Biblia Horroru
Źródło-
Bardzo dobry powrót, nieco zmieniający do tej pory bardzo sztywny schemat i co więcej domykający proszące się o domknięte tematy.
-
Dużo w tym wszystkim absurdu i groteski, do tego surrealizm, okultyzm i masturbacja. Na fabułę składają się kadry hipnotyczne i psychodeliczne. Dużo tu jaskrawości, żeby nie powiedzieć przejaskrawień. Myślę, że wyszło z tego całkiem zajmujące dziwowisko.
-
Można się tu doszukiwać symboli i metafor, ale nabiorą one sensu dopiero gdy poznacie główną zagadkę. Czy ta rekompensuje wszystkie niedostatki jakie można zarzucić narracji? I tak i nie, zależy kogo zapytać. Miłośnicy prostoty powinni być radzi, ale nie jestem przekonana, że obraz zbierze same pozytywne komentarze.
-
Film ma doprawdy wspaniały klimat, właściwy starym produkcjom. Trochę Hitchcock, trochę Shirley Jackson. Tajemnica domu ukryta pod śnieżną pokrywą. Trzyma w napięciu i choć fabuła nie jest bardzo skomplikowana, to nadal pozostawia pewne pole do puszczenia wodzy fantazji.
-
Możemy potraktować więc ten obraz jako metaforę żałoby, która biernie ingeruje w życie doświadczających jej ludzi, paraliżuje działania i zamyka w poczuciu izolacji i samotności. Aktorsko i realizacyjnie nie ma się do czego przyczepić, ale nie będzie to raczej produkcja kasowa, ani też nowy reprezentant horroru nowej fali, który weźmie widownie szturmem.
-
5.826 kwietnia
- Skomentuj
-
Nie mniej uważam, że wyszło ciekawie i duża w tym zasługa dwóch czołowych aktorów, a także samych pomysłów na ich postacie. Niezłe to było i chyba mogę polecić.
-
5.618 kwietnia
- Skomentuj
-
Aktorsko i realizacyjne poprawny, ale nie jest to film z wielkim budżetem i szafujący efektownymi akcjami. Raczej senny, szczególnie w pierwszej partii, skupiony na dramatyzmie. Trzeba takie rzeczy lubić, ot co. Ja się z nim polubiłam, ale za resztę ręczyć nie mogę.
-
Niemiecka reżyserka nie sili się na dzielenie bohaterów na dobrych i złych, raczej na złych i złych - wszyscy na swój sposób. Nie bardzo jest komu kibicować, więc pozostaje nam obserwować tą z góry przegraną walkę. Nie jest ona jednak szczególnie emocjonująca, bo trudno by taka była przy oczywistych prognozach jej wyniku.
-
5.93 kwietnia
- Skomentuj
-
Wizualnie, technicznie, aktorsko, nie mam żadnych zarzutów. Narracja faktycznie jest nierówna i można się trochę zgubić w tym onirycznym wyśnieniu, ale gdzie lepiej się zgubić jak nie w słowackim lesie?
-
To co zdecydowanie się tu udało, to stworzenie dobrej przestrzeni, w której być może gdyby postawić na nieco inne rozwiązania fabularne groza mogłaby pięknie wybrzmieć. Rozwiązanie zagadki jakie oferuje nam scenariusz jest raczej oszczędne i mętne.
-
Nastrój filmu jest ciężki, melancholijny, ale i pełny napięcia, co stosownie podkreśla ścieżka dźwiękowa. Aktorsko bardzo okej, fani Peaky Blinders będą zachwyceni :) choć na mnie osobiście największe wrażenie robiła Helga. Podsumowując, must watch, dla fanów skandynawskich klimatów, folk horroru i slow burn'owych narracji.
-
Jako horror w mainstreamowym rozumieniu sprawdza się średnio, ale nie można mu odmówić, że w okolicach grozy pozostaje i nie z uwagi na komputerowe wygibasy w piwnicy, a ze względu na bardzo określoną groźbę, która się nad nim unosi, groźbę, albo raczej obietnicę: śmierci.
