Szanujemy Twoją prywatność i przetwarzamy dane osobowe zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych. Razem z naszymi partnerami wykorzystujemy też pliki "cookie".
Zamykając ten komunikat potwierdzasz, że zapoznałeś się z polityką prywatności i akceptujesz jej treść.
? 10.0 0.0 2
Oczekuje na przynajmniej 3 oceny krytyków
6.8
Pozytywnie oceniony przez użytkowników

Martin wstępuje do armii, gdy jego syn ginie z rąk Anglika. Wkrótce ważniejsza od zemsty staje się dla niego walka o niepodległość.

  • Recenzje krytyków

  • Recenzje użytkowników

    • Mel Gibson zagrał na swoim poziomie, wyciskając z roli ile się dało - chociaż oscarowa gra to nie była. Na plus efekty specjalne i sceny walki.

    • Infantylny, przerysowany, prosty jak budowa cepa, tandetny do potęgi, ckliwe momenty oraz wzniosła muzyka grana co 2 minuty.

    • Ach te wzniosłe okrzyki i dumnie powiewające flagi. Człowiek ma podczas oglądania ochotę stanąć na baczność i zaśpiewać "God bless America" :)

    • Kino mocno przetrzepane przez pryzmat gatunku ale i scenariusza

    • MURICA!!! No dobrze nakręcony i angażujący, ale raz mamy cukierkowe sceny, a za chwilę zbrodnie wojenne jak z 2WŚ. Pozostawia to silny niesmak, szczególnie, że nie ma to nic wspólnego z historią. I ta pojebana, amerykańska wizja patriotyzmu uosabiana przez protagonistę, który sam popełniał równie złe zbrodnie jak Brytyjczycy.

    • (6.7) And I'm proud to be an American where at least I know I'm free and I won't forget the men who died who gave that right to me and I'd gladly stand up next to you and defend her still today 'cause there ain't no doubt I love this land God bless the USA! Film aktualny bo wrogowie nadal chcą zniszczyć USA. To nieustanna walka. Niestety film pasuje do ramówki Polsatu. Wyobraziłem go sobie teraz z lektorem i reklamami podczas niedzielnego obiadu u ciotki. Rzyg.

    • Wyjątkowo tępawo-łzawy patetyczny kicz. Dobra jest tylko jedna strona, reszta to barbarzyńcy mordujący kobiety i dzieci.
      Wybiórcze traktowanie historii przez Amerykanów, który są nieskazitelnie kryształowi i wygrają z każdym wrogiem.
      I pomyśleć, że jeszcze 30 lat wcześniej rozliczali się z mordów na Indianach, a 20 lat wcześniej z Wietnamem. Znowu wrócili do patetycznych knotów. Po co?