-
Roberts przejawia w "Here for Blood" tę samą charyzmę, co Schwarzenegger w "Prawdziwych kłamstwach" lub "Bohaterze ostatniej akcji", a sam film to świetna propozycja dla fanów "Powrotu żywych trupów", "Martwego zła" i męsko-męskich hulanek federacji WWE.
-
Film jest krótki, reżyser nie ma problemu z utrzymaniem sprawnego tempa, akcja goni tu reakcję, a scenariusz usłano grubymi plot twistami. Czy trochę przewidywalnymi? Może tak, ale nie przeszkadza to dobrze bawić się z filmem aż do jego ostatnich minut - a o to przecież chodzi. Całość ubarwia domieszka kampu, skrupulatnie dobrany soundtrack i mocne aktorstwo.
-
Sceny walki o przetrwanie i próby ucieczki z kostnicy-pułapki podnoszą napięcie i zostały nakręcone w stylu kina stalk n' slash z przełomu lat dziewięćdziesiątych oraz dwutysięcznych. Efektom gore również niewiele można zarzucić, zwłaszcza biorąc pod uwagę umiarkowany budżet, jakim operowali twórcy.
-
610 lutego 2023 [2]
- 15
- #90
- Skomentuj
-
"Apokawixę" można postawić tuż obok niedawnego "Wszyscy moi przyjaciele nie żyją" jako przykład fajnie eskapistycznej, zrealizowanej z rozmachem jazdy bez trzymanki. Akcja gna do przodu bez opamiętania, czasu na nudę nie ma, Fabijański jako lekko schizofreniczny szaman i wojownik w walce o lepszy świat dodatkowo podnosi filmowi ocenę. Poprosimy o sequel na dokładkę.
-
7.56 lutego 2023 [2]
- 15
- #91
- Skomentuj
-
Nie jest żadnym awangardowym objawieniem, na jakie pozuje.
-
45 lutego 2023 [2]
- 19
- #59
- Skomentuj
-
Płytki, za mało dosadny, nie sprawdza się jako satyra. To nudny thriller typu whodunit, jałowy slasher, nieprzekonująca komedia, która zbyt rzadko spełnia swoje komediowe przeznaczenie. Jeśli warto, to dla Marii Bakalovej i Rachel Sennott.
-
"Dzienna zmiana" nie jest tak pstrokata, na jaką pozuje.
-
Horror psychologiczny o manipulacji, ciemnej stronie uprzejmości, podejrzliwych kobietach, ich bezpłciowych mężach i przede wszystkim o nadmiernej ufności wobec obcych, która może napytać nam biedy. Jest mocny, bezkompromisowy, dostaje się głęboko pod skórę i wywołuje uczucie dyskomfortu. Jego tytuł można wymienić jako definicję horroru typu feel-bad movie.
-
Jeden z tych thrillerów, które może są dość grubymi nićmi szyte, ale próby odgadnięcia wszystkich twistów fabularnych i tak przynoszą widzom sporo frajdy.
-
6.55 sierpnia 2022 [2]
- 7
- Skomentuj
-
To w pierwszej kolejności film o związkach - w stylu niedocenianej "M. Butterfly" - a dopiero potem body horror z krwi i kości. Nadano mu cechy typowe dla kina Greek Weird Wave i takich perełek jak "Lobster" czy "Zabicie świętego jelenia" Jorgosa Lantimosa.
-
619 lipca 2022 [2]
- 11
- Skomentuj
-
Chloe Okuno nie próbuje za sprawą swojego filmu przedefiniować thrillera o paranoi i obserwatorstwie, takiego w stylu "Niepokoju" czy "Świadka mimo woli". Nie robi tego, ale z zadania nadal wychodzi obronną ręką - choć "Watcher" nie jest szczególnie oryginalny, reżyserka ma z czym i z kim pracować. Na kanwie prostego scenariusza tworzy ekscytujący dreszczowiec i opowiada wciągającą historię. Wielce pomagają jej w tym obdarzeni zmysłem aktorskiego wyczucia odtwórcy, zwłaszcza Monroe.
