-
Tego filmu nie ogląda się źle. Ma odpowiednie tempo, oryginalny pomysł na świat, jak i na samą fabułę.
-
Nie zawiodły moich oczekiwań, ale też nie rzuciły na kolana. To dopiero pierwszy akt trylogii Suzanne Collins, wprowadzający do niegościnnej przyszłości, która, miejmy nadzieję, nigdy nie znajdzie swojego odbicia w rzeczywistości.
-
Pierwsza część cyklu jest tak naprawdę dosyć przeciętna i blado wypada chociażby w porównaniu z "Niezgodną". Dobra obsada i świetna ścieżka dźwiękowa to niestety trochę za mało przy źle przemyślanym scenariuszu.
-
Fabuła "Igrzyska śmierci" to masa krzyżujących się ze sobą wątków, które splatając się tworzą trzymające w napięciu dzieło. Czy to akcja dziejąca się na wielkim placu boju, czy w dystryktach, czy nawet w studiu telewizyjnym, w każdym z tych miejsc poziom wykonania stoi naprawdę na wysokim poziomie.
-
Gdy jednak pierwsze bóle głowy przeminą i odbiorca pogodzi się z faktem, że forma filmu inspirowana jest twórczością reporterów-amatorów, "Igrzyska śmierci" okazują się historią opowiedzianą sprawnie i z polotem, choć metrażowe wymogi wymusiły na twórcach brutalne sprasowanie niektórych wątków.