-
Oczywiście polecam z całego serca. Maksymalnie relaksujący, ze świetnymi tekstami, ale bez obcesowości. To też niemała niespodzianka, bo można było się spodziewać czegoś innego, a to w gruncie rzeczy komedia obyczajowa najwyższych lotów.
-
Na nudę rzeczywiście narzekać nie można. Jest dużo pościgów, w tym świetnie zrealizowana finałowa ucieczka w metrze.
-
Czułem, że 1923 to część czegoś większego, może nawet o przypadłości tasiemca. Ale jeżeli już miałbym oglądać jakiś tasiemiec, to tylko o takim zabarwieniu życiowym i historycznym.
-
Wspaniały casting, epickie podejście do tematu, sprawna reżyseria, kilka raptem dłużyzn i niebywały finał.
-
-
Przedostatni odcinek pierwszej serii serialu Columbo zostanie jednak przeze mnie zapamiętany. Ma świetny finał, a i Roddy McDowall w swoich obcisłych spodniach w jednej ze scen to obrazek, którego wymazać się nie da.
-
Fantastycznie zaczyna się od najazdu na nocną panoramę miasta przy akompaniamencie hipnotyzującej muzyki autorstwa Billy'ego Goldenberga. I to ten odcinek, w którym morderczyni celuje do porucznika z broni. Nieczęsty to widok.
-
-
Czujemy zagrożenie i czujemy świat, wiemy też jaki ciężar nosi i jaki ciężar będzie musiał dodatkowo wrzucić na barki Joel. Do tego dochodzi wspaniała realizacja, praca operatora. Nie przegapcie.
-
Polecam jako serial wyjątkowy. Pięknie nakręcony, wspaniale zagrany, mocno wkręcający się ze swoimi scenami, na które patrzysz przez palce wciąż niezmiennie dziwiąc się temu, jak człowiek potrafi być słaby.
-
Dobiłem do brzegu wdzięczny, że już skończyła się ta męczarnia. Twistu nie było, zakończenie równie absurdalne jak cała reszta.
-
Dla mnie, oprócz tego nieznośnie przewlekłego tempa, przy którym zmuszałem się do uczestniczenia w wydarzeniach największą bolączką była moja własna niewiara w bohaterów.
-
Wszystko się klei, dialogi, postać głównego bohatera, otoczenie wraz z epizodami. Oby tak dalej!
-
Hugo Blick western rozumie, kocha gatunek, wie jak ciąć dialogi na ostro, bo każda rozmowa dobrze się klei, a sekwencje są przemyślane. Dramaturgia i napięcie również są, emocje zapewnione.
-
Jest szalony, ale też perfekcyjnie nakręcony.
-
Wszystkie osiem epizodów trzeciego sezonu trzyma jednak bardzo wysoki poziom. Kevin Bacon bryluje i daje aktorski popis. Ośmielę się napisać, że to ten występ, który należy do najlepszych dokonań aktora.
-
Tutaj nie ma się do czego przyczepić. Świat jest pełny, scenografia dopieszczona, efekty i charakteryzacja taka, że fani powinni być usatysfakcjonowani.
-
Dostarcza niemałych emocji.
-
Dostałem to, czego oczekiwałem plus ten świąteczny blichtr, który może się udzielić w każdej porze roku. W gratisie świetny występ Piotra Adamczyka, ale o tym już zapewne wszędzie słyszeliście.
-
Wspomniany zamęt obniża ocenę, ale rozwiązanie w finale i kolejny klasyczny cliffhanger sprawia, że chce się czekać na sezon trzeci, który jest już zamówiony. A ponieważ co za dużo to niezdrowo, radzę, by trzeci był również ostatnim.
-
Fantastyczny serial, w którym twórcy od samego początku do końca utrzymują uwagę widza.
-
To fascynujące, jak ze skądinąd znanej historii, z powszechnie dostępnymi szczegółami, udało się wyciągnąć tyle napięcia i emocji.