-
W czasach, gdy widzowie mogą przebierać w tak wyszukanych horrorach, jak "Titane", "We Need to Do Something" czy "Lighthouse", "Abandoned" wydaje się nader uproszczony i odrobinę archaiczny.
-
5.530 czerwca 2022 [2]
- 5
- Skomentuj
-
Gorefestowa wariacja na temat "Klubu winowajców", bezwstydnie flirtująca jednocześnie z estetyką typową dla Sama Raimiego czy "Scottem Pilgrimem".
-
Jako kameralny thriller o walce ze wzburzoną przyrodą i złamanymi psychicznie degeneratami film pozostawia po sobie naprawdę dobre wrażenie. Finał filmu jest brutalny, może tylko trochę przewidywalny, ale nadrabia to zgrabną konkluzją na temat ludzkiej natury.
-
728 maja 2022 [2]
- 9
- Skomentuj
-
Wyróżnia się za sprawą mocnego scenariusza, stylowej realizacji i nieoczywistej antybohaterki. Warto pochwalić też dobór filmowej final girl, która nie jest ani chodzącym stereotypem, ani odrysowaną od linijki kalką Laurie Strode.
-
Zanadto inspirowany jest takimi tytułami, jak "Stranger Things", "Jumanji", "Stay Alive". Historia jest wtórna i zdawkowa, kuleje szyk narracji.
-
Nihilistyczny, ale prawdziwy, stanowi interesującą analizę społeczną. Jego przekaz jest sensowny, konkluzje są trafne, punkt wyjścia dla horroru dla wielu okaże się nader osobisty i zrozumiały. To z jednej strony kino grozy, a z drugiej ostry jak brzytwa dramat o rasizmie instytucjonalnym.
-
Film o sugestywnym, surrealnym klimacie: zimny, wyciszony, osnuty grubą warstwą mgły. Dzięki temu jest trochę carpenterowski. Niestety, poza klimatem brakuje tu historii, dramaturgii czy nawet... zdarzeń. Zabrakło w "Offseason" soczystszych scen konfrontacji z mieszkańcami wyspy i grubszej akcji. Tempo bywa nader ospałe, całość to przede wszystkim pokaz umiejętności technicznych − fabuły w tym niewiele. Film jest sprawnie nakręcony i atrakcyjny plastycznie, ale forma przeważa tu nad treścią.
-
4.519 marca 2022
- 5
- Skomentuj
-
Z reżyserowanym przez Kim Farrant dreszczowcem można więc przyjemnie spędzić czas, ale tylko wówczas, gdy nie nastawiamy się na wielkie filmowe objawienie. "Wyjazd na weekend" jest schematycznym thrillerem o porwaniu i amatorskim śledztwie detektywistycznym. Całość ma walory filmu telewizyjnego, budzi skojarzenia z "Kręgiem wtajemniczonych" czy "Współlokatorką" - gdzie też grała Meester.
-
Solidny, bardzo rozrywkowy horror, który jednocześnie nie mógłby równać się z pierwowzorem Hoopera. Nie, bo w jego rękach powstał filmowy monument i ambitna alegoria konfliktu wietnamsko-amerykańskiego, a produkcja Netfliksa to po prostu smaczny popcorniak.
-
Wymaga znajomości gatunku i rewirów kina grozy - bez tych ani rusz, a przez fabułę nie da się przebrnąć. Jako ktoś, kto większość życia spędził z odmianami horroru i kina gatunkowego, wystawiam "W lesie... 2" czwórkę z minusem, ale to zrozumiałe, że niektórzy mogą narzekać na kicz, rozwarstwioną fabułę, kampowe aktorstwo czy ejtisową estetykę, łatającą dziury w scenariuszu. Jedno jest pewne - takiej jazdy po bandzie nie spodziewał się chyba nikt.
-
Bystry komentarz na temat popkulturowej spuścizny i nostalgii, ale też - co tu dużo mówić - postępującego szaleństwa. Twórcy pochylają się nad kwestią toksycznych fandomów i wpływu krwawego kina na psychikę. To żaden nadęty wykład, a raczej postmodernistyczna zabawa gatunkiem, flirtująca z poprzednimi odsłonami serii.
