Karolina Ćwiek-Rogalska
Krytyk-
Nie jest jednak powrotem do wielkiej formy słynnego reżysera, choć trzeba przyznać, że dobrze się go ogląda.
-
Pozostaje filmem interesującym, z błyskotliwymi epizodami, a do tego zaskakująco gorzko-słodkim.
-
Teoretycznie zwyczajne kino, niepozbawione wad, a jednak ze scenami mocno zapadającymi w pamięć i udanym duetem Kulesza-Dziędziel.
-
Jest więc bez wątpienia dokumentem pomysłowym i od strony formalnej niewiele można mu zarzucić. Jest jednak również filmem nie tyle odtwarzającym rzeczywistość, co próbą bardzo silnej tej rzeczywistości kreacji. Jak wiadomo dokument zwykle gra z takim napięciem - pytanie tylko, w którym miejscu przebiega granica?
-
Świetnie zrealizowany, obsadzony niemal idealnie i opowiadający od początku do końca bardzo świadomie złożoną historię, wyważoną między tragedią a komedią. Opisywany jako horror nie do końca daje się wtłoczyć w ramy kina gatunkowego. Nie oznacza to jednak, że "Demon" nie straszy - tym, co w nim najstraszniejsze, jest w gruncie rzeczy to, co na pozór wydaje się zupełnie przezroczystymi elementami tła.
-
To próba przełamania społecznego wyobrażenia o osobach autystycznych, a równocześnie ciekawy dokument, który ma równocześnie szanse stać się niemoralizującym, a użytecznym w praktyce materiałem edukacyjnym.
-
-
Jest "Marsylski łącznik" historią w starym stylu, doskonale nadającą się do obejrzenia w czasie letniego wieczoru. Dla chcących się przekonać, jakim aktorem tak naprawdę jest Dujardin albo czy Francuzi podjęli próbę opowiedzenia na nowo znanych historii, film nie dostarczy zbyt wielu odpowiedzi.
-
Podlana newage'owym sosem dość banalna opowieść o przezwyciężaniu samego siebie w ekstremalnych warunkach.
-
Może być krokiem w dobrą stronę - świadczy jednak niestety także o tym, że historia z życia, która brzmi inspirująco, niekoniecznie musi sama z siebie dobrze wypaść na ekranie. A doborowa obsada nie zapewni filmowi artystycznego sukcesu, jeśli nie ma w nim za wiele do zagrania.
-
Można zatem narzekać na dziury fabularne, naiwność niektórych rozwiązań, nie zawsze dopracowane i osiągające swój cel efekty specjalne, niedokładności historyczne czy dziwny akcent niektórych postaci. Można też pójść do kina i mieć świetną zabawę przez dwie godziny. Można to też połączyć. I, co pokazuje przykład tu podpisanej, nadal bawić się dobrze.
-
Nie jest to film wybitny, postaci są za to wybitnie papierowe i właściwie jeśli go oglądać, to dla dobrej roli Benedicta Cumberbatcha, który jednak - z ręką na sercu - gra aż za dobrze jak na tak przeciętny obraz.
-
Teoretycznie przynosi przełamanie w dotychczasowej twórczości reżysera. Póki co jednak trudno orzec, czy konsekwencje tego będą pozytywne, czy negatywne.