Życie chorej na mukowiscydozę Stelli Grant ulega zmianie, gdy podczas pobytu w szpitalu poznaje pacjenta Willa Newmana.
- Aktorzy: Haley Lu Richardson, Cole Sprouse, Moises Arias, Kimberly Hebert Gregory, Parminder Nagra i 15 więcej
- Reżyser: Justin Baldoni
- Scenarzyści: Mikki Daughtry, Tobias Iaconis
- Premiera kinowa: 10 maja 2019
- Premiera światowa: 13 marca 2019
- Dodany: 13 kwietnia 2019
-
Dostarcza autentycznych wzruszeń. Jeżeli nawet ja płakałam podczas seansu w kinie, to produkcja wzruszy na pewno niejednego twardziela.
-
Oczywiście Trzy kroki od siebie niewiele wnosi do gatunku i dość chętnie korzysta z ogranych schematów fabularnych, ale robi to wdzięcznie i w sposób inteligentny. Widz szybko uczy się lubić bohaterów, autentycznie im kibicuje, a przy okazji poznaje ich ograniczenia wynikające z choroby.
-
Udane wykorzystanie ogranych fabularnych rozwiązań z dotknięciem problemu, który zasługuje na to, aby o nim mówić, przywoływać go i o nim nie zapominać. Poza tym chusteczki w dłoń i do kina śmiało marsz.
-
Wiem, wiem - to nie historia dla mnie. Dawno skończyłem podstawówkę i nie wzdycham do Cole'a Sprouse'a. Docelowej widowni większość wad tego w sumie i tak nie najgorszego filmu pewnie nie odbierze wzruszeń.
-
Nie można jednak nie docenić kilku subtelnych refleksji, na jakie ostatecznie odważyli się twórcy, jak i wywołującej naturalną empatię świetnej Haley Lu Richardson, dzięki którym Trzy kroki od siebie - mimo wad - wybijają się ponad w pełni schematyczne i bezlitośnie spłycone produkcje spod znaku młodzieńczego romansu i tragedii.
-
Jednak nawet te kilka lat temu Gwiazd naszych wina dostarczyło mi więcej smutku niż jakiejkolwiek radości, a Trzy kroki od siebie działają zupełnie inaczej. Z sali wyszłam autentycznie uśmiechnięta z myślą - warto żyć.
-
W kategorii filmów młodzieżowych jest to naprawdę dobra propozycja. Odrobinę ckliwa, ale za to autentyczna, świeża i poruszająca.
-
Trzy kroki od siebie sprawią, że mimo ciążących w waszym życiu problemów, poczujecie się lepiej.
-
Doceniam też dobrą robotę, jaką film robi dla społecznej świadomości problemów ludzi cierpiących na mukowiscydozę. Podobnie jak konkluzje, do jakich w finale widzowie dochodzą razem ze Stellą. Niestety, nie da się ukryć, że jakkolwiek słuszne by one były, prawie dwie godziny, jakie twórcom zajęło dojście do nich w kinie, to filmowa droga przez mękę.