-
914 stycznia 2022 [2]
- 20
- #55
- Skomentuj
-
Natchniony, postmodernistyczny miszmasz, którego stylistykę podyktowały ulubione produkcje reżysera sprzed lat. Oniryczny, widowiskowy, oparty na logice koszmaru sennego. Do tego pełen blichtru - uwagę zwraca zwłaszcza scenografia, stanowiąca przykładne odwzorowanie centralnego Londynu lat 60. ubiegłego stulecia. Film niemal w stu procentach składa się z gorączkowego rytmu, wibrujących kolorów, kinofilskich czarów oraz muzycznych uniesień.
-
Zabiera widzów w gorączkową podróż do lat 90., pędzących ku rozwojowi technologicznemu. Serii nadaje zaś nowy, świeży kierunek. Film stanowi udaną mieszankę horroru, fantastyki naukowej, splatterpunka, a chwilami też czarnej komedii. Technicznie to najlepsza odsłona cyklu: wiarygodna, jeśli chodzi o efekt starej taśmy wideo, wyblakła kolorystycznie, pełna audialnego dysonansu i zakłóceń obrazu. Gdyby nie znane nazwiska i napisy początkowe, film można by uznać za rzeczywistą zaginioną taśmę VHS.
-
6.76 grudnia 2021
- 3
- Skomentuj
-
Jak na film fanowski ogląda się go przyzwoicie. Choć widać, że twórcy operowali niskim budżetem, udało się go spożytkować jak należy. Sceny uśmierceń zaaranżowano w oparciu o praktyczne efekty gore, obraz jest ostry, wyraźny, należycie oświetlony. Film mógłby być ciut krótszy, ale czas trwania jest uzasadniony. "13 Fanboy" to bowiem przykład kina metafikcyjnego w stylu "Krzyku" i "Nowego koszmaru Wesa Cravena". W finale nie zabrakło twistów w fabule oraz zabawy tropami narracyjnymi.
-
To film kręcony wbrew oczekiwaniom: idealnie oddający współczesny zeitgeist, uderzający w lęki trapiące Amerykanów. O pułapkach moralności, samozwańczych siłach porządkowych, współczesnych samosądach. O tworzeniu własnego prawa i systemie ochrony obywatelskiej, który sromotnie nawalił. Twórcy krytykują publiczny lincz i zjawisko kolektywnego myślenia - nie są w tej krytyce ani trochę subtelni. Film jest jednak aktualny i świeży, skłania do refleksji.
-
Połączenie "Wysypu żywych trupów", "Szkolnej zarazy" i... sitcomu "Superstore". Nie zawsze spójne, ale nadające się na lekki, weekendowy seans. W rękach innego reżysera mógłby wyjść z tego ironiczny komentarz na temat konsumpcjonizmu w Stanach - i jego krwawych skutków. W rękach Caseya Tebo powstała B-klasowa czarna komedia, której chwilami brakuje ekspresji i ciekawszego zamysłu.
-
Reżysera, Jonathana Cuartasa, dużo bardziej niż kły wbijające się w szyję interesuje horror psychologiczny, dzięki czemu całość postawić można w jednym rzędzie z "Przeobrażeniem" Michaela O'Shea, "Uzależnieniem" Ferrary, szwedzkim "Pozwól mi wejść".
-
Oryginalny, mocny wizualnie i montażowo. Surrealistyczny i awangardowy, o aluzyjnej, ale wciągającej fabule. Choć nie został napisany jako alegoria pandemii koronawirusa, analogie widoczne są gołym okiem - co zresztą sprzyja całości narracyjnie. To opowieść o nastoletnim końcu świata i koszmarze rodzinnego "ciepła". W rękach O'Grady'ego powstał ciekawy przykład apokaliptycznego chamber horroru.
-
8.524 września 2021
- 8
- Skomentuj
-
To wciąż solidny thriller o krwawej zabawie w kota i mysz, choć trzeba przyznać − nie jest równie gęsty i "mięsisty", jak część pierwsza. Całość wydaje się odrobinę wymuszona i spóźniona. Pisana głównie dlatego, że pierwsze wejście Nordstroma na duży ekran okazało się wielkim sukcesem komercyjnym.
