ChrsL91
Użytkownik-
Pierwsze 3 odcinki dawały pewną nadzieję i wprowadzały postaci, które dało się polubić przede wszystkim dzięki odtwórcom tych ról, ale później wpadamy w meandry typowego w ostatnim czasie MCU, pędzącego na złamanie karku finału, pozbawionego logicznego sensu, psującego charaktery postaci, pełnego karykaturalnych rozwiązań i wytrychów fabularnych. Kuriozum. Broni się obsada i kilka motywów mitologii rdzennych Amerykanów, ale całościowo nie dowozi jako koherentna opowieść.
-
411 stycznia
- 1
- Skomentuj
-
-
-
S2E3: Nudny i pozbawiony kreatywności Holiday Special. Niepodległości ma tu niczego. Zupełnie.
-
S2E2: Nuda, masa ekspozycji, koszmarne dialogi. Wprowadzają naprędce stos bohaterów, jednoczenie nie dając odpowiego kontekstu widzowi z zewnątrz. Brak emocji, stawki, tego czegoś... przede wszystkim brak w tym ciekawego i kreatywnego pomysłu.
-
-
Gdy na finale płaczesz... to wiesz, że przeżyłeś coś, czego nikt Ci już nie odbierze. Przygodę. I chyba o to w tej historii chodziło. O przeżycie przygodny wraz z bohaterami. Perfekcyjnie domknięty w finale, jednocześnie pozostaje otwarty.
-
-
-
-
Zarżnięty po całości materiał źródłowy. Obiecuje bardzo wiele i nie staje na wysokości zadania. Miewa świetne momenty, ale totalnie marnuje potencjał komiksowego pierwowzoru i pozostawia nas z prostym, pozbawionym pierdo***ęcia finałem z zepsutymi postaciami i płaskim emocjonalnie, ciepłym, ale bez poprawnego zbudowania atmosfery zakończeniem historii. Do tej pory czuję największy zawód w historii całego MCU. Zachęcam do komiksów Fractiona, Lemira i Thompson, żeby przekonać się, że można lepiej.
-
-
-
-
S1E7: Durny i zbędny. Cringe... Żenada... Punkt wyjścia miał dużo większy potencjał. Finał i pojawienie się pewnej postaci na końcu jednak dało nadzieję na coś ciekawego... Ale prawdopodobnie nie powróci.
-
S1E6: Niby robi coś innego, ale ciągle korzysta z dobrze znanego zestawu postaci.
-
S1E5: Strasznie szybki, przez co mało angażujący, mimo potencjału do wykorzystania. Bardzo podobnie jak w przypadku 3 odcinka kończy się w momencie, w którym powinien się rozpocząć... Mało ciekawe użycie motywu Zombie, brak logiki i spójności, nie daje ani grama satysfakcji z apokaliptycznej wizji świata MCU. Nawiązania do seriali i filmów nie działają, bo nie ma czasu i przestrzeni, żeby w jakiś sposób wybrzmiały. Niestety... Nie rokuje na przyszłość zmarnowanym potencjałem komiksów Kirkmana.
-
S1E4: Ciekawy odcinek tłumaczący trochę jakie jest niebezpieczeństwo zmień przeszłości i nieuniknioność zdarzeń. Mocno emocjonalny, dobrze spuentowany, pełen głębi jak na krótki 30 min wariant wydarzeń z MCU. Trochę reinterpretacja Wehikułu Czasu, która jednak stoi na własnych nogach. Być może końcowa konfrontacja jest nieco zbędna, ale dobrze, że całość zmierza w wiadomym, ciekawszym kierunku.
-
S1E3: Strasznie durne... Wydaje się być kreatywne, ale do czasu, a rozwiązanie fabularne jest koszmarnie pozbawione zaskoczenia, czy też jakości. Rozumiem, co twórcy chcieli tu zrobić, ale moim zdaniem kompletnie chybili. Nie pasuje mi tu ani humor, ani koncept wyjściowy. Bohaterowie są tak przedstawieni, że to, co się z nimi dzieje nie obchodzi i nie angażuje.
-
S1E2
Dużo bardziej złożony i ciekawszy odcinek rozszerzający znacznie konsekwencje pewnych drobnych zmian. Z pomysłem i potencjałem na bardzo interesującą kontynuację rozpoczętych wątków. Styl animacji o wiele bardziej pasuje do charakteru SF opowieści o Strażnikach Galaktyki. Wiele kart nie zostało mam wrażenie w tym wątku jeszcze odkrytych i jestem autentycznie ciekaw rozwoju tej nitki uniwersum. -
S1E1
Koszmarna animacja. Bazuje na konceptach banalnych i nawet w procencie nie wykorzystuje ich potencjału. Strata czasu i rozczarowanie mimo braku oczekiwań. Wymuszone i nietrafione poczucie humoru. Przełożenie konceptów filmowych na animację, gdzie nie daje się czasu i przestrzeni, żeby wybrzmiały pewne emocjonalne wydarzenia wypada dramatycznie blado. Całość to fantazje twórców odpalone na przyspieszonych obrotach, które są jedynie namiastką tego, co zagrało w filmowych odpowiednikach w MCU. -
Całem udany eksperyment zabawy z konwencją sitcomów. Relacja Wandy z Visionem nabiera głębi, której brakowało w MCU, ale wprowadza też tysiąc zbędnych wątków w kontekście finału, gdzie brak ich sensownego domknięcia. "Dwubiegunówka" charakteru antagonisty nie pomaga w zrozumieniu intrygi. Cudownie podbudowany emocjonalnie finał, który jednak zawodzi swoim rozwodnieniem wątku głównego. Szkoda, bo potencjał był dużo większy. Doceniam Lynchowski klimat pierwszych trzech odcinków.
-
Jeden z tych seriali, który kocha i rozumie materiał źródłowy, który adaptuje. Oddaje znakomicie ducha pierwowzoru, bardzo ciekawie rozwija jego wątki i jest pełnoprawną kontynuacją w ramach zupełnie innego medium. Może zbyt pospiesznie zawiązuje wszystkie ważne wątki w finale, ale stoi twardo na własnych nogach, ze zrealizowanym świadomie i konsekwentnie pomysłem na historię. W dodatku sprawdza się zarówno jako osobne dzieło, jak i przedłużenie znanych z kart komiksu przygód Watchmen.
-
Zaskakująco przyjemny, nie patyczkuje się z bohaterami, nie boi się podejmować odważnych decyzji, nie próbuje komplikować historii. Po prostu udany serial.
-
-
Dobrze zagrany, więcej obiecuje niż finalnie daje, mimo scen, które powinny zapadać w pamięć, całość rozmywa się i przepada. Ma morał, lecz końcówka słaba. S2?
-
Świetna pierwsza połowa, strasznie dobra. Końcówka, a w szczególności E13 bardzo zła, rujnuje potencjał, pali mosty... Szkoda, bo DD zepsuł się dopiero w S2...