Szanujemy Twoją prywatność i przetwarzamy dane osobowe zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych. Razem z naszymi partnerami wykorzystujemy też pliki "cookie".
Zamykając ten komunikat potwierdzasz, że zapoznałeś się z polityką prywatności i akceptujesz jej treść.

Nocny_Maratonowiec2

Użytkownik
  • Ostatnia aktywność: 17 października 2023
  • Dołączył: 16 października 2023
  • Dziewczynka znika w lesie, a gdy wraca po kilku dniach tylko pozornie wygląda jakby się nic nie zmieniło. Jej przyrodnia siostra podejrzewa, że to nie jest już Olivia.
    Horror z niższej półki, gdzie nie brakuje niedociągnięć scenariuszowych, a drugi akt jest rozwleczony, jednak dzięki świetnemu klimatowi zbudowanemu przez nastrojowy soundtrack i zdjęcia leśne, a także interesującą intrygę ogląda się go z dreszczem ekscytacji. Czasem nie trzeba wyszukanych metafor i wyhiperbolizowanych komentarzy społecznych aby przytrzymać przy ekranie.
  • Po otrzymaniu tajemniczego listu kobieta podróżuje do opustoszałego miasteczka na wyspie, gdzie wkrótce rozpętuje się piekło.
    Jest świetny klimat tajemnicy a'la Lovecraft, jednak fabularnie nie dociąga. Sporo scen-wypełniaczy, garść pretekstów i nieścisłości, a konstrukcja wielu scen blokuje zaprzepaszczone napięcie. Finał dowodzi, choć zamiast solidnego dudnięcia oferuje mizerne "dzyńńń".
  • Koniec lat 70., grupa młodych filmowców jedzie do Teksasu aby nakręcić porno. Na miejscu okazuje się, że muszą walczyć o życie.
    Wybitny retro klimat, jaki wylewa się z ekranu już od pierwszych minut sprawia, że można przymknąć oko na kilka niepoprawnie zabawnych scen mordów. Swoją drogą po przyjemnie przydługim wprowadzeniu rozpoczyna się smakowita rzeźnia, która mimo wszystko jest tylko pretekstem dla reżyserskiego komentarza na temat tego, czego twórcy filmowi bardzo często unikają. Chwilami Ti Westa przerosły ambicje, jednak udowodnił, że slasher nie zawsze musi być wtórną, monotonną papką.
  • Dwie najlepsze przyjaciółki i współlokatorki są przerażone mściwymi duchami mieszkającymi w ich mieszkaniu.
    Zaczyna się generycznie i pretekstowo, a dalej jest tylko gorzej. Parę niepokończonych wątków, nieudolna reżyseria i wszechobecna nuda; dopiero po pięćdziesięciu minutach zaczyna się cokolwiek dziać. Koszmarne aktorstwo jest ledwo przyprawą do antypatycznych i pozbawionych charyzmy postaci. Finał dało się przewidzieć po kilku minutach i nie wiem, czy to przez fatalną grę tropami czy może niesmacznie schematyczną fabułę. Ocenę mogę zwalić tylko za przyzwoite nakręcenie tego gniota.
  • Świdrująco usypiająca, psychodeliczna wariacja na temat kina likantropicznego, niestety ze żmudną pierwszą połową i dziurawą fabułą. Wszystkie twisty do przewidzenia po dziesięciu minutach, choć dla samego klimatu warto się z tym tworem zapoznać.
  • Spokojny weekend pary zakochanych przybiera dziwny obrót, gdy sekta i jej maniakalny przywódca przybywają, by spełnić apokaliptyczną przepowiednię.
    Satanistyczne home invasion osadzone w realiach kina apokaliptycznego, które kradnie ekran bardzo mrocznym i gęstym klimatem, świetnym soundtrackiem i bohaterami, którym da się kibicować. Szkoda, że finałowy twist był tak bardzo wiadomy od samego początku, niemniej nie umiem nie kochać tego nastrojowego psychodelika.
  • Holly zostaje poddana próbie, gdy jej nastoletnia córka Betsey doświadcza głębokiego oświecenia i upiera się, że jej ciało już nie należy do niej, lecz służy teraz wyższej sile.
    Przedziwna, anorektyczna interpretacja generycznego horroru o opętaniu, która z jednej strony specyficznym, "świdrującym" klimatem oferuje coś nowego, a z drugiej przez fatalną reżyserię komentarz społeczny bardziej niż potężny wybuch przypomina śmierdzącego cichacza. Wodniste to, usypiające i walące zaprzepaszczonym potencjałem.
  • Młoda kobieta wraca do swojego rodzinnego miasta, żeby poznać przerażające przypadki morderstw związanych z zamaskowanym seryjnym mordercą.
    Powrót z przytupem i świeża krew w serii, i mimo że pozornie ciągle wałkuje to samo, to oferuje dynamiczną, dosyć krwistą i błyskotliwą rozrywkę. Sporo nowych twarzy, Ghostface w formie i przepyszny 3-ci akt. Wes Craven byłby dumny.