-
Twórcy nadali Candymanowi świeżą formę i przytoczyli w filmie nową, nie mniej przerażającą legendę miejską. Uszanowali przy tym mitologię znaną z oryginału. W ich rękach powstał idealnie wyważony miks horroru psychologicznego i cielesnego, kino grozy z przesłaniem. To mocny kandydat do tytułu najlepszego filmu gatunkowego roku.
-
Cały pierwszy sezon "American Horror Stories" był fajną rozgrzewką przed nadchodzącym "Double Feature" - 10. serią bazowego "AHS". Był krwawym, napastliwym widowiskiem w stylu "starej szkoły" Ryana Murphy'ego. "Game Over" na pewno nie jest najlepszym odcinkiem tej nierównej całości.
-
Candyman w Dniu umarłych pozbawiony jest głębi mitologicznej: to już niewiele więcej niż sadysta z ostrym hakiem, maszyna do zabijania na miarę Victora Crowleya. Scenarzystów nie interesuje konflikt potwora i artysty, z jakim borykał się Robitaille, a postać to po prostu mściwy, żądny krwi duch. O komentarzu społecznym rodem z pierwszej odsłony serii - na temat rasizmu w Stanach Zjednoczonych - możemy zapomnieć. Film sam zdaje się rasistowski w tym, jak ukazuje społeczność latynoską Los Angeles.
-
Drugi "Candyman" to już nie tyle horror psychologiczny, co nadnaturalny slasher z dużo wyższym body countem. Twórcy postawili na eksploatację ciał i sceny gore, ewidentnie wyznając zasadę: im więcej i krwiściej, tym lepiej.
-
6.513 sierpnia 2021
- 1
- Skomentuj
-
Opisana scena to drobna skaza na skądinąd genialnej całości. Film jest porywający od pierwszych minut aż do spektakularnego, krwawego finału, w którym przeszywające krzyki mieszają się z delikatnymi dźwiękami fortepianu. "Candyman" to horror społecznie zaangażowany, dostający się głęboko pod skórę, a przy tym zaskakująco romantyczny i baśniowy. Helen i jej uwodziciel z zaświatów są jak umazani krwią Piękna i Bestia.
-
Gunn realizuje za sprawą "Legionu..." kinofilską fantazję: wstęp filmu parodiuje "Szeregowca Ryana", narracja jest jakby tarantinowska, czuć tu ducha kina exploitation. Inspiracją dla scenariusza było kino wojenne sprzed połowy wieku - pozycje jak "Parszywa dwunastka" czy "Złoto dla zuchwałych". I faktycznie, "The Suicide Squad" to taki "The Dirty Dozen" na sterydach, podany w komiksowym sosie, ale czerpiący przy tym z pulpowej prozy i komedio-horrorów klasy "B".
-
7.58 sierpnia 2021
- 1
- Skomentuj
-
Sequel nie podnosi adrenaliny tak, jak jego poprzednicy, a fabuła to zlepek wątków z "Mad Maksa" i "Sicario". Zbyt wiele tu postaci, na horyzoncie trudno dopatrzyć się wyraźnie zarysowanego protagonisty. W scenariuszu zabrakło skupienia, stałego miejsca akcji, aury osaczenia, która była siłą innych "Nocy".
-
Twórcom należą się brawa za dynamiczne zamknięcie fabuły, lesbijską final girl i wiarygodną scenografię - film wyróżnia się głębokim poczuciem czasu i miejsca, podobnie zresztą jak "Ulica Strachu - część 2".
-
Tytuł filmu jest prowokacją, a całość to raczej derywat klasycznych straszaków, produkt pochodny. To jedna z największych ciekawostek Netfliksa od miesięcy.
-
"Ulica Strachu - część 2: 1978" jest bardziej autentyczna jako seventisowy slasher niż "1994" jako horror rodem z lat dziewięćdziesiątych. Tym razem reżyserka Leigh Janiak wywiązuje się ze złożonych obietnic, a film spełnia pokładane w nim nadzieje. "Dwójka" świetnie sprawdza się jako hołd dla kempingowych stalk n' slashów, a twórcy ewidentnie czuli na planie letnie wibracje. Całość ogląda się jak jeden z zaginionych retro-horrorów o śródleśnej masakrze.