Mentat
Użytkownik-
Jak ktoś chce obejrzeć filmowe propagandowe żydowskie odrealnione gówno to polecam "Liczba Doskonała", fizjonoma Zanussiego.
-
Chyba najnudniejszy Batman (monologi jakby z kozetki od psychologa właśnie wyszedł), ciemne kadry męczą (od początku do końca, z jedną sceną w dzień) : jest to tak natarczywe że aż głupie (policjanci szukają czegoś z latarkami w ciemnym pokoju - nie słyszeli o pstryczku-elektryczku w ścianie? -a wszyscy mieszkają w ciemnych norach bez lamp), historia banalna i sztampowa ...ale za to natłok poplątanych wątków. Scena końcowej epickiej walki to już tragedia. Batman z 1989 nakrywa ten film czapką.
-
Straszna lipa, nie wiem skąd ten cały zachwyt, nudny i miałki, końcowy suspens jeszcze ujdzie, ale i tak kupy się to nie trzyma - dziewczyna niby otruta nie mogła się ruszać ...a tu nagle wstała i pobiegła na górę po schodach. I tak jest ze wszystkimi scenami - strugane z banana. Słabe 4 / 10 .
-
Co robisz jak jesteś starszą już kobietą i chcesz mieć dziecko, i poznajesz młodego faceta w którym się zakochujesz z wzajemnością, i on kocha cię tak bardzo, że też chce mieć z tobą dziecko, bo chce żebyś była szczęśliwa, i jesteście sobie pisani? To proste - rozstajesz się z nim, dla waszego obopólnego dobra, i żyjecie od tej pory długo i szcześliwie osobno. Ty przecież szukasz kogoś starszego, no bo dziecko musi mieć nie tylko starą matkę, ale też starego ojca. To przecież logiczne.
-
Film dużo lepszy niż wskazywałyby na to oceny. James Bond niech się schowa!
-
Nie warto było... Jedna kwestia jest w tym filmie jednak znamienna: żydowskie dziecko odnajduje radość z faktu, że przypadł mu w udziale los "wypędzonego emigranta" .. BO DZIĘKI TEMU BĘDZIE MOGŁO BYĆ KIEDYŚ SŁAWNE (wszystko ma swoją dobrą stronę). Od pierwszych chwil buduje więc swój mit "trudnego dzieciństwa" w tułaczce po Europie. Coś a'la depozyt w banku, który kiedyś zaprocentuje .."publicity". No i to taki smaczek z tego propagandowego w sumie i pozbawionego historycznego realizmu filmidła.
-
Feministyczny odlot. Jeszcze nie tak dawno żyła instytucja "branki"; można zaryzykować tezę że gdyby w plemionach pierwotnych panowała podobna jak teraz emancypacja, i "wyzwolenie", gatunek ludzki może w ogóle by wymarł zanim by wyewoluował (jak w dowcipie: jak wyginęłły mamuty?). Opowieść o tym, że zemsta za chorobliwie pojętą krzywdę jednak NIE popłaca (gdyby kózka nie skakała -to by jej nie zaduszono). Ale technicznie świetny, banalna historia od strony warsztatu przedstawiona bez zarzutu.