-
Rozpisana na dziesięć odcinków, bardzo stylowa i wybornie skonstruowana opowieść kryminalna czerpiąca z charakterystycznego dla powieści detektywistycznej motywu, czyli zagadki zamkniętego pokoju.
-
Popularność skandynawskich kryminałów nie maleje. Najnowszy dowód - serial "Mafia po fińsku".
-
"Bukmacher" to opowiedziana z przymrużeniem oka historia przedstawicieli wymierającej profesji.
-
Wyróżnia się tym spośród współczesnych seriali, że nie jest udziwniony.
-
Największy być może problem serialu tkwi w tym, że dotarcie do celu, które stanowi sedno anegdoty, nadciąga zbyt późno, bo mniej więcej w połowie rozłożonego na dziesięć odcinków metrażu.
-
Całość ma nie najlepsze tempo, zaś sama anegdota jest szalenie powierzchowna. Widz nie dostaje szansy, by poznać bohaterów, więc ma prawo nie przejmować się ich losami. Mało tego, odbiorca jest tu skrajnie biernym obserwatorem - zagadkę rozwiązują wyłącznie protagonistki, w dodatku dość ślamazarnie, przez co zaangażowanie generują jedynie finały odcinków.
-
Nadmiar bodźców płynących z sal negocjacyjnych nie przysłania rozrywkowego charakteru projektu. To historia, zgodnie z tytułem zresztą, o dyplomacji, i to na dwóch poziomach: w skali makro i mikro. Polityczny thriller sprawnie przeplata się tu z na wskroś szalonym i toksycznym romansem dwojga inteligentnych osób.
-
Serial trwa niemal osiem godzin. Tyle wystarczy, by nie zmęczyć odbiorcy. To jednak trochę za dużo, jeśli wziąć pod uwagę fakt, jak wiele wątków z tej emocjonującej historii - zwłaszcza natury socjologicznej - potraktowano powierzchownie.
-
Ogląda się dobrze, tym bardziej że całość zamknięta jest w pędzących momentami na złamanie karku pięciu odcinkach, których narracja jest na tyle skondensowana, że zanim odbiorca zdąży zorientować się w fabularnych nieścisłościach, serial się kończy.
-
Czasem naiwnie, czasem ekscytująco dotyka dzisiejszych wyborów i polsko-rosyjskich kontekstów.
-
Iście klaustrofobiczna i kafkowska oraz podszyta czarnym, choć niewystarczająco eksplorowanym humorem opowieść o relacji pacjenta z terapeutą.
-
Serial kryminalny i eksperyment. Odcinki można oglądać w dowolnej kolejności.
-
Wzmożenie przy pierwszych odcinkach sugeruje, że mamy do czynienia z nową "Grą o tron", hitem dekad. Jednak, odkrywając kolejne epizody, wydaje się to mało prawdopodobne. Dostaliśmy przyzwoite dzieło, które ucieszy graczy, ale dla większości będzie po prostu jeszcze jedną głośną produkcją.
-
Bardzo udana próba spojrzenia na polską prowincję tym razem z perspektywy branży funeralnej. Tylko dla ludzi o mocnych nerwach i żołądkach.
-
Niespodzianki nie było - wyprodukowany przez Tima Burtona serial "Wednesday" okazał się rozrywką na wysokim, choć bardzo mrocznym poziomie.
-
Oparty na faktach serial, którego twórców interesuje nie tyle to, kto zabił, ale dlaczego to zrobił, co bynajmniej nie oznacza, że padają tu satysfakcjonujące odpowiedzi.
-
Nie rozczarowuje, ale i nie zachwyca. Brakuje mu wiarygodności.
-
Udany kryminał "Portland Tower" przypomina, że kluczem do sukcesu może być prostota.
-
Netflix szuka nowego "Narcosa" - brutalnego serialu o kartelach narkotykowych z Ameryki Południowej. "Santo" raczej nim nie zostanie.
-
Hiszpański serial grozy "Alma" odniósł sukces w ojczyźnie. Świata jednak nie zawojuje, zbyt blisko mu do opery mydlanej.
-
Opowieść z niezwykłą intensywnością prezentująca samobójczą i wyniszczającą misję, jakiej podejmuje się główny bohater stający oko w oko z potworem.
