-
Nowa bajeczka Luca Bessona jest przedziwna, lecz również niesamowicie pociągająca i miejscami wzruszająca.
-
Oczywiście ta żonglerka to rodzaj dostępnej wszystkim magii ulicznej - jeśli ktoś woli - powierzchownej. Ale zgrabnej, inteligentnej i raczej nieszkodliwej.
-
Luc Besson wrócił do swojej najlepszej formy z czasów, gdy tworzył postacie ekscentrycznych samotników-zabójców, wkomponowując w hollywoodzkie ramy europejski barok w wersji pop. Magnetyczny Caleb Landry Jones może stanąć bez kompleksów obok Leona Zawodowca i Nikity, kreując szalony obraz drag queen - mściciela z uroczo zabójczymi psiakami u boku, którego misja ma wymiar niemal...metafizyczny.
-
Anglicy mają świetne słowo, którym można precyzyjnie opisać wrażenie, jakie wywierają filmy pokroju DogMana Luca Bessona. Niestety, brak mu dobrego polskiego odpowiednika w kontekście filmowym. Mam na myśli przymiotnik powerful. Najnowszy film twórcy Wielkiego błekitu, Leona Zawodowca i Piątego elementu właśnie taki jest. Po wyjściu z kina, długo nie można przestać o nim myśleć.