-
Tak że choć na razie nie zanosi się, by jak w przypadku Ukrainy francuska rzeczywistość dogoniła fikcję, a serial sam w sobie pozostawia pewien niedosyt, niepowtarzalna vis comica Zadi'ego sprawia, że seans trudno uznać za stracony.
-
-
Tak że tak - gdyby Polska stała queerową rozrywką tudzież szeroką akceptacją dla inności, punktowanie niewątpliwych mankamentów "Królowej", jak choćby zbyt mała ilość drag shows, miałoby zdecydowanie większy sens. Ale na bezkrólewiu?
-
Na schodach łatwo stracić równowagę. Ale twórcy nowego serialu HBO potykają się wyłącznie o własną ambicję. Idą o kilka stopni za daleko. Niemniej wciąż wychodzi im całkiem fascynujący kawałek telewizji.
-
Jak rzadko który serial naprawdę zyskuje z odcinka na odcinek i dzięki tak a nie inaczej poprowadzonej kulminacji pierwszego sezonu łatwo wybaczyć wcześniejsze naciągane zwroty akcji czy dość siermiężne dialogi.
-
Dowodzi, że da się inteligentnie zadrwić zarówno z patriarchatu, jak feminizmu, nie popadając przy tym w symetryzm.
-
Świetnie oddaje klimat izolacji, paniki, strachu o przyszłość - wszystkiego tego, co już na stałe wpisało się w naszą pandemiczną rzeczywistość.
-
Oferuje nietuzinkowe spojrzenie na samotne macierzyństwo oraz przemoc domową i instytucjonalną.
-
Przynosi interesujące spojrzenie na historię 44. prezydenta USA, jego dziedzictwo oraz samą Amerykę, ten "eksperyment z demokracji splamiony grzechem niewolnictwa".
-
"Epicentra" są poniekąd jak kino Lee w pigułce: wielkie dramaty i małe bolączki, heroizm i drobne gesty, finezja i łopatologia. Wszystko okraszone wstawkami muzycznymi i filmowymi, służącymi za mniej lub bardziej błyskotliwe komentarze. Spike potrafi skłonić do refleksji, wzruszyć, potrafi też zirytować. Ale że potrafi rozkochać w Nowym Jorku nie-nowojorczyka, pokazując mu głównie smutne obrazki, to już czapki z głów.
-
To zarówno serial kulinarno-podróżniczy, jakiego nie powstydziłby się nieodżałowany Anthony Bourdain, jak i lekcja historii, jakiej próżno szukać w podręcznikach.