MichaelGrzesiak
Użytkownik-
(4.4) Trochę to wygląda jakby licealista Jacek Bromski nakręcił film na konkurs szkolny. Jak podręcznik "Życie codzienne młodzieży w PRLu". To był film dla polskiej publiczności, więc za bardzo nie rozumiem podkreślania takich oczywistości jak pustki sklepowe, brutalność słowna i fizyczna polskich komuchów, upośledzenie narodu polskiego. Bromski, my to wiemy, nawet ja, nie żyjąc w PRLu. Kiepskie to wszystko, aktorstwo, a tam. Ostatni film Ani, tak to zapamiętam.
-
(2.5) Moje randki są o wiele bardziej barwne i śmieszne niż ten film. Jedyny moment kiedy się zaśmiałem, to scena dochodzenia i orgazmu. Reszta to drętwy, nieśmieszny kotlet z purée. Pomysł trochę jak z "W głowie się nie mieści" Pixara, niestety tutaj scenarzyści to dość ograniczeni ludzie. Chcieli coś powiedzieć błyskotliwego o współczesnych relacjach damsko-męskich, wpletli bez ładu i składu idee feministyczne, dodali cytaty z książek, miało wyjść inteligentnie.
-
(7.2) Rysiek Riedel na wakacjach z córką.
-
(7.4) Rzadki przypadek, gdy nie mam za bardzo co napisać po filmie. Nic mnie tu nie rusza. Może na dzieciaki działa.
-
(7.3) To był piękny wieczór. Babka ze Śremskiego Ośrodka Kultury przeczytała zgromadzonym widzom moją relację z Instagrama, w której nazwałem ją "wywłoką". Już nie chciałem się wszystkim kłaniać, ale fame jest, a ja z dumą wspieram kulturę hejtu. Ale serio, płacicie 17 zł żeby 2 razy z rzędu słuchać przez 35 minut kłótni między jakąś babą, a publicznością. Ja pierdolę. Jak będę chciał żeby mnie ktoś obrażał, to wykupię sesję BDSM.
-
(7.8) Jako film akcji, spoko, przyjemny seansik. Jako film familijny też - ostatnia scena to już czysta polska telenowela. "Chcesz być jak mama i podkładać bomby? Super kotku, tylko załóż kurtkę i wróć przed 22:00. Zostawię ci naleśniki w lodówce." Muzyka Greenwooda znów zbyt ambitna, jak na taki film. No nie oszukujmy się, o czym to jest? Film rodzinny o bojówkach Partii Demokratycznej. Gdyby Hollywood nie był burdelem pełnym tchórzy, to powstawałyby ciekawsze filmy, tematów jest sporo.
-
(6.6) "Kwiat ośmiu gór" zapamiętam ze złych powodów. Jakaś szmata ze Śremskiego Ośrodka Kultury oznajmiła przed seansem, że zamykają cotygodniowy Dyskusyjny Klub Filmowy. Wywiązała się kłótnia między nią, a publicznością, na dobre 30 minut. Co do filmu - spoko, tylko warto odświeżyć formułę, bo takich filmów górskich już trochę widziałem. Nic innego tu nie ma, a końcówka z tą muzyką średnio pasuje.
-
6.527 września
- Skomentuj
-
-
(4.9) Podejrzewam o co chodziło reżyserce. Ukazać stan umysłu, zwichniętą relację matka-córka, psychikę wyparcia po bolesnych przeżyciach. No spoko, tylko że sztuka filmowa rządzi się swoimi prawami. Trzeba zainteresować odbiorcę, film musi być angażujący. Oglądanie Sofii jest dość nużące.
-
(7.4) Morał z tego taki - musisz przyjąć taktykę Donalda Trumpa. Niszcz wrogów, bo inaczej oni zniszczą ciebie. Gdyby Maja nie podjęła walki i nie miała szczęścia - żyłaby z paskudną opinią o sobie. Czy to film o chamstwie w polskim światku teatralnym? Myślę, że ogólnie o świństwach w każdym miejscu pracy.
-
7.523 września
- Skomentuj
-
-
(7.1) Brakuje w Polsce takich luźnych, kulturalnych filmów. Niedzielny relaks z całą rodziną. Wiem, że sporo infantylnych momentów, za dużo latania między scenami teraźniejszymi i przeszłością, ALE - tak jak mówię, relaksik, impresjonizm, zero potrzeb.
