Sebastian Adamkiewicz
Krytyk-
Zachwyt nad rodziną królewską jest przemycony na tyle delikatnie i umiejętnie, że dopiero po pewnym czasie orientujemy się w intrydze, w której uczestniczymy. Wcześniej dajemy się w nią wciągnąć zachwyceni snutą opowieścią. A opowieść to zaiste wspaniała, mogąca wypełnić nie jeden dzień i wieczór.
-
Ani plastikowe zbroje, ani gumowe topory, ani lata jakie minęły od premiery filmu nie zmniejszają przyjemności w jego oglądaniu. "Krzyżacy" Aleksandra Forda na trwale zapisali się w historii polskiej kinematografii.
-
Jest produkcją doskonałą, trzymającą w napięciu i pokazującą, że nawet w polskich warunkach stać nas na doskonały film historyczny nie ocierający się o banał czy nudę.
-
Jest więc jak sam Lech Wałęsa - pełen sprzeczności, paradoksów i niespełnionych oczekiwań. Wajdy z pewnością nie skompromitował, ale dziełem jego życia też nazwany być nie może. Wyrósł z poczucia powinności i chyba tym pozostanie.
-
Spod ręki Agnieszki Holland wyszedł więc produkt doskonały, być może nawet będący jej absolutnym dziełem życia. Temat został udźwignięty w tak niezwykły sposób, że trudno będzie powiedzieć o śmierci Palacha cokolwiek ciekawszego.
-
Z pewnością nie można tego uznawać za film wybitny. Niedociągnięcia czy wady scenariusza nie pozwalają na taką ocenę. Nie można jednak także określić produkcji Chochlewa mianem "Kac Westerplatte", jak zdał się to uczynić Tomasz Raczek. Film da się oglądać. Jest on zdecydowanie mniej naiwny i kiczowaty od "Bitwy warszawskiej" oraz zdecydowanie bardziej interesujący i mniej patetyczny niż "Katyń" Andrzeja Wajdy.
-
Poprzez umiejętne kreowanie postaci Agnieszce Holland udało się przedstawić historię niepozwalającą na jednostronne oceny bohaterów. Ta sztuka nie udała się nawet Romanowi Polańskiemu, gdyż w "Pianiście" bohaterowie są albo bezwzględnymi złoczyńcami, albo wysłannikami nieba.
-
Stanowi więc niezłą rozrywkę, w sam raz na wypad do kina w sobotnie popołudnie. Film Jerzego Hoffmana nie jest bowiem tak zły jak widzą go niektórzy recenzenci, ale nie aż tak dobry jak można by było oczekiwać.
-
Siłą tego obrazu niech będzie fakt, że był to jeden z nielicznych oglądanych przeze mnie w kinie, na którym widownia pozostała do końca napisów. Wryci w siedzenia jeszcze długo wpatrywali się w przysłowiową "listę płac", wsłuchując się w "Balladę o Janku Wiśniewskim" w doskonałym wykonaniu Kazika Staszewskiego.
-
Nie jest więc nową jakością w dyskusji o katastrofie smoleńskiej, lecz ponowieniem argumentów, które padały w ciągu kilku ostatnich miesięcy. Wbrew opinii mojego redakcyjnego kolegi, pełna jest insynuacji, niedomówień, nadinterpretacji, które można uznawać zarówno za efekt autentycznego bólu, jak i politycznej gry.
-
Bez cienia wątpliwości mogę stwierdzić, iż jest jeden z najlepszych polskich filmów ostatnich lat, otwierający - mam nadzieję - nowy rozdział polskiego kina historycznego, w którym cenić będzie się odważne i autorskie podejście do dziejów, a nie jedynie sztampowy narodowy frazes ocierający się o mit.
-
Wyszedłem więc z kina nie wstrząśnięty lecz zmieszany. Z jednej strony byłem pod wrażeniem hollywoodzkiego kina w środowo-wschodniej Europie, z drugiej zaś zawiedziony tym, że nadal nic o wspaniałej legendzie Janosika, przynajmniej dzięki filmowi, nie wiem.
-
Z pewnością nie podzielam hurraoptymistycznych opinii powtarzanych w recenzjach w ogólnopolskich mediach. Film nie powalił mnie na kolana, a w pewnych momentach nawet znudził.