Szanujemy Twoją prywatność i przetwarzamy dane osobowe zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych.
Razem z naszymi partnerami wykorzystujemy też pliki "cookie".
Zamykając ten komunikat potwierdzasz, że zapoznałeś się z polityką prywatności i akceptujesz jej treść.
Kosiński skroił kolejny niemal idealny blockbuster,który efektywnie łączy starą formułę z innowacjami technicznymi,nie udaje przy tym niczego więcej niż jest ,dając widzom przede wszystkim spektakl i ekscytujące sekwencje wyścigowe.Film nie traci czasu na zagłębianie się w historię czy postacie( mały minusik?),ale nie jest tak rozwlekły i przegadany jak Ford vs Ferrari,może do świetności Rush nieco brakuje,ale jako letnia rozrywka ogląda się świetnie.
To przyzwoity kawałek ,ale bez rewelacji- solidnie zagrany( Chalamet dobrze śpiewa),ale ogólnie to raczej bez porywu,może repertuar nie działa ? Sądzę ,że Mangold ma już w swoim
dorobku kilka lepszych filmów.
Historia kina zna przypadki świetnych ,pięknych i porywających musicali - i ten,z pewnoscią do nich nie należy.To czysta komercja ,kicz,propaganda politycznej poprawności i hałasliwe,nie muzykalne numery - za długi,męczący przerost formy nad trescią.Za kostiumy i scenografię może będą jakieś Oscary ,ale robienie z tego kolejnego " Barbie" jest już frustrujące.
Rzymska opera teatralna w tonie bardziej kampowym i ekstrawaganckim i krwawa opowieść o machinacjach władzy w Szekspirowskim stylu.Duch " Gladiatora" unosi się poprzez nostalgię,która działa i jest siłą napędową opowieści.Sceny akcji są spektakularne ,ale nie mają w sobie porywającej siły oryginału,podobnie Mescal - jest solidny i skuteczny,jednak bez charyzmy Crowe'a.Mimo wad i braków spełnia się jako sequel dziedziczny,łącząc pomost z jedynką .W miarę udany powrót Ridleya do blockbustera .
Berger solidnie radzi sobie w tej tematyce( choć osobiście preferuję poprzednie jego dzieło)- umiejętnie prowadzi narrację,budując klimat i napięcie.Fiennes wypada bardzo dobrze jako Lawrence ,partytura Bertelmana utrzymuje klimat niepokoju,jednak finał wywraca mi całość do góry nogami- podobnie jak Lawrence,pozostawia mnie z uczuciem niepewności i zmieszania.
Mnie osobiście zabrakło emocjonalnej siły i ekspresji oryginału,który wciąż niepodważalnie czuje się tak wyjątkowym w swojej kreatywności .Ten prequel nie oferuje zbyt wiele,ponad to czego można się spodziewać,oczywiście ciekawe jest spojrzenie z innej perspektywy,ale nie angażuje tak emocjonalnie ,mimo iż można polubić głównych bohaterów(Lupita,Quinn,kot).
Trzeci akt sprawia wrażenie niedosytu,ale ogólnie to nie jest całkiem zła rzecz.
Muszę przyznać ,że za pierwszym razem film mi nie wszedł,ale może jak wino,im dojrzalsze,tym lepsze w smaku.Tak ,film epicki w skali i metrażu,jednak pozwala na oddech i wybrzmienie.Aktorsko-mistrzowskie rozdanie kart(fenomenalny De Niro),jednak to niezwykle subtelne,empatyczne wystąpienie Gladstone(szkoda,że bez Oskara), stanowi bijące serce obrazu.Nie bez wpływu na odbiór całosci, pozostawia klimatyczne brzmienie partytury Robertsona.
Konsekwentne,pełne pasji,dopełnienie całosci.Villeneuve zachowuje podobny wizjonerski styl narracji i precyzję w dbałosci o aspekty estetyczno-wizualne.Opowiesc eskaluje do epickiej,porywającej konkluzji z głębią przekazu i przestrogą przed religijnym ekstremizmem.Chalamet potwierdza swoją charyzmę jako lidera,a mroczne, cenobistyczno-hedonistyczne wcielenie Butlera,przyćmiewa samego barona.Cieplejszy wizerunek Bardema tutaj,nieco lepiej wypada też Zendaya.
Nolan u szczytu sił twórczych,przy tym najbardziej dojrzały,odważny,ambitny.Film długi i talkie,ale nigdy nudny ,trzymający w napięciu i angażujący,dzięki płynnej edycji i sprawnemu dialogowi.Reżyseria pełna wirtuozerskiej precyzji i wizjonerskiej inwencji,doświadczenie zarówno immersyjne,jak również głęboko intymne,wnikliwa i smutna refleksja nad destrukcyjną siłą tworzenia oraz zimnych,politycznych kalkulacjach.Swietnie zintegrowany drugi plan,ale to Cillian przyciąga swoim magnetyzmem .