-
Wesele jest zatem pamfletem, nawiązaniem otwartego i nieczystego dialogu z oryginałem Wyspiańskiego.
-
Ma już ponad dekadę, jednak dalej jest jak najbardziej aktualny i zupełnie się nie zestarzał. Jeśli ktoś z was ma zaległości związane z tym dziełem Smarzowskiego, mam nadzieję że na to "Wesele" wysłałem odpowiednio zachęcające zaproszenie. Naprawdę nie warto go opuszczać. A najlepiej zabrać osobę towarzyszącą.
-
Nie jest po prostu zbiorowym zdjęciem grupy ludzi owładniętych żądzą pieniądza, jest portretem wręcz obsesyjnie go łaknących Polaków.
-
Po zakończeniu seansu byłem zachwycony tym co widziałem.
-
"Wesele" rozpoczęło karierę Smarzowskiego, który nie patyczkował się z naszą rzeczywistością. Brudną, nieprzyjemną, chropowatą oraz polaną dużymi ilościami alkoholu, który będzie towarzyszył Smarzolowi do końca. Nie wiem, czy kiedykolwiek odwiedzę jakieś wesele po tym filmie.
-
Może i jest to film przerysowany, ale za to jak zagrany! Jak mocno działający na widza! Przez całe lata dziewięćdziesiąte brakowało właśnie takich filmów...
-
Konkludując, film zasługujący na uwagę, na nagrody, które uzyskał na różnych festiwalach w Polsce i za granicą - najlepszy reżyser, najlepszy scenariusz, najlepsza rola męska, najlepsza muzyka itd. na festiwalu w Gdyni, uhonorowanie Polskiej Akademii Filmowej, a także inne laury i wyróżnienia są najlepszą rekomendacją tego tytułu. Oprócz tego warto dowiedzieć się kilku słów, które mówią o nas samych.