-
3. sezon przypomina nam, że The Mandalorian jest dobrym serialem. Daje nam dokładnie to, czego oczekujemy - widowiskową akcję, uroczego Grogu i dobre tempo opowiadania historii. Nawet starczyło czasu na ujawnienie, co się stało z Carą Dune po zwolnieniu Giny Carano.
-
Powtórzę to, co pisałem w recenzji premiery: mam wrażenie, jakby najnowszy sezon serialu Star Trek Picard tworzyły zupełnie inne osoby. Twórcy rozumieją Star Treka, szanują dziedzictwo Następnego pokolenia i wiedzą, jak stworzyć kontynuację godną tych postaci.
-
Gwiezdne Wojny: Parszywa zgraja nie dorastają poziomem do Wojen Klonów czy Rebeliantów. Pomimo naprawdę solidnego pomysłu i fajnych wątków klonów, to taki zapychacz, który nie generuje zbyt wielu emocji.
-
-
Nie jest może złym serialem, ale po prostu straszliwie przeciętnym. Netflix zmarnował szansę na przyjemną historię z morałem. Plus taki, że została ona zamknięta.
-
To propozycja jedynie dla wielkich fanów Melissy McCarthy i Bena Falcone'a, ale odnoszę wrażenie, że nawet oni mogą nie zostać przekonani tą niskich lotów produkcją. Nie ma tu nic, co dawałoby choć poprawną rozrywkę. Ot, festiwal głupot i marnowania potencjału.
-
To wyjątkowa pozycja w ofercie Netflixa, bo platforma ta dawno nie dała nam serialu, który oglądałoby się z taką przyjemnością. Gdyby fabuła została ciut skondensowana, a sezon skrócony o dwa odcinki, efekt byłby lepszy. Pod koniec czuć, że jest to za bardzo przeciągnięte. Pomimo tego i tak jest to rozrywka warta tego czasu.
-
Ogląda się dobrze i szybko. Cała historia - pomimo oczywistego rozwoju - może się podobać. Po seansie jednak zostaje niedosyt, że to wszystko miało większy potencjał, niż pokazano na ekranie. Dobrze jest zobaczyć Snipesa w naprawdę wyrazistej roli, ale aktorzy zasługują na materiał lepszy od tego przeciętniaka.
-
Pomimo wytrącenia się z rytmu w końcówce "Mecenas Porada" jest serialem całkiem przyjemnym. Należy pochwalić poczucie humoru, emocje i postać świetnie zbudowaną przez Aleksandrę Domańską, której chce się kibicować.
-
Ma w sobie to wszystko, co jako fan oryginału chciałem w tym odnaleźć. Klimat, kultowe elementy, dobrą muzykę i dojrzałą historię poruszającą kwestie moralne, etyczne i emocjonalne. Nie chciałem, aby było to odtworzenie tego, co znamy, w nowej formie, bo to nie miałoby sensu, dlatego doceniam odważne i zaskakujące decyzje Kevina Smitha, bo one dodają tej wersji charakteru i rozrywkowej jakości.