-
"Melancholii" nie brak więc elementów decydujących o wielkości. Nawet pewne efekciarstwo działa na korzyść. Sprawia, że wiele scen wbija w fotel.
-
8.317 stycznia 2018
-
-
Klasyczny von Trier: formalnie prowokujący, fabularnie kontrowersyjny. Wszyscy pozostali, których von Trier nie przekonał swoimi filmami, niech "Melancholię" zignorują - szkoda kasy, szkoda nerwów i strzępienia języka na jęczenie, marudzenie i narzekanie.
-
Niełatwo poddaje się jakiemukolwiek dyskursowi. Po raz kolejny możemy dostrzec tutaj strategię odwrotną w stosunku do "Antychrysta", w którym sensy, w połączeniu z odpowiednią metodologią, wykładają się same.
-
Jest pięknym pod względem wizualnym dziełem traktującym w niezwykle poetycki sposób o relacji między ludźmi, między człowiekiem a naturą, jest też przejmującym stadium depresji, choroby, która powoduje cierpienie tych, którzy na nią chorują, ale też ich bliskich.
-
Von Trier zdaje się bawić konwencją filmu katastroficznego, odzierając swoją wizję z tradycyjnych zmagań bohaterów z kataklizmem: główny ich wysiłek skupia się tu raczej na konfrontacji z prawdą, iż sama katastrofa jest realna, a my jesteśmy wobec niej bezbronni - raczej niż na poszukiwaniu od niej ucieczki.
-
Skrajne reakcje na film świadczą o jego sile, a tym, którzy wizję Duńczyka zdecydowanie odrzucają, odpowiedzieć można słowami Justine, skierowanymi do męża po nieudanym weselu: "Ale czego właściwie się spodziewałeś?".