko mu do innych podobnych filmów, które swoim ciężarem przybijały do ziemi. Niemiecka produkcja, jak na obraz podejmujący taką tematykę, jest dość "lekka".
-
Jeśli "Labiryntowi..." udaje się czegoś dowieść, to może tego, że porządnie zrobiony, słuszny film na ważny temat może być przy okazji filmem całkowicie zbędnym.
-
Chyba najuczciwszy i najmocniejszy dramat rozrachunkowy na temat uchylania się od odpowiedzialności za zbrodnie III Rzeszy społeczeństwa zachodnioniemieckiego po wojnie.