-
Stworzenie katastroficznego serialu samo w sobie jest orygnalnym pomysłem, bo niemalże nieobecnym wśród polskich produkcji, a "Wielka woda" to moim zdaniem jeden z lepszych seriali rodzimej produkcji ostatnich lat w ogóle.
-
Za wyjątkiem specyficznego nastawienia Gunnara i Trici w stosunku do córki czy siostry, za którą mieliby uważać Lenę/Esther, film nie jest specjalnie zaskakujący. Od początku do końca wszystko zmierza w ustalonym kierunku - kolejni bohaterowie giną jeden po drugim, brak specjalnie ciekawych zwrotów akcji czy oryginalniejszych scen śmierci postaci.
-
Seans najnowszej produkcji Netflixa może stać się formą wypoczynku dla skołatanych nerwów i przemęczonego umysłu, jednak niewiele wrażeń po nim zostaje.
-
Zwroty akcji w duńskim filmie są dość częste i raczej zaskakujące, jak na tak, zdawałoby się, oklepany temat jak zdrada małżeńska.
-
Warto obejrzeć przede wszystkim ze względów estetycznych. Jest to bowiem eksplozja kolorów, kształtów i starcie dwóch, genialnych w swoich rolach, aktorek, wzbogacone świetnie dobraną muzyką. Choć więc sama historia nie należy do tych, które zapamiętuje się na długo, olśniewające i stylowe obrazy na pewno zapadną w pamięć.
-
Mimo że w kwestii technicznej trudno twórcom filmu coś zarzucić, to opowieść zupełnie nie wciąga. Muzyka ani trochę nie zapada w pamięć, sposób kręcenia scen pościgu nie tyle jest emocjonujący, ile irytujący. Bohaterowie wydają się wyjęci z czasu, trochę wzięci znikąd, a więc nie sposób poczuć do nich empatii i zasmucić się losem kolejnych, umierających na ekranie postaci.
-
Mimo udanych kreacji aktorskich, interesującego scenariusza i ciekawie dobranej muzyki obrazowi Iny Weisse czegoś brakuje. "Przesłuchanie" bowiem, choć intryguje i wciąga widza, nie działa nań podobnie jak dzieło Chazelle'a.
-
Historię opowiedzianą przez Bartosza Konopkę i Leszka Dawida, mimo kilku słabości, ogląda się przyjemnie i zdaje się ona pomyślną zapowiedzią przyszłych polskich produkcji serialowych.