-
Piękna, liryczna historia, która potrafi ukoić skołatane serca. Ma moc do ściągania ciężaru z pytania, którego widmo mogłoby nawiedzać przez całe życie.
-
Film zwyczajnie niepotrzebny - nikt o niego nie pytał, nikt go nie potrzebował, nikt nie miał na niego odpowiedniego pomysłu, a i tak powstał. Choć nie uważam pierwszej części historii za dzieło wybitne, nie da się ukryć, że zapisała się ona w polskiej kinematografii jako jeden z najważniejszych tytułów zeszłej dekady. Trudno życzyć i przewidywać drugiej części równie entuzjastycznego przyjęcia.
-
Oglądając Lęk poczułem fizyczny ból, ponieważ ciało ma doskonałą pamięć do pewnych emocji. Trudno stwierdzić mi, jak oceniłbym seans bez tego osobistego doświadczenia. Wiem jednak, że można w nim zobaczyć samego siebie i absolutnie warto się z tym zmierzyć.
-
Cierpi na brak polotu i chęci do autentycznego zmierzenia się z podjętymi problemami.
-
Być może czasem należy zachować pewną symetrię - dbałość o rozpoczęte wątki, ich linearność i strukturę. Wtedy intryga nie okazałaby się rozczarowująca, a w towarzystwie wspaniałej warstwy wizualnej stworzyłaby naprawdę bardzo dobry film.
-
Jako kino akcji Freestyle radzi sobie dość dobrze i przywodzi na myśl filmy bracia Safdie, jednak w tym wszystkim brakuje emocjonalnej więzi z bohaterami. Bochniak po raz kolejny udowadnia, że samo serce nie wystarcza. żeby stworzyć dobre dzieło.
-
Czy Teściowie 2 to film lepszy od swojego poprzednika? Na to pytanie nie jestem w stanie jasno odpowiedzieć. Pewne jest natomiast, że jest to coś zupełnie innego, ale udało się zachować serce na odpowiednim miejscu. Różnice są w użytych środkach wyrazu, jednak postaci się nie zmieniły - zostały inteligentnie rozbudowane, dzięki czemu ukazały swoją ludzką stronę i stały się widzowi bliższe.
-
Gęste, boleśnie aktualne kino rozrywkowe, które doskonale operuje atrybutami gatunku, a jednocześnie chce opowiedzieć o istotnych tematach społecznych.
-
Festiwalowa sala kinowa, z którą oglądałem film, zanosiła się podczas seansu salwami śmiechu, co udowadnia, że film dobrze sprawdza się jako komedia - być może w tym momentach łaskawszym okiem dało się spojrzeć na niedoskonałości jego scenariusza. Sztuka zabijania dokonuje jednak czynu niewybaczalnego w swoim gatunku, jest kinem grozy, zupełnie pozbawionym grozy. Czyni go to horrorem-wydmuszką.
-
Jules i Preston to szalenie kompleksowe postaci, ze skomplikowanymi rysami psychologicznymi, w których trudne sytuacje wyzwalają nieraz prymitywne impulsy. Napięcie w filmie budują podejmowane przez nich decyzje, w konsekwencji których mogą zostać odkryte wszystkie możliwe karty.
-
Jednych ta wielowątkowość i niejednoznaczność gatunkowa zaintryguje, innych nieco wybije z rytmu. Hardiman nie boi się bowiem odważnych koloryzacji i niestandardowych cięć. Całość prezentuje się na szczęście o wiele lepiej niż wspomniany wcześniej fontange.
-
Dokument może okazać się dla laików dyskografii Sinéad doskonałym sposobem, by przybliżyć sobie jej twórczość.
-
-
Naprawdę udana, pełna błyskotliwych momentów komedia. Stoi jednak w pewnym rozkroku - między nostalgią do niepohamowanego, ciętego humoru rodem z kina lat 90. i wczesnych lat 2000., a przystosowaniem się do widza obecnych czasów. Ja kupuję bardziej te momenty, w których nikt nie gryzie się w język.