-
Serial, który ogląda się niczym rasowy horror. Zło Zło pustoszy tu i tak już ogarniętą nędzą Appalachię, a następnie resztę Ameryki.
-
Do autorów serialu najwyraźniej dotarła krytyka, gdyż w drugim sezonie historia bliższa jest powieściom.
-
Powolne tempo i nie zawsze jasna historia nieco obniżają wartość serialu.
-
Czasami bywa sentymentalnie, ale nigdy nie cynicznie. Nie ma mowy o manipulacji, choć zdarzają się sceny wyjątkowo bolesne i łzawe. Przez śmiech i płacz twórcy dają widzowi lekcję tolerancji, nauczając przede wszystkim tego, że normalność jest jedynie konceptem.
-
Nie przeraża, a budzi niepokój - zupełnie jak klasyczne filmy grozy.
-
To jeden z tych seriali, w których nikomu się nie kibicuje. Nikogo się nie lubi.
-
Pomysł jest intrygujący i sprawniejszy scenarzysta zamieniłby go w przebój na miarę "The Walking Dead". Tu jednak koncept pozostaje niewykorzystany.
-
Chwała Netfliksowi, że zdecydował się zekranizować "Liberatora". O adaptację filmową tej książki Alex Kershaw, jej autor i zarazem znany brytyjski dziennikarz, zabiegał w Hollywood od lat.
-
Współczesny romans przebrany dla niepoznaki w płaszcz serialu historycznego.
-
Mroczny serial "Dark" należy do największych przebojów Netfliksa. A kiedy coś się udaje, Netflix stara się to powtórzyć. Tak właśnie narodziła się "Równonoc", duński serial bazujący na zbliżonej konwencji, łączącej kryminał, thriller, horror, a nawet widowisko fantasy wykorzystujące lokalne, pogańskie wierzenia.
-
Nie trzyma w napięciu mocno jak część pierwsza. Nie jest tym samym serialem, który grozi nieprzespanymi nocami.
-
Symfonia wielkiego miasta, czyli ponad 200 minut błyskotliwych myśli i uwag na temat rzeczywistości i funkcjonowania w Nowym Jorku.
-
Amerykanie zamieniliby tę opowieść w tandetne kino akcji. Rosyjscy twórcy wolą skupić się na budowaniu klimatu, a także wniknąć w głąb psychiki bohaterów.
-
Zamiast niepokojącego obrazu wypaczeń czy też rozprawki o niesprawiedliwości powstał nastrojowy, choć nieco zbyt wycyzelowany, body horror!
-
Kolejny po "Freudzie" wysokobudżetowy niemieckojęzyczny serial w ofercie Netfliksa. W odróżnieniu od wcześniejszej produkcji trzyma się faktów i przy okazji odsłania mało znany w Polsce fragment historii Niemiec.
-
Kurta Wallandera, bohatera serii popularnych kryminałów autorstwa Henninga Mankella, grało już wielu wyśmienitych aktorów - od Kristera Henrikssona po Kennetha Branagha. Tym razem jego rolę powierzono młodziutkiemu Adamowi Palssonowi znanemu z "Moscow Noir" i trzeciego sezonu "Mostu nad Sundem". Jego Kurt jest inny niż pozostali.
-
Kino science fiction też przeżywa kryzys. Rzadko kiedy sięga się po opowieści o międzygwiezdnych podróżach. "Interstellar" Christophera Nolana z 2014 r. był wyjątkiem. Z tego właśnie powodu "Rozłąka" wydaje się produkcją unikalną.
-
Pasuje do królujących na tej platformie przeciętnych, choć marketingowo atrakcyjnych produkcji.
-
Tytułowy bohater nie jest żadnym podróżnikiem. To popularny angielski komik i stand-uper, którego najnowszy film - disnejowska superprodukcja "Jungle Cruise" - z uwagi na astronomiczny budżet trafi do kin dopiero po wygaśnięciu pandemii
-
Dobrze się ogląda, co do tego nie ma wątpliwości. Akcja toczy się na słonecznej Ibizie, gdzie zabawa nigdy się nie kończy, widoki są spektakularne, a morze ma cudowny odcień.
-
Trzyma w napięciu i nieraz zaskakuje, choć nie wyczerpuje tematu.