Adsun22
Użytkownik"Io devo pensare che tutto quello che mi capita è la mia vita."
-
Jestem o tyle pozytywnie zaskoczony, że nadal ma ten staroszkolny klimat poprzednich części, ma też te same problemy. Druga połowa gry, ta w Niaowu, niestety jest nudniejsza. Za mało czasu dostają tu postacie poboczne i ziomki Ryo, oprócz Shenhuy.
-
Solidny dodatek, chociaż krótki, brakuje Giny, za dużo łażenia po kanałach, a zagadkę z labiryntem gladiatora to chyba sam szatan wymyślał #@$!&#!$! W sensie sama zagadka fajna, ale sterowanie tak skopane, że jest to mega frustrujące.
-
Ukryta perełka. Ciekawy gejmplej, chociaż z czasem może zbyt monotonny, przebogaty arsenał, elementy horrorowe, ładne przerywniki po misjach. Główną wadą jest to, że nie zawsze jest jasne, co konkretnie trzeba zrobić i gdzie iść.
-
Cieszę się, że Konami nie jest psem ogrodnika i pozwala na takie ciekawe eksperymenty. Historia doskonale się wpisuje w uniwersum Silent Hilla, jedynie walka jest dosyć drewniana, nawet jak na SH, poruszanie postacią też potrafi być na poziomie kloca drewna, ale generalnie to solidna produkcja.
-
Spodziewałem się Dead Space'a dla ubogich w polskich klimatach, ale się pozytywnie zaskoczyłem. Tak, trochę Dead Space, głównie poruszanie się postaci, ale szukanie kluczy, zbieranie zasobów to bardziej Resident Evil. Gra jest bardzo przemyślana i dobrze zaprojektowana, niemal zawsze wiadomo dokąd iść i się nie nudzi, bo regularnie dostajemy nowe zabawki. No i można głaskać koty. Walka mogłaby być lepsza, trochę mały wybór broni + jest za trudno, wrogowie to gąbki na pociski.
-
No nie wiem. Chyba wolałem klimat małego miasteczka, tutaj dostajemy dwa duże miasta, w których na początku trudno się odnaleźć. Dużo męczących, irytujących etapów, w jedynce chyba było tego mniej. Łapanie liści, windy z powyrywanymi guzikami, łażenie po deskach, dużo QTE i trzeci rozdział, w którym dla odmiany łażenie, łażenie, łażenie i żeby to do końca obrzydzić - łażenie. Przynajmniej tutaj dodano opcję czekania, a Joy, Xiuying i przede wszystkim dobry ziomek Ren to świetne postaci.
-
Games appeal to the male fantasy: praca w kołchozie za najniższą krajową i targanie pudeł cały dzień z miejsca na miejsce. Przynajmniej w tym wózku widłowym wyglądałem jak sołtys. Dziwne sterowanie, pretekstowa fabuła, w dodatku tylko jej część i niekorzystanie z trainera na przyspieszeniu x5 grozi umarciem z nudów, ale ma taki fajny klimat starych gier, jak połączenie Chinatown z Bloodlines i Yakuzy.
-
Łażenie, dostarczanie paczek i budowanie infrastruktury z innymi graczami nadal spoko, wizualnie potrafi imponować, pojazdy już nie blokują się na każdym kamieniu, a tylko na co drugim, ale przy grafomaństwie Kojimy oczywiście musiało to być krindżowe i kiczowate, zwłaszcza postać Higginsa to porażka. A finał to istna kumulacja i szczyt wszystkiego. Jeszcze pół biedy gdyby to nie było tak łopatologiczne. W porównaniu z jedynką jest zbyt łatwa i tamte islandzkie klimaty bardziej mi pasowały.
-
Ostatni i zdecydowanie najciekawszy dodatek. Rozwija koncept śledztwa w klasztorze z pierwszej części i jeszcze bardziej czuć tu ducha Imienia róży. Od początku do końca wciąga i trzyma w napięciu. Tylko dodatek to bardzo krótki, pobocznych zadań też niewiele. Szkoda, że wybory nie mają tu większego wpływu na zakończenie. Brakuje mi tu docenienia dociekliwości i detektywistycznego zapału graczy i przygotowania np. jakiegoś ukrytego zakończenia.
-
W sumie oceniam lepiej niż pierwszy dodatek, bo od początku zapowiadał się skromnie, więc nie miałem czym się zawieść. Nic ambitnego, po prostu życie i chłop musi. Można sobie postukać w metal, ostrzyć miecze, grać w kości, dekorować pokój, rozbudowywać kuźnię, najmować pomocników, obijać z innymi po gębie. Czego chcieć więcej? Te zlecenia kowalskie mają mniejszą lub większą fabułę, niektóre są naprawdę zaskakująco dobre.
-
Zaczyna się intrygująco i w efekcie obiecuje być czymś ciekawszym niż w rzeczywistości jest. Zwłaszcza po podróży do Kuttenberga zadania robią się bardzo fedeksowe, a zakończenie jest nijakie. To nadal KCD2, więc jest nieźle, kilka sposobów na rozwiązanie zadań, w skali mikro jest nawet ciekawie, ale główny wątek rozczarowuje.
-
Fabularnie nadal bez szału, postaci mogłyby być barwniejsze. W Tsushimie była przyjemna eksploracja, odkrywanie mapy, ciekawe miejsca same się wyświetlały, a tu trzeba bawić się w jakieś kupowanie map i szukanie kapliczek itd. Skutecznie zniechęciło mnie to do eksploracji i aktywności pobocznych, co przecież było największą siłą poprzednika. Poza tym to właściwie kopia Tsushimy. Klimat nadal obłędny, audiowizualnie rewelacja, do tego opcjonalne tryby Miike czy Watanabe.
-
"Cóż może zmienić naturę człowieka?"
Za pierwszym razem się odbiłem, bo walka potrafi być bardzo trudna, zwłaszcza jeśli rozwija się postać w innym kierunku, ale fabuła i klimat są obłędne. Szkoda, że tak mało dialogów jest zdubbingowanych. -
Trochę The Last of Us, trochę Beyond Good & Evil, trochę jeszcze coś innego. Bardzo sympatyczna, łatwa gra, gejmplej dość różnorodny, kamera okropna, grafika nadal potrafi robić wrażenie, fabuła ujdzie - w niej wyróżnia się zakończenie, bo nie spodziewałem się zupełnie niczego, a jest zaskakująco ciekawe i emocjonalne. I oczywiście rewelacyjny Andy Serkis.
-
7.56 listopada
- Skomentuj
-