Twórcy mają wprawdzie ambicje, by powiedzieć coś o świecie, w którym druk przegrał z cyfrą, a skala tego konfliktu stała się metaforą generacyjnej przepaści, ale koniec końców wiele ciekawego do powiedzenia nie mają. Jeśli zaś idzie o humor, waha się on pomiędzy niedogotowaną satyrą na nowe media a kloacznymi anegdotkami w rodzaju jąder martwego łosia lądujących na czyjejś twarzy.