-
Można go także odczytać jako opowieść o cenie sztuki, jakich odbiorca na pewno zna już wiele. Niektórzy zapewne zobaczą w nim jedynie historię o kulisach baletu, tęskną odę na temat ciężkiej pracy tancerek. Niewątpliwie jednak produkcja ta cechuje się solidnym wykonaniem, wspaniałą grą aktorską, miejscami proponuje rozwiązania ze wszech miar oryginalne.
-
Obraz godny polecenia jako zupełnie nowe podejście do klasycznego dramatu gangsterskiego.
-
Dla mnie "Kung Fu Panda" to absolutne K.O. Długie czekanie na kolejną animację DreamWorks opłaciło się. Ich nowy wyrób okazał się być nie tylko nowatorski pod względem orientalnego tematu, jaki został w nim podjęty, ale też naprawdę dobrze wykonany.
-
Nie idźcie na ten film, jeśli potrzebujecie odmóżdżającej, lekkiej rozrywki po całym tygodniu umysłowego wysiłku. Wbrew pozorom, seans może was przygnębić, a kto wie, może nawet i wzruszyć? Jeżeli jednak jesteście na to gotowi, "Elegia" na pewno was nie rozczaruje.
-
Według mnie ta produkcja może śmiało pretendować do miana jednej z najlepszych komedii tego roku, choć trzeba przyznać, że reżyser nie pokazuje nam nic nowego. Tak jak w "Undergroundzie" czy "Czarny kot, biały kot" znów wykorzystuje aurę niesamowitości i baśniowości.
-
Jeżeli ukazana historia posiadałaby znamiona prawdy to nikomu nie można do końca zaufać, a odznaka policyjna jest tylko niewielką zabawką, która wiążę się nie tylko z szacunkiem, ale i trwogą.
-
To także elektryzujące studium szaleństwa. Almodóvar pokazuje jak łatwo przekroczyć cienką granicę między normalnością a obłędem. Obsesja graniczy tutaj z zimnym chłodem, a pełne patosu "wielkie sceny" z rodzajowymi sekwencjami. Twórca "Volver" stworzył precyzyjny, miejscami niebezpiecznie ocierając się o kicz, dopracowany obraz o dużej sile wyrazu.
-
Zamiast strachu - żenujący humor, zamiast trzymania widza w napięciu - nuda i nerwowe spoglądanie na zegarek z pytaniem - kiedy to się wreszcie skończy?!
-
Pomimo wszelkich zarzutów padających względem dzieła Seana Penna, nie można nie zauważyć, że obraz ten wybija się spośród innych pochodzących z hollywoodzkiego podwórka. Odważcie się więc na dwie i pół godziny uciec z Chrisem od codzienności i zobaczcie efekt jego marzeń o nieograniczonej wolności.
-
Film jest uroczy - i tyle. Spod całego uroku przeziera jednak schematyczność oraz miernota, a głębią dorównuje pseudointelektualnym popisom jednej z bohaterek. Z pewnością nie jest to produkcja na miarę "O północy w Paryżu", o "Annie Hall" nie wspominając.
-
Jeśli zatem macie dość głupawych komedyjek, nawalanek i horrorów, poświęćcie wieczór na zapoznanie się z sympatycznym, podstarzałym rockmanem, a na pewno się nie zawiedziecie.
-
Obraz bezpretensjonalny, zmuszający chwilami do refleksji, a czasami do uśmiechu. Widz ma momentami wrażenie, że jest podglądaczem, wkraczającym w prywatność bohaterów. To film, w którym liryzm i nastrojowość mają nadrobić niektóre braki, co zresztą w pełni się udało.
-
Cięte, niekiedy nawet błyskotliwe dialogi dopełniają całości, dając solidne niemal dwie godziny rozrywki, która nie kończy się na napisach... Jako niezobowiązujący film na zimne, leniwe wieczory - zdecydowanie polecam.
-
Próba Hoopera, choć niezwykle ciekawa, pozostawia uczucie niedosytu i świadomość wielu niedociągnięć, jednak jest warta uwagi jako pewnego rodzaju eksperyment filmowy, próba pogodzenia dwóch sprzeczności - teatralności i naturalności - w jednym dziele.
-
Ciekawa próba wglądu w zajmujący kino co najmniej od czasów "Lotu nad kukułczym gniazdem" świat psychiatrii. Jednak zamiast pogłębionego, uważnego spojrzenia otrzymujemy tylko przyjemny półprodukt, który nie jest ani arcydziełem, ani totalną szmirą.
-
"Sesje" są filmem, który nie tylko podejmuje trudny i ważny temat, ale również opowiada go z lekkością, bez zbędnego moralizatorstwa. Pokazują - choć w nieco idealistyczny sposób - że każdy może zaznać w życiu miłości, zarówno tej wzniosłej, jak i tej stricte fizycznej, nie popadając przy tym w mdły schemat komedii romantycznych.
-
Obraz Gusa Van Santa to popis aktorskich umiejętności Seana Penna, Jamesa Franco i Josha Brolina. Historia Milka i jego walka o równouprawnienie została pokazana w sposób nienachalny i realistyczny, a twórcy starali się z pietyzmem sportretować ostatni okres życia Harveya.
-
Film raczej przeciętny, niezobowiązująca rozrywka, po której nie pozostaje ani odczucie zachwytu, ani żalu po pieniądzach wydanych na bilet do kina.
-
Pomimo "amerykańskiego spojrzenia" i dość długo rozkręcającej się, mało prawdopodobnej akcji, film ogląda się całkiem przyjemnie. To swoista mieszanka komedii z dramatem, dająca słodko-gorzkie, lekkie przygnębienie po seansie.
-
Nie jest raczej arcydziełem, ba, nie jest nawet filmem stojącym w kolejce do tytułu "wybitny", pozostawia raczej posmak poprawnie nakręconej nijakości.
-
Mimo najlepszych starań John Turturro prezentuje widzowi opowieść miałką, choć pretendującą do miana uniwersalnej historii o miłości. Reżyserowi zabrakło oryginalnego, osobistego rysu - wszystko, włącznie ze ścieżką dźwiękową, przywodzi na myśl produkcje Allena.
-
Milan Kundera popełnił kiedyś powieść pod tytułem "Życie jest gdzie indziej". Być może perypetie zamkniętej w złotej klatce aktorki powinny nosić podobną nazwę.
-
W wakacyjnej atmosferze lenistwa i w oparach wspaniałych dań filmowi można nawet wybaczyć jego irytującą w innych okolicznościach przyrody naiwność.
-
Nadaje się jednak znakomicie na niezobowiązujący wieczorny seans, który poprawi nam nastrój, ale nie pozostawi po sobie impulsu do głębszych przemyśleń. Dla wielbicieli czarnego humoru przypadkowe spotkanie z Allanem Karlssonem będzie jednak doskonałą zabawą.
-
Wzruszający film obyczajowy, dający nam możliwość poznania prywatnego życia małżeństwa Jane i Stephena Hawkingów. Nie ucieka on od ukazywania bohaterów w sytuacjach trudnych, niejednoznacznych moralnie.
-
Mimo wszystko jest to jednak rozrywka w najlepszym stylu. Stworzenie z prostej historii czegoś wielkiego to rzecz rzadka w kinematografii, zdecydowanie zasługująca na aprobatę.
-
Blue Jasmine Allen udowodnił, że nawet po kilkuletniej przerwie potrafi nakręcić dobry dramat.
-
Nowa produkcja braci Coen może nie błyszczy na tle ich najlepszych osiągnięć, ale mimo wszystko stanowi porządny kawał filmowej roboty.