Austriart
Źródło-
Jest filmem uduchowionym, wykreowanym pod wielkim natchnieniem. Malickowi udaje się stworzyć film utkany ze wspomnień - sennych, niepełnych, ulotnych. To niesamowita historia, która mogłaby trwać bez końca. Scenariusz stoi wciągającą historią, rozłożoną bardzo równomiernie.
-
Przypomina hybrydę, to "coś" innego - wydarzenie, instalacja artystyczna, performance. Wielowymiarowe doświadczenie z Wiedniem w tle.
-
Na Angelo reżyser kazał nam czekać aż siedem lat, prezentując go najpierw na festiwalach w Toronto i San Sebastian. Siedem wartych czekania lat.
-
Subbotko to niesamowicie odważny reżyser - serwuje nam importowaną bezklasową samokrytykę oraz wywołuje psychoanalityczną, świadomą refleksję nad rolą i statusem polskiej inteligencji.
-
Gdyby nie doskonała gra aktorska Marie Bäumer film pozostałby tylko zrekonstruowanym wywiadem udzielonym przez aktorkę w 1981 roku tygodnikowi "Stern".
-
Zaledwie nakreśla ramy głębszego, austriackiego poczucia straty - wskazuje jego źródło w nieumiejętności rozmawiania i zanikającym uczuciu współodczuwania. Desperacka potrzeba powrotu do korzeni, zatarcie granicy między wybaczeniem a potrzebą opieki - Hader uderza w ton nad wyraz uniwersalny.
-
Monja Art opowiada historie bardzo konsekwentnie. Tak jak nie ujawnia kwintesencji problemu na samym początku filmu, tak nie udziela jednoznacznej odpowiedzi na końcu.
-
Głos Ruth Beckermann, laureatki tegorocznej nagrody Glashütte na festiwalu Berlinale jest wyraźny, ważny i szokujący.
-
Obraz Austriaka nie pozostawia nikogo obojętnym. Tym, którzy walczą o lepsze jutro, podnosi morale i daje nadzieję. Tym, którzy zapomnieli, otwiera oczy.
-
Dokument formalnie zrealizowany jest w swej najbardziej klasycznej formie.
-
Wstrząsający, wzruszający, lecz czasem zbyt schematyczny.
-
W filmie pada zaledwie kilkanaście zdań. Obraz jest hermetyczny i trudny w odbiorze. Ekstrawagancja estetyki miesza się z trywialnością treści. Elizjum Hernalsiense to obraz dziwny, ale nie można przejść obok niego obojętnie.
-
-
Reżyser wydaje się wyłącznie bacznym obserwatorem, pozbawionym pierwiastka subiektywnego. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że całość jest zwinną intrygą, nakreślającą "taki, a nie inny" kąt odbioru, rozumienia - historią tragikomiczną, w której bohaterowie jawią nam się jako próżni fiksaci, którzy sprawiają, że kręcimy z niedowierzaniem głową widząc ich prymitywną konstrukcję myślenia.
-
Dzieło eleganckie, pozbawione patosu, po prostu ludzkie - choć prosi się w nim chwilami o odrobinę dynamizmu.