-
(6.7) And I'm proud to be an American where at least I know I'm free and I won't forget the men who died who gave that right to me and I'd gladly stand up next to you and defend her still today 'cause there ain't no doubt I love this land God bless the USA! Film aktualny bo wrogowie nadal chcą zniszczyć USA. To nieustanna walka. Niestety film pasuje do ramówki Polsatu. Wyobraziłem go sobie teraz z lektorem i reklamami podczas niedzielnego obiadu u ciotki. Rzyg.
-
(7.4) Fajnie się ogląda, tak wyobrażam sobie moją siostrę pod ziemią. Finałowe poświęcenie się dla dobra Victora i Victorii, nawet wzruszające. Niestety film nie wzbija się na wyższe rejony, ale zawsze z chęcią obejrzę, czy to z chrześniaczką czy ze zmarłą babcią.
-
7.514 września
- Skomentuj
-
-
(7.1) Aż się prosiło żeby spytać przed kamerami Laskowika jak się z tym wszystkim czuje. Jak się odniesie do tego, że pomiatał Smoleniem i ogólnie miał go w d*pie? Spoko dokumencik, choć krótki, trochę spraw pominięto. Smutne życie kabareciarza.
-
(2.5) Człowiek chce obejrzeć coś erotycznego, a dostaje gwałt na żywo. A przynajmniej tak twierdzi główna aktorka. Jeśli to prawda, to reżyserkę należałoby bić kijem golfowym. Nawet jeśli Ducey wiedziała jakie sceny będą w filmie, a w trakcie produkcji się rozmyśliła - i tak Breillat powinna przerwać kręcenie i wymyślić coś innego. Najwyżej Ducey dostałaby karę finansową za złamanie warunków umowy. Co do samego filmu - niestety, można umrzeć z nudów.
-
(8.5) Długi dokument, kręcony "w stylu typowego dokumentu o filmie", ale ogląda się z rosnącym zaciekawieniem. To jest w ogóle niesamowite, tworzyć film, pracować w branży filmowej. Tyle się namęczysz i napocisz, konflikty, problemy wszelkiego rodzaju, nie wiadomo czy to co robicie, ma jakikolwiek sens. Później rozczarowanie, kiepskie recenzje. Po dekadach absolutny klasyk, ech. A pomyślmy ile filmów się nie udaje, albo ile nie zostaje zauważonych.
-
8.528 sierpnia
- Skomentuj
-
-
-
-
(1.4) Baz Luhrmann? No to dajemy 1. Co to jest za pajac. Co to w ogóle ma być? Parodia parodii, o co chodzi? Nie ma czasu na niczym zawiesić oka, wszystko podane w tiktokowych mignięciach. Żenujące CGI i moje "ulubione" skretyniałe przejazdy kamerą przez budynki i drzwi. Popularne piosenki rżnięte piłą mechaniczną. Broadway niszczy ten film, zwłaszcza ta przepiękna aranżacja sceny, kolorów i oświetlenia.
-
(7.1) 6 Oscarów, w tym za film roku, jednak w rankingach wszech czasów ciężko go znaleźć. I nawet to rozumiem bo to nie jest wybitny musical. Zwłaszcza sceny niemuzyczne prezentują się kiepsko. Miał to być szybki, ekscytujący i błyskotliwy film ze świetnymi piosenkami, ale niestety nie jest. Wolę musical na Broadwayu.
-
(9) Muzyka, Bancroft, Hoffman, szybki film bez zbędnych minut. O tym już wszystko powiedzieliśmy. "The Graduate" jest dla mnie bardzo osobisty z trzech powodów. O jednym nie będę tu pisał publicznie. Ale drugi - samotność bohatera, strach przed nudą życia, presja na jego karierę, tak. A to, że Benjamin ma ustawione życie i wpływowych rodziców - nie o to chodzi. Uniwersalność jego smutku przebija granicę i moje serce. I po trzecie, bunt jakiego dokonują z Elaine (szkoda, że tak słabo rozpisana
-
-
-
(8.2) Zostaw dupę, jedź do Stanów. To nie. I skończyło się, jak się skończyło. Dramat bohatera może mnie nie porusza aż tak, ale ogląda się pięknie