Ricky i Abbie chcą dla swojej rodziny czegoś więcej. On zrobi wszystko, żeby spełniło się ich marzenie. Postanawia zaryzykować i zaczyna pracę na własną rękę.
- Aktorzy: Kris Hitchen, Debbie Honeywood, Rhys Stone, Katie Proctor, Charlie Richmond i 10 więcej
- Reżyser: Ken Loach
- Scenarzysta: Paul Laverty
- Premiera kinowa: 15 listopada 2019
- Premiera światowa: 16 maja 2019
- Ostatnia aktywność: 30 października 2023
- Dodany: 16 maja 2019
-
Po długiej obserwacji walki Turnerów o utrzymanie się na powierzchni w widzu wzrasta bezsilność i gniew. Nie są one jednak efektami złości na bezduszny, wyzyskujący pracownika system, lecz frustracji kolejnymi decyzjami scenarzysty i reżysera. Brakuje im bowiem umiaru, czego jedynym efektem jest zbliżenie "Nie ma nas w domu" do "Księgi Hioba" lub "Naszej szkapy".
-
Jest mniej moralizatorskie od poprzedniego filmu Loacha, mniej też próbuje szokować tragedią niefortunnych ofiar systemu, a bardziej przybliżyć trudne realia pracy osób z którymi regularnie spotykamy się jako klienci. I jest to już wystarczająco szokujące samo w sobie, nie potrzebuje dodatkowego "efektu rażącego". Niestety Loach nie byłby sobą, gdyby problemów nie podkręcił do ekstremum.
-
W niczym natomiast nie zaskakuje. Reżyser korzysta ze sprawdzonego już schematu, lecz nie udaje mu się w niego wtłoczyć porównywalnej siły jak w nagrodzonym Złotą Palmą "Ja, Daniel Blake". Mimo kilku intensywnych scen, rzecz toczy się miarowo, przewidywalnie i zgodnie z przyjętą od początku tezą.
-
Mocny i przejmujący dramat o ludziach którzy są uczciwi, pracują, wychowują dzieci, a państwo im w tym usilnie przeszkadza rzucając pod nogi kłody.
-
W tej niemal dokumentalnej konwencji błyszczy przede wszystkim Debbie Honeywood, która wyjątkowo chwyta za serce jako harująca do utraty tchu matka i żona. Gdyby jednak odebrać najnowszemu filmowi Loacha tę wybitną, godną najwyższych laurów kreację, Sorry We Missed You jawi się jako kolejny bardzo dobry, ale jednak odtwórczy film brytyjskiego mistrza.
-
Dzięki kameralnym, świetnie napisanym scenom w mieszkaniu Krisa i Abbie, eleganckiej inscenizacji kolejnych etapów ich związku oraz doskonałym rolom całego kwartetu bohaterów, film zachowuje szlachetny, neorealistyczny charakter. Nie są to może "Złodzieje rowerów", jak sugerują niektórzy, lecz skłamałbym, pisząc, że film nie zostawia nas momentami ze złamanym sercem.
-
Kawał dobrego kina, wzruszająca rodzinna historia, pouczające lekcja, ale także frustrujący obraz bezsilności. Dla wszystkich, którzy nie znają twórczości brytyjskiego reżysera, ten film może być wciągającym dramatem z głównym bohaterem na miarę biblijnego Hioba, reszta wyjdzie zdenerwowana wtórnością dzieła.
-
Żeby nie było, Nie ma nas w domu to nie tylko polityczna agitka - to też bardzo dobrze wyreżyserowany, smutny, poruszający dramat ze świetnie dobraną obsadą mniej znanych aktorów, którzy zapewne po tym filmie gwiazdami nie zostaną.
-
Jest najlepszym dowodem, że jeden z trójki wielkich, żyjących twórców brytyjskiego kina społecznego wciąż ma, w dobie późnego kapitalizmu i postępującej technologizacji stosunków międzyludzkich, coś do powiedzenia. Obraz łączy wszystkie zalety i wady, jakich spodziewalibyśmy się po kinie Loacha.
-
Reżyser w punkt i bardzo mocno ukazuje, jak zmiany społeczne i wszechogarniająca apatia dotyka każdego z nas, nieważne czy znajdujemy się na końcu życiowej drogi, czy dopiero obranie jej kierunku mamy przed sobą. Nie ma nas w domu to opowieść dająca do myślenia, szokująca, ale również bardzo wzruszająca i dająca pewien promyk nadziei, choć tli się on bardzo słabo.
-
Idąc na dzieło Kena Loacha, należy przygotować się na surową dawkę realizmu. Loach stosuje swoją wypróbowaną metodę: nie komentuje pokazanych zdarzeń, nie zasłania ich atrakcyjnym stylem.
-
Jako osoba, na którą kino miało olbrzymi wpływ światopoglądowy, wciąż wierzę w opiniotwórczą moc filmów. Wierzę, że Nie ma nas w domu może być filmem skutecznym i jestem przekonany o ogromnej potrzebie powstawania takich obrazów: silnych przekazów zdolnych otworzyć oczy nawet najbardziej zamkniętym na rzeczywistość.
-
To kolejna z serii historii "Samego życia", portretowanego przez brytyjskiego reżysera. Nie ma tu ani grama przesady, są za to szare i smutne realia rzeczywistości, z jaką mierzyć się musi każda rodzina sytuująca się na pozycji klasy średniej/niższej w społeczeństwach rozwiniętych
-
Jeżeli kino jest sztuką, która ma czy może mieć też i ten cel, aby nami potrząsnąć, aby zmusić nas do refleksji nad losem ludzi, których życie jest nie do zniesienia wręcz niesprawiedliwie podłe - to Nie ma nas w domu - zasługuje na wszystkie nagrody tego świata!