
W 1957 roku Ingmar Bergman awansował do panteonu kina - wtedy to swoją premierę miały stworzone przez niego arcydzieła - "Siódma pieczęć" i "Tam, gdzie rosną poziomki". Pokazywany premierowo w Cannes film Jane Magnusson prezentuje kulisy tego przełomowego czasu w życiu reżysera. Stworzony przez nią portret nie jest jednak kolejną laurką, na zasłużone nagrody i uznanie cieniem kładą się mitomania, despotyzm i egoizm Bergmana.
- Aktorzy: Lena Endre, Thorsten Flinck, Elliott Gould, Jane Magnusson, Barbra Streisand i 2 więcej
- Reżyser: Jane Magnusson
- Scenarzysta: Mattias Nohrborg
- Premiera kinowa: 26 października 2018
- Premiera światowa: 12 maja 2018
- Ostatnia aktywność: 30 sierpnia 2024
- Dodany: 5 września 2018
-
Oceny krytyków
-
Oceny użytkowników
-
Recenzje krytyków
-
Jane Magnusson opowiada w swoim dokumencie o różnych, nierzadko sprzecznych obliczach Ingmara Bergmana, ale wyciąganie wniosków pozostawia widzowi.
-
Bardzo ciekawy dokument o życiu wielkiego reżysera. Dużo smakowitych anegdot i kapryśny styl opowiadania.
-
Doświadczenie wyjątkowe. Osiąga pierwszą ligę w prawdziwości.
-
Oglądając pokazywany właśnie w naszych kinach sumienny dokument Jane Magnusson "Bergman - Rok z życia", który sięga przede wszystkim do 1957 roku, kiedy szwedzki mag nakręcił kluczowe dzieła, wracam do własnego, prywatnego Bergmana i nie potrafię uwolnić się od siły tych wspomnień.
-
Ingmar Bergman ciągle fascynuje, ale wydaje się, że o jego pozafilmowym świecie nie wiadomo za wiele, albo znają go głównie najzagorzalsi fani. Bergmana ciągle można odkrywać na nowo, ciągle znaleźć w jego biografii pokłady niezbadanych przestrzeni. Sięgnąć trzeba tylko nieco głębiej i nieco mniej szablonowo.
-
Dokument tworzy kompleksowy obraz twórczości i życia wybitnego reżysera. Oby podobnych filmów, pełnych analizy, jak i anegdot, powstawało jak najwięcej.
-
To portret fascynujący przez swoją niejednoznaczność - z jednym, kluczowym zastrzeżeniem. Kogo - tak jak niegdyś nieodżałowanego Zygmunta Kałużyńskiego - mierzi ta twórczość, ten będzie zgrzytał zębami. Magnusson nie portretuje świętego, ale wznosi pod niebiosa jego dzieło.
-
-
Recenzje użytkowników