Związek Radziecki, 1953 rok. Po śmierci Józefa Stalina na Kremlu rozpoczyna się walka o władzę.
- Aktorzy: Steve Buscemi, Simon Russell Beale, Paddy Considine, Rupert Friend, Jason Isaacs i 15 więcej
- Reżyser: Armando Iannucci
- Scenarzyści: Armando Iannucci, David Schneider
- Premiera kinowa: 27 kwietnia 2018
- Ostatnia aktywność: 11 lutego
- Dodany: 16 września 2017
-
Oceny krytyków
-
Oceny użytkowników
-
Recenzje krytyków
-
Trochę horror, trochę satyra na śmierć Józefa Stalina, która w 1953 r. wywołała walkę o władzę wewnątrz politbiura, gdzie wśród zainteresowanych przejęciem Związku Radzieckiego byli Nikita Chruszczow i szef NKWD Ławrientij Beria.
-
O tym filmie można by pisać w nieskończoność, jednak znacznie lepiej jest go zwyczajnie zobaczyć. To doskonała satyra nie tylko na dawne ale i współczesne czasy.
-
Okazuje się dotkliwie prawdziwy, wywołując zgrozę i obrzydzenie. Rzadko kiedy oglądaniu komedii towarzyszą takie uczucia, lecz właśnie dzięki szafarzowi lekkiego gatunku są one możliwe do przełknięcia.
-
8.34 maja 2018
- Skomentuj
-
-
Mocna, ostra, ale i bardzo gorzka komedia, stanowiąca ostrzeżenie przed politykami, marzącymi o władzy wręcz absolutnej. A sam Stalin by się mocno wkurzył i twórcom filmu dał bardzo ciężką karę - śmiech się przeplata z przemocą i czasami utkwi w gardle, dając wiele do refleksji.
-
Historia jest interesująca, ale rozegrana niespiesznie, reżyser często zwalnia, nie pędzi do kolejnego żartu, cierpliwie rozstawia pionki na szachownicy, żeby później z zaciekawieniem obserwować, jak wzajemnie próbują się z niej strącać.
-
Bardzo okrutna komedia, jawna farsa i teatr marionetek.
-
Przy całej skomplikowanej intrydze oraz byciu na bakier z faktami Śmierci Stalina jest doskonałym kinem rozrywkowym, które przynosi kilka głębszych i aktualnych przemyśleń. Jeżeli film może być zabawny do bólu i piekielnie inteligentny to proszę, by Armando Iannucci częściej stawał za kamerą.
-
-
Recenzje użytkowników
-
Film trafnie i z solidną dawką czarnego humoru, ukazuje mroczne czasy ZSRR i mechanizmów władzy. Perfekcyjne aktorsko i paradoksalnie bardzo wierne faktom, pomimo dość komicznego sznytu. Nie przeszkadza nawet fakt, że celowo nie dobierano na siłę aktorów, kierując się podobieństwem wizualnym, a wzięto zwyczajnie świetnych ludzi. Mamy błyskotliwego Steve'a Buscemi'ego, legendę komedii Micheala Palina, a przede wszystkim kradnącego praktycznie każdą scenę w której się pojawia Jason'a Issacs'a.