-
Serial Netflixa, który chciałbym pokochać, ale nie umiem.
-
To najprawdopodobniej najdziwniejsza i najbardziej szalona rzecz, jaką dotychczas zaoferował swoim subskrybentom Netflix.
-
To produkcja z najwyższej półki, która może nieco przypominać połączenie Happy Valley z Dochodzeniem, Tajemnicami Laketop i Ostrymi przedmiotami. Serial Ingelsby'ego i Zobela okazuje się majstersztykiem na gruncie budowania postaci i tajemnicy. Autentyczność, wszechogarniający pesymizm przełamywany dawką subtelnego humoru, a także świetna gra aktorska czyni z Mare z Easttown najlepszy serial dramatyczno-kryminalny HBO od czasu Wielkich kłamstewek.
-
Creepshow powrócił, pozostając wierny estetyce retro horroru z lat 80. Skrzynia ze strasznymi komiksami EC znajduje się w dobrych rękach i mam wrażenie, że do starszych fanów kultowego filmu Romero już wkrótce dołączą nowi miłośnicy makabrycznych opowieści.
-
Specyficzny miszmasz gatunkowy, który przypomina polującego na nastolatków Świętego Mikołaja z założoną na twarz maską gazową, kroczącego wśród przystrojonych choinek w ciepły, letni dzień. Brzmi dziwacznie i kiczowato? Owszem, ale nie znajdziecie tu zbyt wielu fałszywych nut.
-
Fenomen i rarytas wśród dzisiejszych ofert platform streamingowych. Mądre dialogi, precyzyjna reżyseria, płynna praca kamery, duszne zdjęcia i hipnotyzująca muzyka ze "skrzeczącym" po koniec skali dozymetrem na czele sprawiają, że dzieło Rencka i Mazina należy uznać za jeden z najlepszych miniseriali w historii telewizji.
-
Fleabag jest przede wszystkim bystrą, orzeźwiającą i błyskotliwą tragikomedią. Waller-Bridge interesuje się dualizmem rzeczywistości i nawet najtrudniejsze doświadczenia okrasza ciętym, inteligentnym, ale jednocześnie niegrzecznym humorem. Jakby podawała nam gorzką pigułkę i słodką ciecz, która na chwilę zabije gorycz tabletki.