-
Ci którzy zdecydują się na seans kinowy będą mieli okazję doświadczyć przeżycia estetycznego najwyższej próby. Każdy kadr z tego filmu mógłby zdobić wnętrza gotyckiego zamku jako obraz malowany ręką romantyka. Widoki zapierające dech w piersiach - nie ma w tym przesady. To bardzo malarskie dzieło, poetyckie i urzekające. Pamiętajmy jednak, że to nie wypad go galerii sztuki tylko seans filmowy. Warstwa narracyjna nie jest już tak doskonała, przynajmniej w moim odbiorze.
-
To co się tu dzieje, Moi Drodzy, to są nie do opowiedzenia rzeczy. Istny sen wariata, bardzo zły trip, albo zejście do najciemniejszych warstw TikToka.
-
6.626 stycznia
- Skomentuj
-
Generalnie można obejrzeć, ale bez zachwytu, do tego sporo mi zabrakło.
-
5.623 stycznia
- Skomentuj
-
Niby dużo się dzieje, niby sytuacja dramatyczna, ale jakieś to takie mdłe i bez wyrazu. Aktorsko też nie ma szału, jedynie dziadek z drewnianej chaty mnie ruszył. Postać ofiary i oprawcy przyjęłam z obojętnością. Takie to, mocno średnie.
-
5.414 stycznia
- Skomentuj
-
Finalnie mamy dobry film, mocny obsadowo, przemyślany i sprawnie zrealizowany. Jestem na tak.
-
6.410 stycznia
- Skomentuj
-
Film bardzo dobry, jak na koreańskie kino staranny i wyposażony we wszystko, co czyni go zajmującym i intrygującym.
-
Film do obejrzenia, jeśli lubicie pościgi, zamieszanie i przemoc w jaskrawych barwach.
-
Przez cały film akcja pędzi jak szalona, niczym kabriolet naćpanego małolata. Za kierowców robią kolejne osoby dramatu, bo perspektywa jest jakby przekazywana z rąk do rąk - analogicznie do zarazy - i możemy się zastanawiać czy w tym szaleństwie jest metoda? Jest tu co najmniej kilka scen wprawiających w osłupienie, odegranych przez aktorskich naturszczyków, którzy wchodzą w rolę po pas po szyję i serio dają czadu. Mnie to dziwowisko przekonało, ciekawa jestem jak z Wami.
-
Zauważyłam, że miejscami twórca tak się rozpędził, że sam musiał dać sobie po łapach i świeżo zbudowane napięcie rozładować humorem. Przez te nierówności film traci na swoim opresyjnym oddziaływaniu i w duchu myślę sobie, że wolałabym nieco mniej, ale mądrzej.
-
Film zdecydowanie dla fanów slow burn horrorów, horrorów nastrojowych w których ogromne znacznie odgrywa relacja człowieka z przyrodą.
-
Z oryginału pozostał szkielet, pewna rama, w którą wtłoczono inną narrację. Ten film jest po prostu odpowiedzią na mainstreamowe potrzeby, których oryginał nie zaspokoił, bo zaspokajać nie zamierzał.
-
Technicznie film bez zarzutów, wszystkie sceny, które straszyć powinny, przynajmniej z umiarkowanym skutkiem to robią. Jest pomysł, jest realizacja. Naprawdę nie ma się do czego przyczepić.
-
Atmosfera, atmosfera i jeszcze raz atmosfera. Narracja może wam przywieźć na myśl opresyjność "Wstrętu" Polańskiego i do tego też filmu często jest porównywany. Kino na wskroś psychologiczne, psychodeliczne. Wszak powstałe w oparciu o prozę czołowego twórcy belgijskiego weird fiction. Mniam.
-
Całkiem zajmująca, dobrze zrealizowana produkcja.
-
Dobre to kino, udane, a ciepłe przyjęcie przez widzów gwarantuje nam kontynuację historii.