-
Dość ambitny projekt, nie wszystko udało się wyjaśnić, wątpliwości pozostały, w niektórych przypadkach nawet niesmak, bo można było coś bardziej dopracować, przemyśleć. Ocena bardzo dobra wynika jednak z całokształtu.
-
Nie sposób chwalić Zbrodni po sąsiedzku tylko za wykonanie, bo absolutnie pozytywne zaskoczenie przychodzi ze strony aktorskich występów.
-
Ratuje się jednak wieloma rzeczami, serial okopał się klimatem, tematem, zdjęciami, muzyką, aktorskimi występami i neo-noirową atmosferą. To całkiem sporo, by uznać tytuł za udany, prawda?
-
Niekwestionowany przebój telewizyjny.
-
Połączenie kilku wątków dramatycznych, liczne odniesienia do kultury zachodu i dolewanie do ognia kolejnych fantastycznych pomysłów zaowocowało przyrządzeniem dania na tyle specyficznego w smaku, że być może niejadalnego dla większości widzów. Cóż, wielu z nich rzeczywiście może nie do końca tutaj się odnaleźć. Jednak Ci z nich, obyci chociażby z pracami Davida Lyncha powinni poczuć się wyśmienicie.
-
To serial bardzo ambitny, nietuzinkowy, z dala od akcji i innych fajerwerków. Na pewno nie dla wszystkich, porzuca okrucieństwo, nie uświadczymy tu scen gwałtownych, czy takich, które przyprawiają o szczególną nerwowość.
-
Od zawsze kibicuje wszelkim próbom robienia kina gatunkowego w Polsce i trzymam kciuki za wszystkich twórców, którzy podejmują się tego niełatwego zadania. Dlatego żałuję, że nie mogę wystawić Krakowskim potworom lepszej oceny...
-
Świetny serial, wspaniałe uchwycony przygnębiający nastrój, mocna kryminalna sprawa, kilka obsadowych niespodzianek. Dla mnie to obecnie numer dwa po Glinie.
-
Pierwszy sezon to niezły mikser z finałem, który parokrotnie policzkuje widza. Zwrotów akcji jest tu wiele, niejasności i tajemnic jeszcze więcej, ale to właśnie dzięki temu kochaliśmy Zagubionych.
-
Ma to wszystko, a nawet więcej, bo twórcy zaskakują przede wszystkim tym, że nie wpadają w pułapkę tworzenia intryg. Każda jedna scena, która mogłaby zostać wykorzystana do spotęgowania napięcia, jest rozładowywana najbardziej zdrową i ludzką decyzją.
-
To jednak dość kłopotliwy w odbiorze serial, głównie przez to, co napisałem wcześniej. Forma urzeka, temat zahacza miejscami niemalże o terapię szokową, całość wykończona jest kolorami z baśniowej palety. Jak w tym wszystkim się odnaleźć? Wystarczy to rozgraniczyć, bo historia niewolnictwa to jedno, cała reszta to ucieczka, a baśń pomaga im przetrwać.
-
Sam serial, który nagrany jest dość odważnie, a wcielająca się w jedną z głównych Lily James przypomina Pamelę Lee Anderson w całym kontekście. Polecam, by poczuć ducha tamtych czasów i być może bardziej poczuć aurę skandalu.
-
Dobra rozrywka, sprawnie nakręcony serial, nierzadko brutalny z kolesiem, który raz za razem wprawia nas w zakłopotanie gdy ściąga zakupiony w lumpeksie t-shirt.
-
Zasługuje na ocenę najwyższą, nawet jeżeli twórca odpuścił kilka momentów. Wspaniale zagrany, napisany, opatrzonymi genialną muzyką i takimi samymi zdjęciami. Dla fana westernu to rzecz niemalże doniosła, epicka, po trosze gloryfikującą brutalne czasy, ale pokazująca właśnie Dziki Zachód od strony raczej melancholijnej i pozytywnej, nawet jeżeli śmierć jest tu stałym gościem.