Grupa przyjaciół wędrująca po Appalachach napotyka społeczność, która żyje w tym miejscu od setek lat.
- Aktorzy: Charlotte Vega, Matthew Modine, Adain Bradley, Bill Sage, Emma Dumont i 15 więcej
- Reżyser: Mike P. Nelson
- Scenarzysta: Alan B. McElroy
- Ostatnia aktywność: 31 marca
- Dodany: 12 lutego 2021
-
Z wierzchu jest to kolejny film z cyklu "Wrong Turn", a w środku - "Midsommar" jak się patrzy, tylko trochę mniej słoneczny.
-
3.327 lutego 2021
- 1
- Skomentuj
-
-
Nawet jeśli oceniać ów obraz jako całkowicie odrębny twór i dać mu czystą kartę to nadal jest to film marny. Sama robiłam do niego dwa podejścia.
-
Zwrot akcji jest na tyle zaskakujący, że można by się zastanawiać, czy tytuł "Droga bez powrotu" służy mu, czy szkodzi. Z jednej strony jego marketingowa moc jest na pewno większa niż filmu bez blisko dwudziestoletniej historii, z drugiej tak odważna zmiana kierunku może zniechęcić garstkę wciąż trwających przy dawnym sentymencie fanów. Jeżeli jednak zapomnieć o całym tym kontekście, można uznać, że "Geneza" przewyższyła oryginał i niewiele zabrakło, a byłaby całkiem udanym filmem.
-
Może i nie ma zbyt wiele wspólnego z dotychczasową serią, jednak jest wystarczająco krwawy i rozrywkowy, aby zapewnić niemal dwie godziny dobrej zabawy każdemu miłośnikowi horroru.
-
Wyróżnia się pozytywnie na tle kilku poprzednich odsłon - głównie za sprawą wyższego budżetu, bogatszych efektów specjalnych, namiętniejszego aktorstwa. To miła odmiana, choć sama historia przeszła tak drastyczną metamorfozę, że nazywanie "Genezy" rebootem nie ma sensu - to po prostu odrębny film, tego samego scenarzysty, który dał nam "jedynkę" lata temu.
-
Produkcja, która ani nie ma nic wspólnego z "Drogą bez powrotu", ani nie jest jej genezą. Jest zupełnym przeciętniakiem, który dopiero w ostatnich pięciu minutach nabiera właściwego blasku.
-
Udana próba skierowania zużytej już serii na nowe tory. Pewne potknięcia są na tym etapie wybaczalne, zwłaszcza że materiał źródłowy raczej nie predestynuje kolejnych iteracji fabuły do czegoś mogącego choćby po cichu wdrapywać się na miejsce zarezerwowane dla filmów "ambitnych".