-
Film nie jest zły, można powiedzieć, że twórczyni nie nastrzelała obciachu i wybrnęła z karkołomnego pomysłu z twarzą - trzymaną nisko przy ziemi, ale bez jednak. Można obejrzeć, można olać.
-
W kategoriach niezbyt wyszukanej rozrywki film daje radę, przynajmniej do punktu kulminacyjnego- obejrzycie, rozumiecie, o co mi chodzi. Przejdzie, ale nie polecam szczególnie.
-
Kicz i groteska zestawiona z najbardziej klasycznym pojmowaniem grozy. Czuć w tym klimat "Egzorcysty", czy "Carrie", szlagierów prawiących o zjawiskach paranormalnych. Mnie oglądało się to bardzo dobrze, a niecodzienna konwencja wprowadziła odrobinę świeżości w skostniały motyw.
-
Narracja jest raczej powolna, ale nie można powiedzieć, że nic się tu nie dzieje - dzieje się dużo, ale nie towarzysz temu egzaltowany przesyt, przerost formy nad treścią - bolączka wielu współczesnych produkcji. Jest nastrojowo, nieco upiornie i intrygująco. Jest na co popatrzeć. Polecanko.
-
Ten film jest bardzo odważny, uderza celnie i bez litości. Narracyjnie bardzo stonowany, spokojny - jak cisza przed burzą - wizualnie stosownie ponury i opresyjny. Świetnie zagrany, wręcz brutalnie naturalistyczny. Absolutny, bezbrzeżny zachwyt. Mój film roku.
-
Czyżby film idealny? Na to wygląda, choć moim zdaniem finał został trochę przeciągnięty, ale może to kwestia mojego sensorycznego przeciążenia taką mocą wrażeń, jakie zapewnia film. Bierzcie i oglądajcie go wszyscy.
-
Pierwsza połowa filmu, gdy tajemnica pozostaje tajemnicą, jest naprawdę ciekawa i intrygująca. W głowie widza mogą legnąć się różne domysły. W drugiej połowie filmu do głosu dochodzą przemyślenia na temat kondycji moralnej świata bogaczy. Zaczyna być krwawo, ale raczej mało widowiskowo, bez ikry, powiedziałabym. Ta partia filmu przypadła mi do gustu zdecydowanie mniej, choć nie da się ukryć, że trudno było o inną pointe.
-
Sieć powiązań, główna fabularna intryga, modus operandi z powodzeniem wywiódł mnie w pole, ale to jeszcze nie znaczy, że uważam go na udany. Coś mi w tej warstwie fabularnej nie zagrało i chyba jeszcze muszę nad tym podumać. Jeśli chodzi o wykonanie, wszystkie doświadczenia sensoryczne, jakie funduje nam ta produkcja, posiłkowanie się analogowymi rozwiązaniami i ucieczka od popcornowych chwytów, od razu stawia obraz wysoko ponad większość współczesnych filmów z gatunku i to jego największy plus.
-
Liczne odwołania do klasyki kina, rzucanie nazwiskami gwiazd, rekwizyty i scenografie to wszystko świetnie oddaje atmosferę i jest jakością samą w sobie, ale nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że narracji towarzyszy niezdrowa nerwowość i poszczególne punkty fabuły nieco się rozjeżdżają.
-
Pozornie niewiele się tu dzieje, ale jako w takich filmach bywa, pod powierzchnią aż kipi od stłumionych emocji. Żalu, gniewu, strachu. Kreacje aktorskie są uszyte na miarę, dobór zupełnie nieprzypadkowy i wymierzony w punkt. Grozowych elementów mamy tu aż nadto natomiast serwowane są subtelnie, bez fanfar.
-
Egzaltacja aktorów, kompletny brak umiejętności kręcenia scen walki, czy wreszcie ujęcia mające uchodzić za efekty specjalne - cringe osiąga poziom sufitowy. Urzekła mnie ta historia, ten entuzjazm twórcy i całej obsady, doceniam jak diabli. Bierzcie i oglądajcie. I bawcie się przednio.